Nasi rządzący oddychają innym powietrzem?
Gdy nad ponad połową kraju wisi szara, trująca mgła, która rocznie zabija 55 tysięcy osób, czyli połowę mieszkańców Tarnowa, lekarz, minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł, nie widzi powodu do paniki. Dla niego to zagrożenie teoretyczne.
Gdyby to powiedział przeciętny człowiek nazwalibyśmy go idiotą. Ale to polityk, a my wiemy, że oni z reguły bezmyślnie powtarzają to, co im przyślą z centrali, więc tylko wzruszamy ramionami. Ciekawi mnie tylko, czy minister to samo mówi swoim dzieciom?
Darmowa komunikacja dla wybranych w Krakowie problemu smogu nie rozwiąże. Ponadto nie wszystkie metody walki o czyste powietrze w krakowskim magistracie przemyślano. Przyznanie dotacji na wymianę pieca, uzależnione jest od jego wyburzenia. Także gdy jest to wiekowy, piękny, zabytkowy piec kaflowy?
Oddajmy jednak co cesarskie cesarzowi. Władze Krakowa jako pierwsze w kraju zaczęły walczyć ze smogiem. Zakaz palenia węglem i drewnem może się nie podobać, ale to jedyna skuteczna metoda, by móc bezpiecznie oddychać. Tyle, że sam Kraków problemu nie zlikwiduje. Nawet wspólnie z samorządem województwa, gdy uda się przyjąć uchwałę zakazującą stosowania starych pieców i palenia miałem węglowym. Bo od przyjęcia do realizacji droga daleka.
Samorządy nie mogą też wprowadzić surowych kar za palenie śmieciami w piecach. A bez tego niektórzy nie będą widzieli problemu, jak minister zdrowia. Kary są w gestii rządu i parlamentu, lecz tam jakby wszyscy zapadali w sen zimowy. A przecież udowodnili, że w ciągu doby mogą przyjąć dowolną ustawę, a prezydent ją podpisze. W przypadku walki ze smogiem to o tyle proste, że przepisy są gotowe od sześciu lat. Zdiagnozowano już problem i określono sposoby walki z nim.
Zacząć trzeba od zakazu sprzedaży w Polsce najbardziej zanieczyszczonego węgla, flotu, mułu, używania tylko nowoczesnych pieców. Wprowadzając jednocześnie pomoc finansową dla najbiedniejszych na kupno kotłów i droższego węgla oraz wysokich kar za zatruwanie powietrza.
Rząd ponoć nad tym pracuje, ale zapowiada, że nie widzi potrzeby wprowadzenia zakazu sprzedaży mułu i flotów. Tylko sprzedający będzie musiał informować kupującego o jakości tego, czym będzie palić. Rząd nie chce drażnić górników. Czyli nadal produkować będą trujący szajs, a politycy pozwolą go sprzedawać. Rządzącym sprawnie za to idzie z likwidacją inwestycji w odnawialne źródła energii jak farmy wiatrowe czy ogniwa fotowoltaiczne.
Gdy w Europie Zachodniej ogłaszany jest alarm smogowy, ogranicza się ruchu aut, u nas organizowane są masowe imprezy sportowe, namawia się do joggingu. Zgodnie z prawem, choć nie z rozsądkiem, ponieważ poziom alarmu jest u nas czterokrotnie wyższy niż w wielu krajach UE. Ale minister środowiska nie widzi potrzeby obniżenia progów czy konieczności informowania mieszkańców czym oddychają. Tak jakby politycy i minister zdrowia oddychali innym powietrzem.