Narodził się w stajni. Konał na ubogim Zakaczawiu w „czerwonej” Legnicy?
Od kilku dni Legnica i jej „dzielnica cudów” są na ustach dosłownie całej Polski. Wszystko za sprawą wydarzenia o znamionach cudu eucharystycznego, które ogłosił biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski.
Zakaczawie - nosząca ślady dawnej urody dzielnica brudu, biedy i przestępczości. W Polsce ta część Legnicy zasłynęła na początku nowego tysiąclecia, a dokładnie w 2000 roku, dzięki świetnemu spektaklowi „Ballada o Zakaczawiu” w reżyserii Jacka Głomba, z niezapomnianą rolą Przemysława Bluszcza.
Nie bez powodu to tutaj przez wiele lat działała stołówka charytatywna prowadzona przez księdza Jana Gacka. Nie bez powodu to tutaj wciąż dochodzi do wielu mniejszych i większych kradzieży, rozbojów i zbrodni. Alkohol, przemoc, nędza to tutaj niemal norma. - No cóż, Zakaczawie to „dzielnica cudów” - mówią legniczanie.
I to tam właśnie zdarzyło się coś niezwykłego. - Prawdziwy cud - mówią jedni. - Ściema - mówią inni. - Wydarzenie o znamionach cudu eucharystycznego - mówi biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski.
Początkowo nikt nie spodziewał się, że z pozoru błahe zdarzenie przybierze tak przedziwny obrót. Ale od początku...
Jest Boże Narodzenie 2013 roku. W kościele pw. św. Jacka, jak w każdym innym tego dnia, odbywa się msza święta. Wierni przystępują do Komunii Świętej. Jeden z młodych księży lekko nie domaga, przez chorobę nie ma czucia w palcach. Gdy jest przekonany, że kładzie Ciało Pańskie na języku parafianina, Hostia ląduje na podłodze. Nie pierwszy to i nie ostatni upadek konsekrowanego chleba na podłogę. Kościół ma na taką okoliczność wypracowaną procedurę: Hostię należy włożyć do kielicha z wodą i schować do tabernakulum, by się rozpuściła. Tak zrobiono. Jednak tym razem chleb z białej mąki i wody nie rozpuścił się, ale zmienił w... No właśnie, w co?
Czwartego stycznia jeden z księży podczas mszy św. zauważył przebarwienie na zanurzonej w wodzie Hostii. - Następnego dnia poinformowaliśmy o tym ówczesnego biskupa Stefana Cichego. Zgodnie z jego sugestią odczekaliśmy jeszcze dwa tygodnie. Część nieprzebarwiona Hostii zupełnie się rozpuściła, a część przebarwiona nadal pływała na powierzchni. Wtedy biskup zlecił powołać komisję - opowiada ks. Andrzej Ziombra, proboszcz parafii św. Jacka.
Część nieprzebarwiona Hostii zupełnie się rozpuściła, a część przebarwiona nadal pływała na powierzchni
Komisja zleciła Zakładowi Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu pobranie materiału badawczego. Zespół naukowców pobrał materiał do badań. Dr Barbara Engel, kardiolog z Legnicy, która koordynowała prace komisji od strony medycznej, wylicza wykonane przez medyków sądowych badania patomorfologiczne, histopatologiczne, histochemiczne, mikrobiologiczne, które wykluczyły zmiany materii wywołane działaniem bakterii czy grzybów. - Pierwsze wyniki otrzymaliśmy w połowie marca 2014 roku. W obrazie histologicznym opisano struktury włókniste najbardziej przypominające włókna mięśnia serca, jednakże materiał był bardzo trudny do analizy, ponieważ badane struktury były poddane dużemu procesowi autolizy (rozpuszczania - przyp. AAG). Materiał przebywał przez miesiąc w wodzie - przypomina dr Engel.
Próbkę z Hostii poddano m.in. barwieniu metodą Grocotta, które miało ujawnić grzyby. Miejsca, które przypominały włókna mięśnia sercowego, nie wybarwiały się, co sugeruje, jak tłumaczy dr Engel, że przebarwienie na komunikowanej Hostii nie jest kolonią grzybiczą. Ostatecznie badania przeprowadzone we Wrocławiu nie rozstrzygnęły zagadki. - Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania, natomiast była silna sugestia, że w materiale zautolizowanym mamy do czynienia z tkanką mięśnia serca - mówi kardiolog z Legnicy. - Obraz histologiczny pokazywaliśmy wielu lekarzom specjalizującym się w patomorfologii. Mówili, że dla nich jest to trudny obraz do identyfikacji, ale skłaniali się do rozpoznania tkanki mięśnia serca.
Komisja postanowiła więc zlecić kolejną opinię naukowcom z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Tamtejsi lekarze badali ten sam materiał, te same preparaty. - W tymże zakładzie naukowcy oglądali preparat w mikroskopie UV w filtrze pomarańczowym - informuje dr Engel. - Ten rodzaj badania okazał się bardziej jednoznaczny. W obrazie wyraźnie wyodrębniono włókna mięśnia serca mocno pofragmentowane - taki obraz często towarzyszy obrazowi mięśnia serca w stanie agonii.
Medycy sądowi ze Szczecina wykonali m.in. badania DNA, które potwierdziły, że materiał genetyczny jest pochodzenia ludzkiego. - Konkluzja badaczy jest taka: oceniany preparat histologiczny to tkanka mięśnia serca pochodzenia ludzkiego - podsumowuje Barbara Engel. I dodaje: - Wszystkie przeprowadzone badania oczywiście nie wyjaśniły zjawiska ani mechanizmu, w jaki doszło do przemiany Hostii. Wiele pytań zostało bez odpowiedzi.
Badania DNA potwierdziły, że materiał genetyczny jest pochodzenia ludzkiego
Oficjał sądu kościelnego w Legnicy, ks. dr Tadeusz Dąbski mówi, że badania niezależnych fachowców pozwoliły komisji osiągnąć moralną pewność, że mamy do czynienia z zaistnieniem faktu. - Wciąż jednak szukamy innych dowodów - mówi znawca prawa kanonicznego. - Wszystkie zgromadzone dotąd dowody każą nam wierzyć, że to wydarzenie ma znamiona cudu eucharystycznego, ale ostateczna decyzja należy do Stolicy Apostolskiej, która nie wniosła sprzeciwu, by ten fakt został upubliczniony i podany wiernym do wiadomości i do kultu.
Czemu teraz będzie się przyglądał Watykan, tłumaczy specjalizujący się w teologii dogmatycznej ks. dr Krzysztof Wiśniewski z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Teologów interesuje cały kontekst zjawiska, a więc np. to, jak będzie się kształtowała postawa ludzi, do czego to wydarzenie ich doprowadzi.
- Skoro medycyna, nauki ścisłe są wobec tego faktu bezradne, jest zasadne doszukiwanie się interwencji mocy Bożej - mówi ks. Wiśniewski.
Autor: Agata Grzelińska