W latach siedemdziesiątych jeden z największych polskich publicystów politycznych Juliusz Mieroszewski pisał, że wyborców nie porusza tak wizja telewizora kolorowego w każdym domu, jak wielka idea. Pamiętacie Państwo, co wtedy znaczyło mieć telewizor kolorowy, nie tylko w Polsce, ale i na całym europejskim Zachodzie? Dlatego od dawna piszę, że 500+ jest dobre i jest przełomowe. Wyborcy w Polsce z tego na pewno nie zrezygnują, ale tak naprawdę ludzi ruszy tylko patetyczna sprawa, idea.
Dlatego trwale nie zadziałała Tuskowa „ciepła woda w kranie”, która miała być troszkę autoironiczną obietnicą zapewnienia wszystkim świętego spokoju i podstawowych dóbr. I dlatego dzisiejszy premier zwołuje konferencję o smogu - smog za oknami jak diabli - i smog nawet w Krakowie nie żre. Dlatego nie mogę znaleźć tematu do pisania poza jednym: dobre imię Polski na świecie. Bo dziś nie działa nawet ludzka zwykła zazdrość - nas już nie interesują nawet wielkie premie ministrów. Po prostu nic, tylko przeszłość, wojna, stosunki polsko-żydowskie.
Dyskusja o wojnie i historii jest polską specjalnością. Nie ma wielu państw we współczesnej Europie, w których mogłaby się odbyć w oparciu o tak wielkie emocje. Dużo by pisać, dlaczego Polacy są tak nienasyceni historią. Jest jej relatywnie dużo w szkolnych podręcznikach, muzea powstają jak grzyby po deszczu, dodatki do magazynów drukowanych roją się od historycznych artykułów. Jednak nam ciągle mało. Jest też jednak trend szerszy: poszukiwania tożsamości przez współczesne społeczeństwa, które straciły je, same porzucając korzenie, porzucając religię, która dawała im poczucie wspólnoty. W miejscu religii pojawia się nacjonalizm - nowa religia mówiąca, że naród jest ponad wszystkim. W takim ujęciu, które dzisiaj kiełkuje w Polsce, ale też wielu państwach Zachodu, nie ma miejsca na dyskusje o przeszłości - ta musiałaby się składać z plusów i minusów. Tymczasem jest zapotrzebowanie na pozytywną opowieść, wątpliwości są karane jak odstępstwo, jak zdrada. Te dwa czynniki: powroty do historii i nacjonalizm bardzo łatwo przyjmowane są przez społeczeństwa - ludzie biedni, bogaci, klasa średnia i inteligencja, zmęczeni swoją sytuacją chętnie przyjmują taką logikę.
Wizja samochodów elektrycznych nie oderwie ich od snu wieczorem, gdy śledzą kolejne debaty w telewizji - ale wirtualna walka za Ojczyznę - tak. Jest wielka idea, jest poczucie zaatakowanej Polski. Wszystko to gdzieś podszyte naprawdę szlachetnymi emocjami. Takie są dzisiejsze skołatane społeczeństwa.