Najpiękniejsza chwila w życiu mamy: Kubuś będzie słyszał!
Siedmioletni Kuba Korczewski musiał do tej pory używać specjalnych aparatów słuchowych. Teraz, po nowatorskiej operacji w Krakowie, nie będą mu już potrzebne.
Chłopczyk jest najmłodszym pacjentem zoperowanym w innowacyjny sposób przez lekarzy ze Szpitala im. Rydygiera w Krakowie.
Dwa zespoły złożone z laryngologów i mikrochirurgów otworzyłu przewód słuchowy i jednocześnie rekonstruowali małżowinę uszną. Do tej pory robili tu u starszych pacjentów. Operacja Kuby była trudniejsza niż pozostałe i wymagała jeszcze większej precyzji niż zwykle.
Życie bez uszu
Kubuś urodził się 26 lipca 2010 roku w szpitalu w Oświęcimiu. Nic nie wskazywało na to, że będzie miał jakieś problemy zdrowotne.
- Ciąża przebiegała bardzo dobrze - mówi mama chłopca, pani Magda. - Żadne badania prenatalne ani USG nie wskazywały na to, że będzie miał niewykształcone uszka. Urodził się prawidłowo, w 39. tygodniu ciąży. I wtedy przeżyliśmy z mężem szok - wspomina.
U Kuby zdiagnozowano mikrocję, czyli niewykształconą małżowinę uszną, co wpływa jednocześnie na słuch. Co gorsza, chłopczyk nie miał uszu po obu stronach.
- Nie dało się zrobić mu badań słuchu w szpitalu, bo miał zrośnięte kanały. Lekarze z Oświęcimia skierowali nas do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Kolejki były tam jednak bardzo długie, a my nie chcieliśmy czekać - mówi mama Kuby.
Po operacji mama powiedziała do mnie coś szeptem, a ja usłyszałem to głośno
W efekcie trafili do prywatnej klinki, która zajmuje się podobnymi przypadkami.
Maluch dostał specjalne aparaty słuchowe, żeby mógł się dobrze rozwijać. Nosi je od czwartego miesiąca życia.
- Na szczęście mikrocji nie towarzyszyły inne powikłania ani problemy, co jest dość częste u innych pacjentów. Kuba dość dobrze słyszał dzięki aparatom. Czasami prosił, żeby powtórzyć, nie rozumiał szeptu - mówi pani Magda.
Chłopczyk w wieku sześciu lat poszedł do pierwszej klasy. Skończył ją z dobrym wynikiem. Jest bardzo inteligentny, odważny i ruchliwy. Uwielbia grać w piłkę nożną.
Operacja w telewizji
- Pewnego dnia oglądaliśmy telewizję i zobaczyliśmy materiał o Michale z podobnym schorzeniem, którego zoperowano w szpitalu Rydygiera - wspomina mama Kuby. - Od tamtej chwili wszystko potoczyło się błyskawicznie. W piątek obejrzeliśmy materiał o Michale, a w poniedziałek już mieliśmy termin konsultacji wyznaczony na kolejny weekend - podkreśla.
Minęło niecałe półtora miesiąca i Kubuś trafił na stół operacyjny.
Lekarze do tej pory wykonywali takie zabiegi, które w trakcie jednej operacji jednocześnie przywracają słuch i rekonstruują małżowinę u dzieci powyżej 12 roku życia. Kuba, wtedy jeszcze sześcioletni, nie mógł być tak obciążony. Dlatego procedurę podzielono na dwa zabiegi.
4 lipca zespół laryngologów pod kierownictwem lek. Piotra Łacha otworzył mu przewód słuchowy. Lekarze musieli „uporządkować” jamę bębenkową, odtworzyć błonę i wyścielić przewód skórą.
Operacja się udała, a chłopca, jeszcze śpiącego, przewieziono do sali wybudzeń.
- Kiedy się obudziłem, mama coś do mnie powiedziała cicho, szeptem, a ja to usłyszałem, jakby mówiła bardzo głośno - opowiada chłopiec.
- Zapytałam czy nas słyszy i czy wszystko w porządku. Kiedy odpowiedział, żebym tak głośno nie mówiła, nie mogłam powstrzymać płaczu. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu - mówi mama.
26 lipca Kuba przeszedł plastykę ucha. Zabieg trwał ponad siedem godzin. Zespół chirurgów dr Anny Chrapusty musiał bardzo dokładnie preparować cienkie tkanki, którymi później obszyty został szkielet małżowiny. Część skóry na nowe ucho pobrali z wewnętrznej części ramienia. Kuba do dziś ma tam opatrunek, pod który już zdążył zajrzeć. Ucho też obejrzał. Mówi, że jest opuchnięte, ale mu się podoba. Co ciekawe, ucho nie będzie rosło, więc lekarze musieli je dostosować do wielkości małżowiny u dorosłego człowieka.
Na razie dostał prawe ucho. Na lewe poczeka, aż wszystko się zagoi. Zresztą na razie szpital zawiesił operacje. Problemem są nadwykonania w wysokości 17 mln zł, które wymuszają oszczędności. - Mam nadzieję, że jakoś się to uda rozwiązać. Szkoda by było, żeby mój syn nie miał lewego ucha przez biurokrację - mówi pani Magda.