Na zarządzie województwa o bydgoskim teatrze
Sprawa skandalu związanego z bydgoskim teatrem miała być podnoszona na wczorajszym spotkaniu zarządu województwa. Z jakim skutkiem?
Na razie jednak z żadnym. Jak poinformowała Beata Krzemińska, rzecznik prasowy marszałka województwa Piotra Całbeckiego, „zarząd podjął temat partnerstwa Teatru Polskiego w Bydgoszczy w pierwszej edycji projektu samorządu województwa dotyczącego rozwoju gospodarczego przez kulturę”.
Przypomnijmy, w czasie Festiwalu Prapremier w bydgoskim Teatrze Polskim wybuchł skandal wokół spektaklu „Nasza przemoc i Wasza przemoc” w reżyserii Olivera Frljicia.
Wartości artystycznych nie analizowali
Do prokuratury wpłynęło kilka zawiadomień o obrazie uczuć religijnych i znieważeniu symboli narodowych, między innymi od grupy bydgoskich radnych, toruńskiej posłanki PiS Anny Sobeckiej oraz Mikołaja Bogdanowicza, wojewody kujawsko-pomorskiego.
Głos zabrał też marszałek Całbecki, który stwierdził, że poziom festiwalu jest żenujący i zagroził wykluczeniem bydgoskiego teatru z partnerów samorządowego projektu wsparcia imprez kulturalnych.
To może oznaczać brak dotacji na Prapremiery. Całbecki zapowiedział także, że będzie wnioskował o to wykluczenie podczas posiedzeniu zarządu województwa. Wczorajszego posiedzenia.
- Zarząd nie analizował wartości artystycznych, ale rzeczywisty wpływ Festiwalu Prapremier na rozwój gospodarczy województwa i konsekwencje ewentualnego postępowania prokuratorskiego - poinformowała rzecznik Beata Krzemińska po spotkaniu zarządu. - Pod względem formalno-prawnym projekt jest w tej chwili w trakcie unijnej procedury oceny eksperckiej. Sprawa będzie w dalszym ciągu analizowana.
Nikt nie zmusza do oglądania sztuki
Co z tego wynika? Trudno powiedzieć.
Czyżby marszałek ostudził swe emocje związane ze skandalem? Na to liczy między innymi toruński poseł PO Tomasz Lenz, przewodniczący kujawsko-pomorskiej Platformy Obywatelskiej (warto przypomnieć, że marszałek Całbecki także należy do PO).
- Mam nadzieję, że ta sprawa zostanie zamknięta na tym etapie i nie będzie już do niej powrotu - mówi nam i od razu dodaje. - To naturalne, że marszałek, jako współprowadzący instytucję, interesuje się tym, co się w niej dzieje. Sztuka jednak ma to do siebie, że ma charakter niezależny. Ta konkretna sprawa rzeczywiście nie jest łatwa, bo każdy może inaczej interpretować to, co zobaczył w teatrze. Powiem jednak w ten sposób - mnie zdarzało się na przykład wychodzić z kina, ponieważ z jakichś powodów nie chciałem dalej oglądać filmu, na który poszedłem. Ale nie zmuszałem nikogo, by wychodził z tego kina razem ze mną - dodaje Tomasz Lenz.
Gróźb marszałka dotyczących sankcji ekonomicznych dla teatru poseł nie chce komentować.
- Bo nie ma czego. Do niczego nie doszło - mówi.
Każdy ma prawo do własnego zdania
Co na to marszałek Całbecki?
- Każdy ma prawo do własnego zdania, przewodniczący Lenz także - zapewnia. - Chciałbym, aby również mnie, jako marszałkowi, tego prawa nie odmawiano.
Nadzieję na to, że marszałek odstąpi od zamiarów karania teatru wykluczeniem z projektu, ma też radny sejmiku wojewódzkiego Roman Jasiakiewicz, który jako jeden z pierwszych zareagował na ostre oświadczenie marszałka Cał-beckiego.
W swoim liście otwartym prosił marszałka o chwilę refleksji.
- Obawiam się, że - nawet jeśli ta kwestia ucichnie - to cała sprawa może się skończyć dużą niechęcią marszałka wobec bydgoskiego teatru - prognozuje Jasiakiewicz. - A to i tak może mieć wpływ na rozdzielanie środków. Liczę jednak, że marszałek wreszcie zejdzie na ziemię i uświadomi sobie, że pełni służbę, a nie rolę cenzora, i odstąpi od tego, co zapowiadał w oświadczeniu. Zmiana zdania nie jest przecież taka trudna. Niech świadczy o tym chociażby fakt, że nagle teraz pan marszałek znalazł pieniądze na podwyżki dla zespołu Opery Nova, choć wcześniej mówił, że ich nie ma. Szkoda tylko, że przedtem musiała być w tej sprawie taka awantura i zamęt. Ale to pokazuje, że jeśli ktoś pełni określoną funkcję dłużej niż przez dwie kadencje, to traci głowę. Mam wrażenie, że marszałkowi czasem się wydaje, że jest nieodwoływalny.
Do sprawy wrócimy.