Naukowcy badają, skąd wziął się nasz ród, królewski szczep piastowy
Kim byli nasi przodkowie? Czy odziedziczyliśmy po nich waleczność i odwagę, czy łagodność i konsyliacyjne podejście. Po kim mamy niebieskie oczy, ciemne włosy i zadarty nos. Naukowcy od lat poszukują odpowiedzi na pytania, skąd są Polacy. Wygląda na to, że dziś jesteśmy bliżej prawdy, a to dzięki genetykom.
Hipotezy i teorie na temat tego, skąd pochodzą Polacy, przez wiele lat stawiali badacze historii i archeologowie, korzystając, co tu dużo mówić, z mocno niepewnych źródeł. Niepewnych, gdyż na przykład nasze źródła pisane są gorzej niż skromne, a pochówki pierwszych Piastów nadal wprowadzają naukowców w błąd, o czym za chwilę. Dziś jednak wydaje się, że jesteśmy już bliżej tej prawdy, a to dzięki genetykom.
Zresztą, zainteresowanie tym, skąd się wzięliśmy, gdzie tkwią nasze korzenie, kim byli nasi przodkowie, na całym świecie zyskuje ostatnimi czasy wielką popularność. I odpowiedzią na to są właśnie badania genetyczne, a kiedy jest popyt, to pojawia się również podaż, stąd też jak przysłowiowe grzyby po deszczu wyrastają na świecie firmy, które na podstawie naszego materiału DNA, czyli najczęściej przysłanej próbki śliny, wyśledzą nasze genetyczne pokrewieństwo dalsze niż wspólni prapradziadkowie. W końcu też barwne historie naszych znajomych (a któż z nas takich nie ma) na temat ich rzekomego arystokratycznego pochodzenia mogą zostać ostatecznie zweryfikowane bez cienia wątpliwości. Dla tych, którzy nadal uwielbiają w towarzystwie epatować rodowymi herbami bądź płynącą w ich żyłach niebieską krwią, nie ma pomyślnych wiadomości - dziś wiadomo, że badania DNA Polaków nie ujawniły żadnych różnic genetycznych między chłopami a panami szlachtą.
Są też i takie programy które bardziej w ramach zabawy, niż w zgodzie z naukowym podejściem, na podstawie tylko naszego zdjęcia, potrafią określić, ile płynie w nas krwi słowiańskiej, afrykańskiej, ile mamy w sobie cech walecznych Wikingów, czy ile nosimy genów rdzennych Amerykanów.
Z pewnością dwie główne hipotezy, wokół których toczyły się przez lata spory i dyskusje na temat tego, skąd pochodzimy, zabawą nie były, za to mocno podzieliły naukowców na dwie grupy - zwolenników teorii allochtonicznej, inaczej zwanych migracjonistami i na autochtonistów. Migracjoniści stali oni na stanowisku, że Słowianie wywodzą się z Dniepru (tereny dzisiejszej Ukrainy) i to stamtąd, całkiem zresztą niedawno zawędrowali do Europy. Druga grupa - autochtoniści uważali natomiast, że przodkowie Słowian pochodzą stąd - z Europy Środkowej i tu byli obecni prawdopodobnie już od epoki brązu i żelaza. Zarówno jedną i drugą teorię trudno było udowodnić na sto procent, ale też burzliwe dzieje naszego regionu, bogate w bitwy, wojny, rozbiory, zniszczenia i pożogi, zamiast pomagać tylko zaciemniały obraz.
Współczesna nauka daje już zupełnie inne, wspaniałe możliwości. I tak można już dziś powiedzieć, że Polacy, a autorem tego zdania jest znany na świecie doktor Spencer Wellsa, amerykański genetyk i zarazem szef ogólnoświatowego Projektu Genograficznego, jaki był prowadzony ponad 10 lat temu, to mieszanka genów z całej Europy. Poczynając choćby od tych przodków, którzy 40 tysięcy lat temu przywędrowali na nasz kontynent z dalekiej Azji.
