Natalia Rak, światowej sławy twórczyni street artu, namalowała mural na budynku przedszkola w Radomiu. - Malowanie daje mi wolność -mówi

Czytaj dalej
Fot. Marcin Genca
Marcin Genca

Natalia Rak, światowej sławy twórczyni street artu, namalowała mural na budynku przedszkola w Radomiu. - Malowanie daje mi wolność -mówi

Marcin Genca

Natalia Rak to światowej sławy artystka street artu, absolwentka Liceum Plastycznego w Radomiu oraz Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Jej najsłynniejszy mural to dziewczynka podlewająca konewką drzewo, rosnące przy kamienicy w Białymstoku. Dziś prace jej autorstwa zdobią ściany na kilku kontynentach.

Jak pracuje się kilkanaście metrów nad ziemią?

Czuję się jak w niebie (śmiech). Jest przestrzeń, świeże powietrze, a ja jestem wolna i szczęśliwa. Skupiam się tylko na malowaniu. Zamykam się w swoim świecie i robię to, co potrafię najlepiej. Rysuję kontury, wypełniam je kolorem, mieszam barwy, patrząc na wzorzec muralu. Mogę tak pracować całymi godzinami. Są dni, że schodzę z podnośnika może ze trzy razy.

Widziałem jak pani maluje. Szybko, ale z precyzją, od razu zauważa się świetne wyczucie perspektywy i wspaniały dobór kolorów. Naprawdę wielki talent!

Zawsze mówię, że to ciężka praca, a nie talent. Talent ma się może w wieku 9 lat, kiedy zauważa się swój potencjał artystyczny, ale później trzeba ciężko pracować.

To ile lat tak pani ciężko pracuje?

Od dziecka. Już jako kilkulatka bardzo lubiłam rysować, malować, tworzyłam rozmaite wycinanki i kolaże, które rodziły się w mojej wyobraźni. Naturalną drogą była pójście od liceum plastycznego w Radomiu, później przez rok uczyłam się w Kielcach, następnie studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Cały ten czas przemalowałam (śmiech). Wtedy najbardziej obawiałam się dużych płócien, a wszyscy przekonywali mnie, że tak się łatwiej maluje. Nie mogłam się jednak przemóc, największy obraz, jaki namalowałam na studiach miał niewiele ponad metr...

... a skończyło się na malowaniu ścian.

(śmiech) Ze ścianami było podobnie. Zaczynałam od garażowych czy pustostanów i też nie było łatwo. Na przykład nie radziłam sobie ze sprayem. Były łzy nieporadności i muszę przyznać, że nadal jest mi dość ciężko operować sprayem, ale przy tak dużych powierzchniach nie ma to już takiego znaczenia.

Skąd w ogóle pomysł na tworzenie murali?

Mój narzeczony od lat zajmuje się street artem. Studiowaliśmy razem i kiedy patrzyłam na niego, to stwierdziłam, że idzie mu to tak łatwo, że może i ja spróbuję. Wzięłam jego farby i spraye i zaczęłam próbować. Wcale nie były to łatwe początki, wręcz przeciwnie, ale nie zniechęcałam się. Wszystkie prace publikowałam na swoim blogu. Po studiach przenieśliśmy się do Warszawy, bo uznaliśmy, że tam będzie najłatwiej wystartować. W bardzo krótkim czasie znalazłam zatrudnienie jako grafik. Niestety, praca etatowa nie pozwalała na swobodną realizację tego, co ma w duszy artysta malarz. Z braku czasu robiłam może jedną - dwie pracę na rok. W międzyczasie pomalowałam jakąś niezbyt dużą ścianę. Moje prace zauważył na blogu znany francuski artysta i zaprosił mnie na festiwal street artu w Fleury-les-aubrais we Francji. Wtedy musiałam naprawdę wybrać co naprawdę chcę robić w życiu. Zrezygnowałam z pracy i rzuciłam się na żywioł. W tamtym czasie wydaje mi się, że w ogóle nie było kobiet w street arcie, więc zaproszenie dziewczyny z Polski, która maluje murale, wzbudzało zainteresowanie środowiska.

Kiedy to było?

