Nasi zdolni wychowankowie nie powinni odchodzić w świat
- Oprócz sukcesów pierwszej drużyny ważne jest szkolenie młodzieży. Młodzi chłopcy muszą chcieć tu grać - mówi trener Leonard Siwicki.
Jest pan wychowawcą całych pokoleń zawodników. Teraz obserwuje pan wydarzenia już z boku. Jak pan ocenia nasz dzisiejszy basket. Chyba dzieje się dobrze?
Moim zdaniem nie. Koszykówki zielonogórskiej nie ma. Chodzę dziś na mecze tak jak do kina czy teatru. Nie przeżywam już takich emocji jak kiedyś. Ten zespół nie jest związany z Zieloną Górą. To jest już inne widowisko.
Ale świat się zmienia. Nie da rady bić się, tak jak kiedyś, zespołem złożonym z miejscowych zawodników...
Wiem, że świat się zmienia. Jednak jakaś tożsamość musi być zachowana. Z tym ma problem cała polska koszykówka. Nie liczą się ludzie związani z dyscypliną, tacy którzy są w stanie się jej poświęcić, tylko ci, którzy mają pieniądze. Więc jeśli się je ma, nie jest problemem zmontowanie zespołu. Tyle, że przy tym zapomina się o szkoleniu. To jest gdzieś na drugim planie. Był pan na meczu w którym po latach w zespole znów zagrał Filip Matczak? Widział pan jak przyjęła go publiczność? Dlatego, że jest to chłopak stąd. Uważam, że jakiś procent więzi z miastem przez występowanie w zespole wychowanków musi być zachowany. W każdym zespole powinno być miejsce na wychowanków. Zrozumiano to już w piłce nożnej. W koszykówce jeszcze nie.
Ale przecież nasz zespół jest mistrzem i ma szansę obronić tytuł?
Tak, bo mamy największy budżet. W rozgrywkach europejskich ta ekipa nie jest w stanie dorównać najlepszym. Trzeba jednak chyba patrzeć na wszystko mniej optymistycznie. Na mecze przychodzi coraz mniej ludzi, bo opatrzyła im się polska liga. Zawodnicy się zmieniają, młodzi nie dochodzą. Jest zły system...
Twierdzi pan, że system szkolenia młodzieży jest zły?
Byłem na ostatnim zebraniu sprawozdawczo-wyborczym Stowarzyszenia Koszykówki Młodzieżowej Zastal. Usłyszałem, że jest pięknie i mamy sukcesy. Wobec tego zapytałem, że skoro jest tak pięknie, to czemu nie mamy w juniorach starszych, zawodników, którzy otarliby się o reprezentację? Było dwóch, ale usłyszałem, że rodzice ich zabrali. Jeden jest w Kutnie, drugi w Asseco. Po prostu nie widzieli dla nich przyszłości w Zielonej Górze. Kolejny talent, nie z tej ziemi, jest w Szkole Mistrzostwa Sportowego, ale jego ojciec chce z klubu wykupić kartę i gdzieś go umieścić.
Czemu tak się dzieje?
Po prostu nie widzą tu przyszłości ani szans na zaistnienie w dorosłej koszykówce.
Ale przecież są Muszkieterowie?
Tak, ale pytam się na jakiej zasadzie oni funkcjonują? Czemu grają w Nowej Soli, gdzie nie ma żadnego zaplecza? Kiedy się pytałem czy jest jakieś porozumienie w tej sprawie usłyszałem, że jest, ale w sumie o Muszkieterach nie decydują władze stowarzyszenia. W takim razie pytam: a skąd są zawodnicy? Przecież wszyscy są z SKM-u! W Nowej Soli grają, bo tak zadecydował właściciel. To oczywiście rozumiem, bo jak ktoś daje pieniądze to ma prawo decydować, ale skoro zawodnicy są ze stowarzyszenia, ono też powinno mieć wpływ na decyzję.
Z tego co pan mówi przebija pesymizm...
Niestety. Wydaje mi się, że niektórzy uważają, że koszykówka w Zielonej Górze zaczęła się przed kilkoma laty, a wcześnie nie było nic. Dziś jesteśmy na szczycie, ale jutro może być zupełnie inaczej. Ilu było mistrzów, którzy dziś są w niebycie? Mogę wymienić: Śląsk, a wcześniej Polonia Warszawa czy Resovia. Uważam, że nie wolno się odcinać od tego co było. Wiadomo, że czasy się zmieniły, decyduje pieniądz, ale nie tylko. Brak poszanowania tradycji ale też ludzi, którzy tu latami budowali basket jest jednak widoczny.
Jakby pan to rozwiązał? Muszkieterowie gdzie grają chłopcy z SKM-u wydają się dobrym pomysłem...
Ale co dalej? Jaką szansę mają wychowankowie trafienia do pierwszej drużyny? Niewielką. Uważam, że władze ligi powinni odgórnie wprowadzić obowiązek gry, na przykład w drugiej kwarcie, juniora lub dwóch. Nie zawodników 21-letnich, ale osiemnastolatków! W każdym zespole, bez względu na rangę spotkania. W NBA właśnie w drugiej kwarcie wpuszcza się zazwyczaj rezerwowych. Czemu nie czerpać z dobrych wzorców? Uważam, że jednym z asystentów trenera pierwszego zespołu powinien być szkoleniowiec zielonogórski pracujący z młodzieżą. To dałoby jakąś wieź. Twierdzę, że zespoły młodzieżowe są na najniższej półce w całej strukturze zielonogórskiej koszykówki. Tak być nie powinno. Trenerzy wychowują chłopaków i to niezłych, ale to nie ma żadnego przełożenia. Jeśli jest wybitnie uzdolniony junior z Zielonej Góry, to trzeba dać mu szansę, a nie wypuszczać w Polskę, a potem ściągać zawodników ze średniej półki. Basket trzeba tworzyć razem.