Nauczyciele z Pomorza szykują spór zbiorowy
Na początku stycznia ZNP poinformuje dyrektorów szkół o czasie i formie protestów. Działania te popierają rodzice z „Edukoszmaru” - nawet jeśli oznacza to odwołane lekcje. Związkowcy zapowiadają wszczęcie sporu zbiorowego, a następnie organizację strajku generalnego we wszystkich możliwych szkołach na Pomorzu.
Prezes pomorskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego informuje, że dyrektorzy placówek oświatowych o formie i terminie strajku dowiedzą się na początku roku. Z kolei gdańska Solidarność nie ukrywa, że też rozważała organizację strajku, ale zostanie przy łagodniejszych formach protestu. Wszystko przez planowaną reformę oświaty, która zakłada m.in. likwidację gimnazjów.
- W okręgu pomorskim odprawa z prezesami oddziałów ZNP odbędzie się 2 stycznia br. Otrzymają oni wtedy stosowne dokumenty do wszczęcia procedur sporu zbiorowego - zdradza Elżbieta Markowska, prezes pomorskiego ZNP.
Przekonuje, że innego wyjścia związek nie miał, bo mimo protestów resort edukacji nie wycofał się z wprowadzania reformy oświaty. Związkowcy od początku reformy nie chcą, bo - ich zdaniem - oznacza ona spadek jakości nauczania, chaos w szkołach i zwolnienia ponad 30 tys. nauczycieli. Domagają się też większych pieniędzy na oświatę.
Na razie nie wiadomo, jak dokładnie ten spór zbiorowy ZNP, a następnie strajk generalny w szkołach miałby wyglądać, ale wszelkie możliwe formy protestu już poparli rodzice uczniów z Inicjatywy Zatrzymać „Edukoszmar”.
- Ponieważ dotychczasowe, merytoryczne argumenty nie przemawiały do władzy, te finansowe też trafiały w próżnię, może już jest czas, by wykorzystać argument siły, czyli strajk generalny. Myślę, że pokaże on ogromną determinację nauczycieli - mówi Anna Kacmajor, jedna z założycielek trójmiejskiej Inicjatywy Zatrzymać „Edukoszmar”. - Taki strajk dla rodziców to oczywiście okropna niewygoda. Na razie nie wiemy, czy nauczyciele zabarykadują się w szkołach czy może wpuszczą uczniów np. do świetlic, ale mamy świadomość, że ich działania muszą być dotkliwe, by były skuteczne.
Na Pomorzu są samorządowcy, którzy od protestów nikogo odwodzić raczej nie będą. Np. wiceprezydent gdańska Piotr Kowalczuk na wieść o sporze zbiorowym szybko wystosował apel „do pań dyrektor i panów dyrektorów o natychmiastowe i skuteczne informowanie rodziców o wszelkich działaniach, które będą podejmować związkowcy, a które mają wpływ na organizację i przebieg procesu edukacyjnego”.
Nad organizacją strajku zastanawiali się też członkowie gdańskiej Solidarności. Przewodniczący sekcji oświaty i wychowania nie ukrywa, że „S” wśród 2,5 tys. członków przeprowadziła ankiety, w których pytała m.in. czy są „za” czy „przeciw” reformie i czy są gotowi, by przystąpić do strajku.
- Ankiety przeprowadziliśmy w związku z różnymi postawami ludzi oświaty w stosunku do projektów ustaw. Pokazały nam one, że zdania rzeczywiście są podzielone. Nie chcę podawać liczby tych, którzy chcą strajkować. Mogę jednak powiedzieć, że nie ma czynnej większości do akcji strajkowych - mówi Wojciech Książek. - Raczej skłaniamy się do form „pozaszkolnych”, np. pikiet organizowanych w soboty lub w godzinach popołudniowych, albo do odejścia od wypełniania rozmaitych „papierkowych” obowiązków czy do form strajku włoskiego. Część nauczycieli twardo stoi na stanowisku, że po prostu nie wypada odejść od tablicy. Wielu jest też za tym, by reformę odłożyć o rok.
Tymczasem resort edukacji pozostaje nieugięty - planuje, że jeszcze w tym roku ustawy trafią na biurko prezydenta RP.
- Senat przyjął uchwalone przez Sejm ustawy wprowadzające zmiany w systemie oświaty. Ustawy o reformie edukacji zostaną skierowane do podpisu prezydenta RP - informują pracownicy biura prasowego MEN.