Festiwal we Francji był w 2013 roku, a więc pięć lat temu. Jak na karierę artystyczną to bardzo szybki strzał. Teraz mam więcej zaproszeń niż narzeczony (śmiech), muszę nawet odmawiać. Przez te pierwsze lata tworzyłam jednak za darmo, organizatorzy opłacali mi tylko przelot czy hotel, ale nie miałam z tego żadnych pieniędzy. Miałam za to duże oparcie w rodzinie i narzeczonym. Plusem były wyjazdy do różnych miejsc w Europie, a potem na świecie. Malowałam na przykład w Australii, na Hawajach, czy Nowej Zelandii. Zapraszano mnie do tylu miejsc, że już nie liczę miast, ale operuję kontynentami.

I jak wrażenia? Było co oglądać?

Zazwyczaj to oglądam lotnisko i ścianę (śmiech). Szczerze mówiąc, jestem na tyle pochłonięta pracą, że nie bardzo mam kiedy zwiedzać i oglądać. Na przykład w Australii został mi na to w sumie jeden dzień, więc pojechałam do parku narodowego, aby zobaczyć w naturze misie koala.

Jeździ pani z narzeczonym czy sama?

Zdarza się, że zapraszają nas oboje i wtedy jest fajniej, ale zwykle tworzę sama. Nie mam asystentki, ale w sumie nawet chlubię się tym, że wszystko robię sama.

Co jest najtrudniejsze w tworzeniu murali?

Wbrew pozorom, bardzo dużo rzeczy jest trudnych. Na przykład zachowanie proporcji, ale też odpowiednia kompozycja i rozmieszczenie detali. Ponieważ pracuje się całymi godzinami na małej platformie, a do zamalowania są dziesiątki metrów kwadratowych ściany, to często bolą ręce i nogi, a kręgosłup jest bardzo obciążony. Sprzęt jest często zawodny, wiele razy utknęłam gdzieś na ścianie z powodu awarii podnośnika. No, ale taki jest już urok murali.

Jak reagują mieszkańcy różnych krajów na pani prace?

Mam naprawdę dość pozytywne i kolorowe prace, według mnie mają dość optymistyczny wydźwięk, ale mimo wszystko zawsze znajdzie się ktoś, kto jest oburzony jakimś drobnym detalem, albo widzi w moim projekcie odbicie swoich problemów życiowych i to mu się nie podoba.

Przemalowywała pani?

Kilka razy musiałam zrezygnować z jakichś szczegółów, ale generalnie bronię swoich prac i mówię, że najpierw namaluję tak, jak zaprojektowałam, a potem ewentualnie możemy coś zamalować. Takie poprawki są jednak rzadkością. Pamiętam, że na Hawajach kobieta, którą malowałam, miała mocno odsłonięte ramię i tak stałam się propagatorką prostytucji (śmiech). Podobno na tej samej uliczce był dom publiczny, o czym nie wiedziałam, no i pewien pan dopatrzył się w mojej pracy reklamy tego właśnie przybytku. Tymczasem ja, nieświadoma niczego, malowałam sobie Matkę Naturę. Generalnie nie mam problemów z ukazywaniem ludzkiego ciała w moich pracach, ale uważam, że nie przekracza to granic dobrego smaku. Z kolei w Moskwie, gdzie mimo jej całej nowoczesności, murale są nadal socrealistyczne, tworzyłam Amorka, który strzela z pistoletów. Gdy go malowałam, jakieś panie, idące chodnikiem z siatkami pełnymi zakupów, bardzo się wzburzyły tym rysunkiem. Wygrażały mi pięściami i coś tam do mnie krzyczały po rosyjsku. Pomachałam im i uśmiechałam się promiennie. Dobrze, że pracuję w słuchawkach, słuchając muzyki.

Czego słucha artystka street artu?

Nie jest to muzyka radiowa, raczej hip-hop, r’n’b, trochę elektronicznej. Mam ulubioną playlistę, która towarzyszy mi na całym świecie. Skończyłam też szkołę muzyczną i lubię oryginalne brzmienie różnych instrumentów, nawet przetworzone w bardziej nowoczesnej formie.

Skąd biorą się pomysły na pani prace?

Lubię sugerować się miejscem, w którym mam tworzyć. W Radomiu, gdzie ostatnio malowałam ścianę (zresztą tuż obok mojej dawnej szkoły plastycznej) przedszkola imienia Juliana Tuwima, stworzyłam postać z jego wiersza, czyli Dyzia Marzyciela. Bardzo często sięgam po motywy literackie, mitologiczne, często biorę jakiś pomysł z życia. Czasem po prostu coś chodzi mi po głowie. Staram się, aby w każdej pracy było coś charakterystycznego. Uwielbiam oglądać stare fotografie, ilustracje w wydawanych dawniej książkach, często inspirują mnie komiksy Marvela oraz prace wybitnych artystów, jak Witkacy, Jacek Malczewski, ale też Norman Rockwell czy Hans Rudolf Giger.

