Nasz polski kocioł frazesów pełny... Rzecz o wartościach
Zauważył Pan, że funkcjonować zaczyna pojęcie „polski kocioł”? Znany niegdyś z anegdot literackich, teraz bywa poręczny, bo wypełniany złymi emocjami i frazesami, jest łatwym usprawiedliwieniem wszystkiego. Nie pomagają politycy, nie pomagają media, doszło do tego, że człowiek z człowiekiem niechętnie na społeczne tematy dyskutuje. Jak mobilizować własne siły?
Może całkowicie prywatnym pielęgnowaniem własnych wartości? Jeśli się je naprawdę posiada i chce się je zachować. Takie osobiste rachunki sumienia i własna czujność może uodpornią nas na propagandę?
Zgodnie z tym założeniem, powiem o sobie.
Bo co to w ogóle są wartości? To konglomerat zasad, które przyrzekłem sobie realizować w życiu. I to według różnych wzorców: katolickiego, patriotycznego, zawodowego, czyli artystycznego. One składają się na moją osobowość i na mój stosunek do świata. Nie tylko dekalog - bo dekalog o sztuce np. niewiele mówi.
Mój wzorzec zawodowy musi więc zasady uściślić. Przykładowy dylemat: na ile mogę w utworze artystycznym ujawnić swoje prywatne życie, życie moich najbliższych? Przecież to np. ukochana osoba w chwili największej intymności wyszeptała mi coś do ucha, a ja z tego robię dialog dla aktorki?
To są wątpliwości prawdziwe filmowca, pisarza, autora, dramaturga. Pisarz może rzecz potraktować bardziej opisowo, ale dramaturg przekazuje dialog. A więc problem jest.
I tu musiałem sobie postawić progi i zasady spoza dekalogu. Bo to nie jest przecież „fałszywe świadectwo”. To jest po prostu świadectwo! W imię sztuki… ujawniam prywatną prawdę. Czy to warto?
Z takich właśnie „koszyków” i „podkoszyków” tworzy się mój system wartości. I on jest stały: nie ma tak, że w przyszłym roku to może inaczej pomyślę?
System wartości jest wielkością stałą. Jest kośćcem, na którym upina się za każdym razem nową obudowę. To tylko polityk potrafi powiedzieć nagle, że „naród jest ponad prawem”. A każdy powie, że prawo jest wartością nadrzędną. Może ten pan polityk też kiedyś tak myślał, ale nagle koniunktura zmieniła mu zdanie, więc sam stał się bezwartościowy. Bo ważniejsze jest swoje życie ułożyć podług wartości. To jest trudniejsze, to jest mozół.
A wartości patriotyczne? Co dla mnie jest patriotyzmem? To, że żyję w tym kraju. A mógłbym tu nie być. Może dzisiaj taka zasada jest mniej kategoryczna, przecież tyle jest możliwości wyjazdu!
Ja od lat miałem takie możliwości. Mógłbym już dawno mieszkać gdzie indziej, a moje dzieci byłyby już dzisiaj np. tylko anglojęzyczne. I nie przysparzalibyśmy dóbr kulturze polskiej, tylko innej. Ja tak o tym myślę. Zawsze wiedziałem, że ci, którzy wyjechali za granicę, już nie są patriotami.
Bo to, że jeszcze ja, ale przecież moje dzieci? Wybieram za nie? Ale to była moja decyzja, kiedyś tam. Wiedziałem, że chcę i będę żyć w tym kraju i to uważam za objaw patriotyzmu. Mówić językiem polskim. Propagować na świecie kulturę polską. I tu, tylko tu… bulić podatki. To jest patriotyzm. I ja się tego trzymam i byłem temu zawsze wierny.
A miałem możliwości i to w najgorszych czasach! Iluż to Polaków w styczniu ’82 dostało paszport? Niewielu. A ja dostałem. Czterech aktorów Starego Teatru plus zespół techniczny otrzymał paszporty, bo były wcześniej zawarte kontrakty, do Argentyny. Połowa zespołu technicznego wprawdzie pozostała w Niemczech, ale artyści wrócili.
Jaruzelski nam dał paszporty, żeby udowodnić światu, że nic się nie stało. I pierwszymi zespołami, które wówczas wyjechały, to była Sinfonia Varsovia, Mazowsze i Teatr Stary.
Jechaliśmy z „Nastazją Filipowną” i z „Emigrantami”. Do Buenos Aires. Jak miałem paszport, to i do Włoch mogłem pojechać. Mogłem zostać i nie mówię, że tak ostentacyjnie, jak Mrożek, choć mogłem i tak, ale na zasadzie przedłużania kontraktu i w ten sposób przedłużania ważności paszportu.
Tak robili na przykład ludzie od Grotowskiego. A ja miałem kontraktów we Włoszech bardzo dużo. I szkoły, i teatry, mogłem oczywiście przy każdym przedłużeniu opłacać się Pagartowi, bo jemu się płaciło 20 procent.
Tam można by siedzieć długo. Dzieci ściągnąć do szkoły, tak nieraz muzycy robili, zresztą jak miałeś dłuższy kontrakt, to było takie prawo, że rodzina mogła do Ciebie przyjechać. Ale wiedziałem, że wrócę. To jest patriotyzm… dla mnie. W związku z tym ja mam prawo do krytyki swojego kraju. Po to, żeby było lepiej. Po to, że to mnie dotyczy i mnie jest bliskie. Tylko tyle.
Notowała:
Maria Malatyńska