W 2013 roku polscy naukowcy pod przewodnictwem prof. Tomasza Grzybowskiego z Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy opublikowali ciekawe wyniki porównawcze na temat DNA Polaków, Czechów, Słowaków, Ukraińców i Rosjan. Pod lupę wzięli tak zwane mtDNA, czyli mitochondrialne DNA z próbek pobranych od 2,5 tysiąca osób z populacji słowiańskojęzycznej, czyli od Polaków, Czechów, Słowaków, Ukraińców i Rosjan, z których wydzielili tak zwane haplogrupy - zbiory cząsteczek mtDNA pochodzących od wspólnego przodka.
Badania te pokazały dobitnie, że, mówiąc najprościej, nosimy w sobie geny mieszkańców południowej Syberii i szerzej - mieszkańców Azji Wschodniej. Mamy też geny Żydów aszkenazyjskich - czyli tych, którzy w późnym średniowieczu przybyli do Polski z Niemiec. Około pół procenta Polaków posiada - co wydaje się wręcz niewiarygodne - swoje korzenie w Afryce Północnej. Ponadto badania pokazały, że niektórzy przodkowie z linii żeńskiej na terenach Europy Środkowej czy Wschodniej mieszkali od 4, do nawet 7 tysięcy lat temu.
Kiedy z mkolei swoje badania opublikowali w prestiżowym magazynie „Nature” uczeni genetycy, antropolodzy i archeolodzy z Centrum Geo Genetycznego duńskiego Uniwersytetu w Kopenhadze (w których to badaniach swoim wkładem mogą się też poszczycić polscy uczeni z Wrocławia), niezbicie potwierdziły się te informacje, że dzisiejsi mieszkańcy Europy Środkowej mogą mieć wspólnych przodków z Azjatami. Zgadzają się z tym również historycy i antropolodzy, dowodząc, że 5 tysięcy lat temu miała miejsce ostatnia z trzech wielkich migracji, której efektem jest właśnie taki a nie inny genetyczny obraz dzisiejszych Europejczyków.
Najpierw pierwsza migracja około 40 tysięcy lat temu spowodowała pojawienie się w Euracji ludów łowiecko-zbierackich. Efektem drugiej wielkiej migracji ludów - prawdopodobnie 8 lat temu - stała się obecność tych naszych przodków, którzy znali się na rolnictwie i hodowli zwierząt. Ostatnia migracja, ta sprzed 5-4 tysięcy lat przyniosła rozwój miast, zróżnicowanie europejskich języków, a także przodków, którzy potrafili orać ziemię i jeździć konno, a p[rzybyli właśnie wraz z napływem na nasze tereny pasterskiej ludności z Azji. To po naszych przodkach pochodzących z terenów między Morzem Czarnym a Kaspijskim część z nas ma brązowe oczy i ciemne włosy - rdzenna ludność środkowej Europy miała bowiem prawie wyłącznie zarówno jasne włosy, jak i oczy. To prawdopodobnie również po azjatyckich przodkach - mieszkańcach stepów - pojawił się w organizmach Europejczyków gen pozwalający im na trawienia mleka. Stąd też pojawiły się i takie spekulacje, że osoby, które dziś laktozy nadal nie tolerują, zapewne są potomkami rdzennych Europejczyków, a nie przybyszów z Azji.
Dziś wygląda na to, że kluczem do odkrycia tego, skąd pochodzą Słowianie jest po pierwsze zwarcie szeregów i współpraca naukowców wielu dyscyplin, a po drugie - zbadanie tak zwanego kopalnego DNA, czyli materiału genetycznego, jaki naukowcy mogą pozyskać podczas prac archeologicznych właśnie. Jeszcze do niedawna kopalnego DNA się nie badało. Uczeni się za to nie brali, być może z obaw, że uda im się odkryć coś, co, na przykład, zaprzeczy temu że Piastowie byli Słowianami, albo i inne kontrowersyjne teorie uzyskają kolejne pożywki do spekulacji. Pojawiły się też plotki, że Niemcy z kolei obawiali się, że takie badania mogą wykazać, że oni sami pochodzą od… Słowian. I, wbrew pozorom, nie są to wcale teorie wyssane z palca. Przecież to właśnie badania genetyczne potwierdziły podważaną częśto słowiańskość Prus. Analiza ok. 400 próbek DNA (baza danych portalu Family Tree DNA) pobranych od potomków dawnych mieszkańców Królestwa Prus, wyraźnie wskazała, że niemieckojęzyczni Prusowie cy byli w większości słowiańskiego pochodzenia.
