Napad na bank w Nowej Soli!
Nieznany sprawca obrabował placówkę PKO BP w centrum miasta. Rabuś miał wspólnika. Najprawdopodobniej obaj pochodzili z woj. dolnośląskiego.
Większość osób, która pracuje lub mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie banku, nie miała pojęcia jakie sceny rozgrywają się w placówce. Uwagę nowosolan zwróciły dopiero policyjne radiowozy, które pojawiły się na miejscu.
Więcej od innych widział zza witryn swojego kiosku Jan Hanusz, u którego schroniła się jedna z przerażonych kasjerek. Oboje widzieli, jak złodziej wychodzi z banku i odjeżdża na rowerze. Rabuś skręcił na tyły banku, w podwórko za kamienicami. Daleko jednak na nim nie zajechał, bowiem porzucił go na rogu ulic Muzealnej i Wojska Polskiego, po czym wsiadł do zaparkowanego samochodu i odjechał. Za kierownicą pojazdu czekał już jego partner z odpalonym silnikiem.
Skąd pomysł by pierwsze 200 metrów po rabunku uciekać na rowerze?
Oprócz oczywistej przewagi nad pieszym pościgiem mogło też chodzić o zmylenie psów tropiących. - To było wszystko wyreżyserowane, oni wiedzieli kto, kiedy się zmienia, kiedy kasetki wynoszą do skarbca. Bo tam przecież nikt pieniędzy na wierzchu nie trzyma! - komentuje J. Hanusz.
Tak uciekał złodziej po napadzie na bank w Nowej Soli
Dzwonię do oddziału PKO w Nowej Soli
- Nie udzielamy w tym temacie żadnych informacji. Odsyłam do naszej centrali, do zespołu prasowego - brzmi głos w słuchawce. Po skontaktowaniu się z warszawskim oddziałem banku, zostałem poproszony o przesłanie maila z pytaniami. Odpowiedź nadeszła już po kwadransie. - Nie komentujemy tego zdarzenia, bardzo proszę o kontakt w tej sprawie z policją - czytamy w lakonicznej wiadomości podpisanej przez Magdalenę Lejman.
Jednak policja, ze względu na dobro śledztwa, też nie ujawnia zbyt wielu szczegółów.
- Do placówki wszedł mężczyzna z przedmiotem przypominającym broń, któremu pracownik banku wydał pieniądze. Póki co nadal trwają czynności zmierzające do ustalenia okoliczności zdarzenia, wciąż są przesłuchiwani świadkowie, na miejscu działa grupa dochodzeniowo-śledcza i technicy - mówiła wczoraj rzecznik prasowy nowosolskiej policji, sierż. Justyna Sęczkowska.
Nieoficjalnie dowiedziałem się, że samochód, którego użyli złodzieje to toyota yaris na wrocławskich numerach rejestracyjnych lub innych zaczynających się od „DW”. Wiele wskazuje, że była to mniej lub bardziej szczegółowo, ale długo planowana akcja. Również nieoficjalnie wiadomo, że wspomniane wyżej auto od rana stało zaparkowane na strefie płatnego parkowania. Rabusie nie chcąc ryzykować niepotrzebnych komplikacji, wykupili nawet bilet w parkomacie.
Zarówno policja jak i przedstawiciele banku nie ujawniają jaka kwota pieniędzy padła łupem złodziei. Dają się jednak słyszeć nieoficjalne głosy, że była to znaczna suma.