Nasz polski biskup na Krymie
Ksiądz Jacek Pyl, biskup pomocniczy diecezji odesko-symferopolskiej, rezydujący w Symferopolu na Krymie, opowiada o pracy duszpasterskiej wśród katolików na Ukrainie
W roku ubiegłym ksiądz biskup świętował 30-lecie ślubów wieczystych w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Tyle jest innych zakonnych zgromadzeń misyjnych, dlaczego akurat Oblaci?
Ze Zgromadzeniem Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej zapoznała mnie siostra zakonna Leokadia, moja katechetka z podstawówki. To właśnie ona zadała mi w ósmej klasie pytanie: „Od dłuższego czasu obserwuję, jak służysz do mszy świętej. Czy nie myślałeś, aby zostać księdzem?” „Tak, kiedyś w dzieciństwie myślałem o tym, ale potem mi to przeszło” - odpowiedziałem. -Jednak pytanie zadane przez siostrę Leokadię nie dawało mi spokoju. Siostra zapoznała mnie więc z oblatami w Siedlcach i w Kodniu. Pamiętam z tych czasów ojców Rucińskiego, Miczko i Leonarda Głowackiego. W końcu podjąłem decyzję, aby na całe życie poświęcić się Bogu i wstąpiłem do Niższego Seminarium Duchownego OMI w Markowicach, a potem dalej do nowicjatu na świętym Krzyżu koło Kielc, gdzie też złożyłem pierwsze śluby zakonne. Było to 8 września 1982 roku. Proszę sobie wyobrazić, że śluby wieczyste także miałem 8 września, tyle że cztery lata później. Święcenia kapłańskie natomiast 20 czerwca 1988 roku w Obrze koło Wolsztyna. Święceń udzielał mi ksiądz biskup Jerzy Stroba.
W roku 1990 rozpoczął ksiądz biskup pracę duszpasterską na Ukrainie i jest tam do dziś. Dlaczego akurat Ukraina?
Mogę powiedzieć, że moje powołanie do pracy na Wschodzie kształtował Pan Bóg już od dzieciństwa. Dlaczego tak sądzę? Lubiłem język rosyjski, a z rówieśnikami z ZSRR pisaliśmy nie raz i nie dwa na tematy religijne. Tak naprawdę to zaczęło się od tego, że jedna Rosjanka z Solikamska napisała mi, że dla niej Bóg to Leonid Breżniew, bo daje jej prace, ubiera i karmi. Był to dla mnie szok. Marzyłem, aby spotkać prawdziwego Rosjanina i opowiedzieć mu o Bogu. Kiedyś przyśniło się nawet takie wydarzenie i byłem bardzo szczęśliwy. Po przebudzeniu, żałowałem, że to tylko sen. W jakiejś mierze sen jednak się spełnił. Po święceniach pracowałem na Świętym Krzyżu koło Kielc. Do sanktuarium przychodziły liczne wycieczki. W początkach pieriestrojki zaczęli przyjeżdżać Rosjanie, Ukraińcy i inni mieszkańcy ZSRR. Starałem sie oprowadzić każdą z grup po naszej świątyni i każdemu darowałem Biblie w języku rosyjskim. Marzyłem jednak o pracy w Rosji, ale Pan Bog posłał mnie na Ukrainę i tak zostałem. Można więc powiedzieć o powołaniu w powołaniu, tym bardziej, że moja rodzina nie miała żadnych korzeni na Wschodzie. Urodziłem się w Garwolinie, a dzieciństwo spędziłem we wsi Podłęż. Rodzice do tej pory żyją i są praktykującymi katolikami.Należą do Trzeciego zakonu franciszkańskiego.
Ksiądz biskup rezyduje obecnie w Symferopolu, na Krymie. Są tam teraz Rosjanie. Może ksiądz biskup opowiedzieć o swojej posłudze, życiu na Krymie?
