„Nawrotki” - oby nie do nieba. Walka o przystanki wiedeńskie ma więcej sensu niż o ryzykowne zjazdy na drugą jezdnię
Przypadkiem w tym samym wydaniu „Expressu”, i to na sąsiednich stronach, znalazły się artykuły z tramwajami w roli głównej. Krótszy informował o dwóch bydgoskich wypadkach z dnia poprzedniego. W obu tramwaj zderzył się z samochodem osobowym.
O poranku na ul. Spadzistej uderzenie było tak mocne, że wagon „szóstki” wypadł z szyn, do szpitala odwieziono kobietę kierującą osobówką. Kilka godzin później na Dworcowej auto znów znalazło się na tramwaju, tym razem z numerem osiem. Do szpitala trafiła pasażerka samochodu.
A na sąsiedniej stronie znalazłem analizę pomysłu m.in. radnego Szymona Roga z PiS, który w interpelacji upomina się o „nawrotki” w Bydgoszczy. Co to są „nawrotki”? To kawałki jezdni umożliwiające zawrócenie na dwujezdniowej ulicy przed ruchliwym skrzyżowaniem, gdy zorientujemy się, że pomyliliśmy drogę. Zdaniem radnego Roga, takie rozwiązania są powszechnie stosowane w wielu miastach, np. w Białymstoku. Niestety w Bydgoszczy, jak się przekonał nasz reporter, urzędnicy decydujących o drogach nie odnoszą się do „nawrotek” z należytym zainteresowaniem. Byłżeby to przejaw braku troski o miasto?
Z dalszej części materiału dowiesz się:
- czy "nawrotki" w naszym mieście są potrzebne
- dlaczego "nawrotki" w Bydgoszczy mogłyby być niebezpieczne
- co dalej z pomysłem stworzenia w Bydgoszczy przystanków wiedeńskich
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień