NASZE KRESY. To był przecież Dziki Zachód. Oni jako pierwsi przyjechali. Szukali spokoju
W szprotawskiej bibliotece otwarto niezwykłą wystawę. „Moja droga” pokazuje niezwykłe i dramatyczne losy ludzi, którzy trafili do Szprotawy i okolicznych miejscowości tuż po zakończeniu II wojny światowej. Oddajmy glos świadkom tamtych wydarzeń...
Tadeusz
Urodziłem się w 1938 roku w Michalewicach pow. Rudki, woj. Lwów. Michalewice to wieś przedzielona rzeką Wiszenką i połączona mostem. We wsi był kościół, cerkiew, sklep zwany kuropatwą, szkoła, pałac z parkiem i folwark. (…) Życie było ciężkie, nie było prądu oraz żadnych urządzeń, jakie znane są dzisiaj. Wszystkie prace wykonywane były ręcznie. (…) Do Polski jechaliśmy koleją, wagonami towarowymi, po cztery rodziny w jednym wagonie. Jechaliśmy około jednego miesiąca. W marcu 1946 r. dotarliśmy na ziemie odzyskane, a konkretnie do Szprotawy.
Pola
Urodziłam się na Wołyniu w miejscowości Porespa. Była to osada, gdzie mieszkali Polacy i Ukraińcy, były sklepy, kościół, szkoła i urzędy.
Cała rodzina to rodzice, dwie siostry, brat i ja - najmłodsze dziecko. (…) Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy wyznaczeni do wywiezienia na Sybir. Trzeba było uciekać.
Po naradzie rodzinnej wujek odwiózł nas furmanką do traktu Kowel-Lublin. Zaopatrzył nas w bimber, co było najlepszym pieniądzem w tamtych czasach. (…) W styczniu 1946 r. wyjechaliśmy na tzw. ziemie odzyskane. Wieś nazywała się Ebersdorf, dzisiaj Dzikowice.
Longina
Ojciec mój był oficerem Wojska Polskiego. Ojciec służył w wojsku od 23.08.1939 r. Wraz z wybuchem wojny brał udział w kampanii wrześniowej w Polsce od 1.09.1939r.-22.09.1939r. W obronie Lwowa, gdy został internowany przez Radziecką Armię Czerwoną i przetrzymywany jako jeniec wojenny w Starobielsku przez okres dwóch lat. (…) Powracają wspomnienia opowieści rodziców z tamtych dni. Okna były okratowane, drzwi zaryglowane i pod konwojem uzbrojonych żołnierzy. Wieźli nas w nieznane. Raz dziennie na postoju, żołnierze otwierali wagony, aby ludzie mogli wyjść za potrzebą fizjologiczną. (…) Pod koniec 1955r. do Usoliec Sybirskoje przyjechał przedstawiciel Ambasady Polskiej i przekazał nam radosną informację, że jest zgoda dla Polaków na powrót do ojczyzny i dokonywał zapisów. Do Polski powróciłam wraz z rodzicami i siostrami jako repatriantka 8.12.1955 r.
Leon
W 1946 r. urodziłem się jako pierworodny syn. Czasy dla gospodarza były trudne, jak opowiadali rodzice. Podatki były bardzo wysokie. W nocy nachodzili dom partyzanci, którzy chcieli obalić władzę radziecką - żądali jedzenia i innych rzeczy codziennego użytku (np. obuwie, odzież). Druga grupa to ci, co ścigali partyzantów. Następna grupa to byli tacy, co podszywali się pod partyzantów. (…)
Po kilku godzinach ruszył pociąg w nieznanym kierunku. Wiem z opowiadania rodziców, że co jakiś czas był postój. Otwierano wagony i sprawdzano stan ludzi (czy wszyscy żywi). Była donoszona woda. Ojciec zawsze starał się wyjść i coś od przekupek na stacji kupił do jedzenia.