Zacznę od tego, że w kościele nie zajmujemy się polityką. Modlimy się za to o miłość braterską i pokój. Większość rodzin jest bowiem mieszana, czyli są to małżeństwa rosyjsko-ukraińskie. Ludzie cieszą sie, że nie ma wojny na Krymie, że aneksja odbyła się bez przelewu krwi. Mówią, że im wszystko jedno jaka władza, byleby był spokój. Ci, którzy nie mogli się pogodzić z obecną sytuacja na Krymie wyjechali na Ukrainę. Niektórzy w ich miejsce przyjechali z Donbasu, gdzie toczy się wojna. Jak żyje się obecnie na Krymie? Doświadczamy wiele trudności. Krym do tej pory żył z turystyki. W sezonie letnim przyjeżdżało dużo turystów, przeważnie z Ukrainyi Białorusi. W samej Eupatorii i okolicy było 108 sanatoriów. Obecnie, po aneksji Krymu przez Rosję, turystyka upadła w związku z sankcjami Zachodu. Przyjazd tutaj utrudnia granica krymska i wygórowane ceny produktów żywnościowych, które wysokością dorównują cenom w Moskwie. Nie ma bowiem transportu naziemnego, tylko powietrzny lub przez cieśninę Kerczeńską, drogą morską. Może zmieni się na lepsze po ukończeniu budowy mostu przez cieśninę w Kerczu. Jeśli chodzi o posługę religijną, muszę powiedzieć, że niektóre parafie mają bardzo złe warunki dla sprawowania Eucharystii. W Sewastopolu msza święta odprawiana jest w bloku mieszkalnym. Kaplicę urządzono tu z dwóch połączonych ze sobą pokoi. W Symferopolu nabożeństwa odprawiamy w zwykłej chacie, bo władza nie daje działki pod budowę kościoła. Starania parafii trwają już ponad 25 lat. Ja na co dzień rezyduję w Symferopolu, stolicy Krymu i nie mam nawet swojej konkatedry. Ludzie modlą się gorliwie, aby ta sytuacja zmieniła się na lepsze jak najszybciej.
Watykan nie uznał dotychczas oficjalnie aneksji Krymu przez Rosję.
To o prawda. Jednak dla zabezpieczenia potrzeb pastoralnych tych wiernych naszego łacińskiego obrządku, którzy tu nadal pozostali, żyją i pracują, po uprzednim uzgodnieniu Rzymu z Moskwą, został stworzony pastoralny okręg, którego jestem delegatem. Udało nam się w nowej rzeczywistości zarejestrować dziewięć parafii łacińskiego obrządku: w Symferopolu, Jałcie, Sewastopolu, Eupatorii, Kolczugino, Kerczu, Feodozji, Dzankoj i Lobanowo. Większość wiernych jest tu pochodzenia polskiego, ukraińskiego, czeskiego, włoskiego czy niemieckiego. W Liturgii posługujemy się językiem rosyjskim, rzadziej ukraińskim oraz polskim. W Symferopolu jest pewna grupa studentów medycyny z Afryki i Indii, dla których sprawujemy Eucharystie po angielsku, a w Sewastopolu po hiszpańsku.
Jak wielu jest Polaków lub ludzi z polskimi korzeniami mieszkających na Krymie?
To trudne pytanie. Nie wszyscy bowiem chodzą do kościoła. Sądzę jednak, że tych, którzy przyznają się do swego pochodzenia polskiego będzie około tysiąca. Do wszystkich jeszcze nie dotarliśmy, a niekiedy dowiadujemy się dopiero jak taka osoba umrze, bo przychodzi ktoś z rodziny, aby załatwić katolicki pogrzeb. Wtedy mówią, że babcia czy dziadek byli Polakami. Odchodząc od Krymu, powiem, że na Ukrainie mieszka za to wielu Polaków. W większości rodzin o katolickich korzeniach polskość przetrwała i można powiedzieć, że utrwaliło się tam powiedzenie że „Polak to katolik”. Słyszy się też często z ust prawosławnych, że rzymsko-katolicka wiara to „polska” wiara.
A polscy kapłani na Krymie, ile ich jest?
W Kerczu proboszczem jest do tej pory ksiądz Kazimierz Tomasik, który w nowej rzeczywistości musi co trzy miesiące wyjeżdżać do Polski, gdyż nie udało mu się załatwić karty pobytu na Krymie. Oblaci z Eupatorii i ojciec dominikanin z Jałty mają polskie obywatelstwo i zezwolenie na rosyjski pobyt. Na Krymie mamy natomiast problem personalny z księżmi z zagranicy, bo trzeba wyrabiać dla nich specjalną wizę roboczą, a tej władze nie chcą jej dawać. Dużo czasu zajmują formalności związane z rejestracją mienia kościelnego według nowego ustawodawstwa, które obowiązuje w Rosji.