Może pani zdradzić jak powstaje mural, tak krok po kroku?

Przygotowując jakąś pracę najpierw oglądam multum zdjęć, inspiruję się też pracami innych artystów. Robię też sesję zdjęciową. Na przykład, tworząc radomskiego Dyzia Marzyciela wykupiłam wszystkie możliwe słodkości w całej okolicy (śmiech). Robiłam zdjęcia lizakom, babeczkom, czekoladkom, ciastkom, żebym potem wiedziała jak one wyglądają w rzeczywistości. Potem biorę się za szkice. Rysuję je w programie graficznym, najczęściej za pomocą kolażu zdjęć i rysunków. Potem to odpowiedni skaluję, czasem wykorzystuję projektor multimedialny, aby zobaczyć czy całość dobrze wygląda na ścianie. Malując, korzystam z małych rysunków, które mam zawsze przy sobie i na których widać wszystkie detale i kolorystykę.

Ile trwa wykonanie muralu?

Zwykle malowanie ściany trwa od 5 do 10 dni. To taki optymalny czas. Większość festiwali street artu trwa przez kilka dni lub tydzień, a każdy organizator chce, żeby murale powstawały jak najszybciej, a najlepiej na już. Wtedy wszystkie projekty i pomysły muszą być siłą rzeczy zawężone do takiego czasu. Muszę też wziąć poprawkę na pogodę, na przykład ewentualne ulewne deszcze. Ponieważ zawsze maluję sama, to muszę być bardzo szybka. Maluję około pięciu dużych ścian rocznie.

Teraz to pani wybiera miejsce pracy. Tym razem jaki to będzie kontynent?

Faktycznie, nawet nie pamiętam, żebym gdziekolwiek musiała wysyłać gdzieś swoje zgłoszenie, raczej czekam na zaproszenia i one przychodzą w dość dużych ilościach. Już zimą mam kalendarz zapełniony na tyle, że planuję jedną ścianę miesięcznie. Ubolewam nad tym, że wszystkie ciekawsze artystycznie zaproszenia przychodzą latem, a ja mam już zarezerwowane terminy. Najbardziej mi szkoda, gdy muszę odmawiać. Najbliższą ścianę będę robić w Berlinie na pięciopiętrowej kamienicy. Potem rozważam jeszcze zaproszenia z USA.

Przepraszam, ale ciśnie mi się na usta pytanie: czy z tego da się wyżyć czy raczej ma pani po prostu dość minimalistyczne potrzeby?

(śmiech) Zawsze traktowałam to, co robię jako inwestycję, ale z roku na rok podwyższam stawki. Tylko mój narzeczony zwraca mi uwagę, że niepotrzebnie zaokrąglam w dół (śmiech). Proszę zwrócić jednak uwagę na to, że to, co zarobię latem, musi mi wystarczyć na cały rok. Obrazy nigdy nie były towarem pierwszej potrzeby. Mogę je malować przez całą zimę, a i tak sprzedaję tylko kilka. Na szczęście mieszkam teraz w małym mieście, dlatego nie mam dużych wydatków. Liczę, że w końcu będę zarabiać jeszcze więcej, żeby rzeczywiście rekompensowało mi to moją ciężką pracę. Na ślub moich marzeń nie mam ani czasu, ani pieniędzy (śmiech).

MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA radom@echodnia.eu lub Facebook.




Zobacz TOP 15 miejsc w regionie radomskiem okiem satelity




POLECAMY RÓWNIEŻ:



Tych aut lepiej nie kupujcie. Albo już szukajcie mechanika




Jak zmieniły się gwiazdy na przestrzeni lat? [ZDJĘCIA]






Czy zdałbyś egzamin na prawo jazdy? Rozwiąż test! [10 ZDJĘĆ - QUIZ]




Którzy Polacy piją najwięcej alkoholu? [LISTA ZAWODÓW]





Najseksowniejsze imiona. Zobacz czy jesteś na liście!




Piłeś? Sprawdź, kiedy znów możesz wsiąść za kółko










Marcin Genca

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.