Teraz, za poszukiwania piastowskich korzeni, o czym co najmniej od pół roku szeroko informują media, zabrali się naukowcy z Instytutu Chemii Bioorganicznej Polskiej Akademii Nauk na czele z profesorem Markiem Figlerowiczem, w ramach grantu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki . O ile większość historyków uznaje, że formowanie się państwowości polskiej zaczyna się od Piastów, o tyle badania genetyków, za pomocą kopalnego DNA dostarczają zupełnie nowych informacji. Projekt zatytułowany „Dynastia i społeczeństwo państwa Piastów w świetle zintegrowanych badań historycznych, antropologicznych i genomicznych” to są już właśnie owe szeroko zakrojone badania interdyscyplinarne (historyczne, archeologiczne, antropologiczne, genetyczne i genomiczne), jakie realizują Poznańskie Centrum Archeogenomiki tworzone przez trzy jednostki badawcze: Wydział Historyczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (UAM), Wydział Biologii UAM oraz Instytut Chemii Bioorganicznej PAN. Partnerem w tych badaniach jest też grupa niemieckich historyków z uniwersytetu w Münster, z prof. Eduardem Mühle na czele, specjalistą jeśli chodzi o historię centralnej i środkowo-wschodniej Europy.
Dzięki temu naukowcy po pierwsze weryfikują już istniejące teorie, a dzięki nowoczesnym badaniom mogą uzyskać zupełnie nowe spojrzenie zarówno na państwo Piastów, które w przyszłości stanie się bazą dla nowych hipotez, ale też i mogą być pretekstem do jeszcze innych, nowych badań.
W marcu tego roku kilkunastu badaczy biorących udział w tym projekcie, spotkało się w Zamku Piastów Śląskich, by w jego podziemiach szukać dowodów na temat pierwszych władców Polski. No i też po to, by zweryfikować istniejące opinie: czy Piastowie to była elita rodzimej ludności, czy może wikingowie, którzy zdobyli nasze ziemie, stając na czele Słowian? A może też przybyli z państwa wielkomorawskiego, zniszczonego przez najazdy dwieście lat wcześniej; założyli najpierw Gniezno i Poznań, a następnie państwo polskie?
Jakby tego było mało, to przecież Mieszkowi I przypisuje się też inne pochodzenia: normańskie, ruskie czy południowoeuropejskie. Skąd zatem wziął się książę, który w 966 roku (co do końca też nie jest wcale pewne) przyjęciem chrztu odwrócił bieg historii naszego państwa, włączając nas w krąg zachodnich wzorców politycznych i kulturowych?
- Nasz projekt zakłada, że znajdziemy odpowiedź na szereg pytań: pierwsze nie dotyczy samych Piastów, tylko ludności, która tu zamieszkiwała - mówił wtedy dziennikarzom profesor Figlerowicz. I dopowiadał: - Są dwie hipotezy: pierwsza - że tereny Wielkopolski i zachodniej Polski około I wieku naszej ery, czyli dwa tysiące lat temu, zamieszkiwały plemiona germańskie i sięgały aż po Wisłę. Następnie te plemiona w czasie wędrówki ludów miały się cofnąć na zachód, a w ich miejsce przyszły plemiona słowiańskie. Inna teoria mówi, że czegoś takiego nie było i ci sami ludzie, którzy w czasach rzymskich zamieszkiwali na tych obszarach, zamieszkiwali je również około X wieku, natomiast nazwy zmieniały się tylko z punktu widzenia politycznego. Czyli - germańscy władcy twierdzili, że te ziemi zamieszkują Germanie, a następnie słowiańscy władcy uznawali, że to Słowianie, podczas gdy w rzeczywistości większość ludności się nie zmieniał - mówił profesor Figlerowicz.
