Nauka poniżej poziomu gruntu
Nauka w piwnicy, w stołówce, w czytelni. Lekcje na zmiany, aż do 17.15. I 1400 dzieci, zamiast 800... - Szkoła jest za ciasna - mówi dyrektor SP 20 w Gorzowie Jerzy Koziura. Choć wie, że będzie miał problemy
- Nie będzie pan ulubieńcem w wydziale edukacji i w całym magistracie po tym tekście - mówię do dyr. Koziury. Wzdycha i odpowiada: - Bardziej niż na sympatii urzędników zależy mi na bezpiecznych i higienicznych warunkach nauki i pracy. Dziś ich nie mamy. Mówię to otwarcie. Koniec z udawaniem, że jakoś sobie poradzimy. Bo z taką liczbą uczniów i tak ciasną szkołą, nie poradzimy - wypala szczerze dyrektor.
Dłużej niż magistrat
SP 20 przy ul. Szarych Szeregów to moloch. Dziś uczy się tam ponad 1400 uczniów. A powinno - najwyżej - 800. Bo dla tylu uczniów szkołę w latach 80. zbudowano. Dlatego obecnie - w przeliczeniu na metr kwadratowy powierzchni do nauki - wielka dwudziestka to jednocześnie... najciaśniejsza szkoła w całym Gorzowie!
Koziura wyjaśnia, że z tego powodu pod sale i salki wykorzystany jest każdy kawałek powierzchni. - Uczniowie mają zajęcia w piwnicach, w stołówce, w czytelni. Zlikwidowaliśmy nawet pokój nauczycielski. Niedługo nie będzie gdzie mioteł trzymać, bo upchniemy tam dzieci. Ale to i tak za mało, więc dzielimy prace na zmiany. Lekcje są do 17.15 - wylicza niedogodności (czyli placówka jest - średnio! - czynna dłużej niż sam magistrat).
Niedługo nie będzie gdzie mioteł trzymać, bo upchniemy tam dzieci
Chcę to zobaczyć. Idziemy więc do jednej z sal w piwnicy. Jest niska, pod sufitem przelatuje jakaś rura. Pomieszczenie wygląda jak magazyn albo wózkarnia. A to klasa. Zaskoczeni wizytą uczniowie mówią „dzieeeń dooooobryyy”. - Nie powinni się tu uczyć, bo nie można robić zajęć poniżej poziomu gruntu - dodaje Koziura.
Obiecanki cacanki
Większość szefów szkół o niedogodnościach i problemach mówi anonimowo albo zastrzega dane. Dlaczego dyr. Koziura zdecydował się na taką jawność? - Bo chcę być uczciwy wobec uczniów, rodziców, załogi i wobec siebie. Poza tym miało być zupełnie inaczej... - odpowiada.
Inaczej, czyli lepiej. Rok temu urząd obiecał rozbudowę szkoły. Nie, nie sam z siebie. To rodzice napisali petycję, załatwili nawet koncepcję nowego obiektu z 12 salami. Miasto wówczas zapowiedziało: tak, będzie rozbudowa. Urząd jednak zastrzegł, że nie powiększy SP 20, tylko postawi coś na kształt filii gdzieś na terenie osiedla. Publicznie ogłoszono to podczas prezentacji planu inwestycyjnego. W szkole była radość.
Ale w sierpniu obietnica została zawieszona. Po tym, jak ministerstwo edukacji zapowiedziało reformę gimnazjów (ma je też SP 20). - Z wyliczeń urzędników wyszło, że przez reformę nie powinno nam przybywać uczniów. Czyli może być jak jest. Otóż nie, nie może. Mamy dość nauki po piwnicach. Przyszłego roku tak nie pociągniemy. Poza tym urząd nie zauważa, jak Górczyn się powiększa. Uczniów będzie nam przybywać. Gdzie mam ich pomieścić? - pyta Koziura.
Mamy dość nauki po piwnicach. Przyszłego roku tak nie pociągniemy
Rodzice murem za szkołą
Rodzice stoją za dyrektorem murem. - Ma rację. Tu jest ciasnota straszna - mówi mi ojciec pierwszoklasistki. - Wycyckali nas z tą rozbudową. A przecież było obiecane. To ile jest warte słowo urzędnika? - dziwi się mama dwojga uczniów. - Przecież to walka o dobro dzieci, a nie o gabinety dla nauczycieli. Popieram! - dodaje kolejna mama.
Od następnych słyszę mniej więcej to samo. I jeszcze podkreślenie, że przecież nie walczyli i nie zbierali podpisów o rozbudowę dla swoich dzieci - bo nowa szkoła powstałaby za kilka lat. Czyli mniej więcej dla obecnych przedszkolaków.
Na nasze pytanie o rozbudowę rzeczniczka magistratu Ewa Sadowska-Cieślak dyplomatycznie odpisała, że "obecnie nie jest możliwe formułowanie jakichkolwiek wniosków i konkretnych decyzji w zakresie rejonizacji szkół, w tym ewentualnej rozbudowy SP 20”. Czyli opłotkami potwierdziła decyzję o zawieszeniu inwestycji.
Musi być pewność
Wprost powiedział to nam za to sam dyr. wydziału edukacji Eugeniusz Kurzawski. - Na dziś nie ma decyzji o budowie czy rozbudowie. Ostatnie zapowiedzi ministerstwa dotyczące zmian w szkolnictwie są niejasne, nam szykuje się sporo szkolnych zmian i przeprowadzek. To wszystko buduje sporą niepewność. Dlatego nie chcemy budować nowego obiektu, zanim się nie upewnimy, że będzie niezbędny. Bo może uda się przeorganizować w ramach tych budynków, które już mamy? - mówi szef wydziału edukacji.
Choć i to - teoretycznie = nie przekreśla planów budowy. W budżecie na 2017 r. ma być 700 tys. zł na dokumentację inwestycji.