W Polsce mamy swoje sanktuaria, jak choćby Częstochowa, Licheń, czy w regionie łódzkim Gidle lub Charłupia Mała. A na Ukrainie?
Na Ukrainie jest kilka sanktuariów maryjnych kościoła rzymsko-katolickiego, na przykład w Berdyczowie, Latyczowie, Dowbyszu, Tywrowie. To tereny Podola, zamieszkiwane przez ludność mającą korzenie polski. Można śmiało powiedzieć, że na Ukrainie, jak i na Krymie, obecnie nikt nie prześladuje katolików za wiarę. Z drugiej strony, do tej pory nie zostały oddane jeszcze niektóre świątynie, jak choćby kościół św. Mikołaja w Kijowie, kościół św. Magdaleny we Lwowie, kościół w Sewastopolu na Krymie. Kościół rzymsko-katolicki czeka też na zwrot wielu innych własności majątkowych.
Jaki jest wschodni katolicyzm?
Religijność jest raczej tradycyjna. W niektórych parafiach rozwija się kościoł domowy, neokatechumenat, wspólnoty Żywego Różańca. W parafiach prowadzonych przez zakony franciszkańskie działają tercjarze i inne wspólnoty modlitewne. Ludzie lubią brać udział w pielgrzymkach do sanktuariów maryjnych, odmawiać różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia, chętnie też śpiewają Godzinki. Ponieważ młode pokolenie nie zna języka polskiego Kościół na Ukrainie wychodzi mu naprzeciw odprawiając w językach, którymi posługują się obywatele Ukrainy, a więc po ukraińsku i rosyjsku. Na Zakarpaciu odprawiane są msze także po węgiersku i słowacku. Dlatego też nasza komisja liturgiczna przy Konferencji Episkopatu tłumaczy księgi liturgiczne na język ukraiński i podaje do zatwierdzenia do Kongregacji do Spraw Kultu w Rzymie.
Nie uciekniemy od tematu wojny trwającej na wschodniej Ukrainie.
Wpływ tej wojny na społeczeństwo ukraińskie jest wielki. Oddziaływuje bardzo depresyjnie. Nikt nie może przewidzieć jej najbliższego scenariusza. W związku z wojną jest wiele pytań, na które nie można znaleźć zadowalającej odpowiedzi. Codziennie na wschodzie Ukrainy giną ludzie. Po obu stronach. Na pewno ktoś na tej wojnie bardzo zarabia, a biedni giną, albo stają się jeszcze bardziej biednymi. Na pewno ta wojna skonsoliduje niektóre regiony Ukrainy. Już teraz widać, że ludzie więcej zaczynają mówić po ukraińsku. Wielu wyjeżdża za chlebem za granicę. Jedni jadą do Moskwy, inni do Polski lub dalej na Zachód.To stało się też przyczyną niejednego kryzysu w małżeństwach i rodzinach. Społeczeństwo jest już zmęczone wojną.
Jak Ukraińcy nastawieni są do Polaków?
Mogę powiedzieć, że dobrze, przyjaźnie. Polska najczęściej kojarzy im się z naszym świętym papieżem Janem Pawłem II, Solidarnością i Lechem Wałęsą oraz świętą Faustyną Kowalską. Mówią nawet, że Pan Jezus zna język polski, bo przecież podyktował świętej Faustynie „Dzienniczek” właśnie w naszym języku.
Jak ksiądz biskup odnajduje się na tamtych terenach?
Z pomocą Bożą i dzięki duchowemu wsparciu przyjaciół oraz znajomych jakoś daję sobie radę ja i kapłani. Żyjemy głównie z ofiar od wiernych z Polski i Niemiec. Z tych datków remontujemy też i utrzymujemy świątynie, kaplice, parafie. Pomagamy również biednym rodzinom na Krymie i Ukrainie. Bez pomocy z zewnątrz nie dalibyśmy rady. Wszystkich dobrodziejów polecamy więc w modlitwach Bogu i Matce Najświętszej. Jednocześnie proszę, za pośrednictwem „Dziennika Łódzkiego” o dalszą pomoc Kościołowi na Krymie i Ukrainie. Ci, którzy zechcą nas wspomóc mogą wpłacać dobrowolne datki na konto: Raiffeisen Polbank 73234000090060401000036465. Dodam, że wpłacać należy wyłącznie w złotówkach.