Naukowcy, aby rozwiać te wątpliwości pobrali próbki ze szkieletów (około stu), które pochodzą sprzed dwóch tysięcy lat, a dla porównania kolejne próbki miały zostać pobrane ze szkieletów ludzi żyjących przed tysiącem lat. -Jeżeli genomy z obu okresów nie będą się różniły, to powiemy: to była kontynuacja, ci sami ludzie zamieszkiwali te tereny w czasach rzymskich i piastowskich - tłumaczył wówczas tę metodę badań kierownik projektu naukowego, profesor Figlerowicz. Naukowcy chcieli też dowieść, czy to samo pochodzenie, co elity, mieli prości ludzie. A to dałoby orientację na temat tego, czy elity zamieszkujące przed wiekami nasze tereny były napływowe, czy wywodziły się z ludzi miejscowych, którzy wybili się dzięki swoim nieprzeciętnym zdolnościom.
Jak się okazało, nie było i nadal nie jest to łatwe zadanie. Szczątki znajdowane w grobach nie odpowiadały temu, co spodziewano się znaleźć - na przykład w trumnie, gdzie miały być szczątki jednego z piastowskich książąt, znaleziono kości kobiety. W innej - zamiast jednego szkieletu były dwa. Jeszcze inne były albo przemieszane, po wielokrotnym wcześniejszym otwieraniu i plądrowaniu grobowców, albo też same szczątki były w tak złym stanie, że znów niewiele udało się dowieść. Była też dobra wiadomość - niektóre czaszki częściowo zachowały uzębienie, a wiadomo, że to w zębach znajduje się najmniej zanieczyszczony materiał do pobrania DNA.
Naukowcy niezmiennie wyrażali nadzieję, że przede wszystkim badania kopalnego DNA pobrane ze szczątków ludzi żyjących tysiąc i dwa tysiące lat temu pozwolą w końcu jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy nasi przodkowie z dziada pradziada mieszkali tu, czy raczej skądś przybyli.
Już wstępne wyniki mogą świadczyć o tym, że DNA ludzi żyjących na terenach Polski 2 tysiące lat temu, nie różni się zasadniczo od DNA mieszkańców żyjących podówczas na terenach dzisiejszej Europy Zachodniej. To było zaskakujące, co w rozmowie z Polską Agencją Prasową potwierdził sam profesor Marek Figlerowicz, przypominając, że przeważającym poglądem dotychczas był taki, że teren między Wisłą a Odrą zamieszkiwała garstka ludzi, wyizolowana przez warunki życia w puszczy, przez co nie miała większego kontaktu ze światem zewnętrznym.
Jeśli jednak weźmie się pod uwagę informacje jakie płyną od archeologów, którzy od dawna dowodzili, że obecne tereny Polski miały wiele związków z Cesarstwem Rzymskim (świadczą o tym ciągnące się przez nasze ziemie, dobrze dowiedzione szlaki bursztynowe, czy też znaleziska w postaci luksusowych wyrobów ceramicznych, metalowych naczyń czy koralików ze szkła, jakie odkrywano w grobowcach na naszym terenie), to wygląda na to, że nie byliśmy tak odizolowani od tak zwanego wielkiego świata, jakby to się mogło niektórym wydawać.
W tych badaniach ważne jest pozyskanie wzorcowego chromosomu Y, który determinuje płeć męską - jako że mężczyźni z jednej rodziny mają identyczny chromosom Y. A zatem to ten chromosom odpowie na pytanie, czy szczątki znajdujące się w różnych grobach na terenie Polski, również i te na Wawelu, bo i w tym miejscu naukowcy kierują swoje badania: interesują ich groby pochowanych na Wawelu królów Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Zdaniem naukowców są to najlepiej zachowane szczątki w dynastii Piastów. Pobrane z nich DNA mogłoby stać się wzorcem do identyfikacji innych członków dynastii. Na wyników tych badań wciąż czekamy.
Ale też pytanie o nasze korzenie, zarówno w wymiarze indywidualnym jak i zbiorowym, pytania o to skąd pochodzą nasi przodkowie, czyje geny nosimy, a także, co za tym idzie, skąd wziął się nasz język, jest poniekąd filozoficznym pytaniem o sens naszego istnienia. O sens życia w ogóle.