Wiem, że przed Wielkanocą dojechaliśmy do Krasnojarskiego Kraju. Uzurskiego rejonu miejscowości Uczum. (…) Jesienią 1955 r. otrzymaliśmy wiadomość, że możemy wyjechać do Polski. Należy podkreślić, że po śmierci Stalina (marzec 1953 r.) sytuacja nasza materialna uległa znacznej poprawie.
Olga
Jestem Sybiraczką wywiezioną wraz z Mamą i Babcią do Kazachstanu w kwietniu 1940 roku. (…) Pochodzę z rodziny oficerów
Wojska Polskiego. Mój Ojciec i Dziadek, mąż Babci, w nieznanych dla nas okolicznościach zginęli - nie żyją. W nocy z 13 na 14 kwietnia 1940 r. do naszego domu przyszli NKWD-ści. (…) Jechaliśmy długo, wciąż na wschód, nie wiedząc, gdzie tej jazdy kres. Któregoś dnia ktoś powiedział, że jedziemy do Kazachów, ktoś inny powiedział, że do kozaków za Ukrainę. (…) Okolica była stepowa, płaska jak stół w Kazachstanie za Uralem w azjatyckiej części Rosji. Było tak płasko, że stojąc na nasypie kolejowym, widać było wieś oddaloną o osiem kilometrów. Nie było tu lasów. Początkowo osiedlono nas do ziemlanek razem z tubylczą ludnością - Kazachami.
Gizela
Jestem autochtonką, urodzoną tuż przed wybuchem II wojny światowej w Kurowicach w okolicy Głogowa. Tam, a także w Nielubi niedaleko Głogowa, spędziłam lata dziecięce. W 1944 roku moja rodzina, składająca się z ośmiu osób, przeprowadziła się do wsi Kartowice pod Szprotawą, gdzie rodzice pracowali jako najemcy w dużym gospodarstwie rolnym. (…)
o opuszczeniu Kartowic przez wojska radzieckie zaczęły osiedlać się we wsi rodziny ze wschodu (mówiono: „zza Buga”). Wtedy już uczęszczałam do czteroklasowej polskiej szkoły w Kartowicach.
Potem dalszą naukę kontynuowałam w Szprotawie. (…) Cała moja rodzina wyjechała do Niemiec i tam się osiedliła. Ja tymczasem umacniałam swoje korzenie w Szprotawie, wychodząc w Polsce za mąż, a później wychowując syna i córkę.
Zdzisława
Rok 1946, Rudki koło Lwowa. Moja mama z trójką dzieci musi wyjechać, jak to wtedy określiła, z Polski do Polski. Ojciec zaginął bez wieści w Samborskim więzieniu. Pakują nas do pociągu towarowego. Jedziemy kilka tygodni w nieznane. (…) Zostawiam wielki świat i marzenia. Lecz nie wracam sama, wracam z nim. Czas płynie, po drodze kończę kurs pedagogiki. Kolejne lata to praca i wychowanie trójki dzieci. Czas mija nieubłaganie, po drodze szczęścia i nieszczęścia. Ciągła ucieczka od samotności.
Te pierwsze dni
W lutym 1945 roku przez ziemię szprotawską pod naporem sowietów wycofywała się m.in. niemiecka dywizja grenadierów pancernych Grossdeutschland, a wschodnie flanki Szprotawy ufortyfikowano od stacji kolejowej po strzelnicę.
Walki o miasto trwały około czterech dni. Stacja oraz zabudowa ul. Kożuchowskiej zostały zrównane z ziemią przez radziecką artylerię.
Zburzonych zostało ponad 55 procent zabudowań, w gruzach leżały zabytkowe kamieniczki rynku i zakłady pracy. 1 czerwca 1945 roku w Szprotawie mieszkało 450 Polaków i 1530 Niemców. W roku 1950 mieszkańców było nieco ponad 6 tys.