Na wsiach nie ma kto leczyć mieszkańców
Mieszkańcy Kalinówki Kościelnej i okolic nie mają lekarza rodzinnego na stałe i boją się, że ich ośrodek zdrowia będzie zamknięty. Podobne problemy są też w kilku innych miejscowościach.
Jest wyremontowany ośrodek zdrowia, a nie ma lekarza. - Co z nami będzie w przyszłym roku? - martwią się mieszkańcy Kalinówki Kościelnej i okolic. Nie są jedyni. - Problem jest bardzo poważny, z roku na rok będzie coraz mniej lekarzy rodzinnych - ostrzega Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
W miastach dostęp do lekarzy póki co jest. Jednak im dalej od większych ośrodków, tym gorzej. Najgorzej jest na wsiach, w których znajdują się małe filie ośrodków zdrowia. Tak, jak w Kalinówce Kościelnej. Tutaj w październiku odszedł na emeryturę dotychczasowy lekarz. Do końca roku jest zastępstwo, ale w niepełnym wymiarze godzin, bo obecny doktor pracuje także w innych miejscowościach.
- Kilka godzin dziennie to za mało. Pod ośrodek w Kalinówce Kościelnej podlega 11 wsi - mówi Bożena Gawryło, sołtys sąsiedniej Kalinówki Królewskiej. - W okolicy mieszka dużo starszych ludzi. Najlepiej jakby w ośrodku był lekarz na stałe. Budynek pięć lat temu był remontowany, byłoby go szkoda.
Bo ludzie boją się najgorszego. Że ośrodka nie będzie tutaj w ogóle. I ci starsi będą musieli dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów po receptę. Słyszeli, że szpital w Mońkach, pod który podlega ich placówka ma problem ze znalezieniem lekarzy. Dyrekcja szpitala ich obawy rozwiewa tylko częściowo.
- Nie mamy takich planów, żeby zamknąć ośrodek - uspokaja Jarosław Pokoleńczuk, dyrektor SP ZOZ w Mońkach. - Zastępstwo będzie także w przyszłym roku. Oczywiście, że najlepiej byłoby znaleźć lekarza na stałe. Tylko, że nie jest to łatwe. Ciężko sprowadzić lekarza do Moniek, a co dopiero na wieś. Dziś propozycja mieszkania służbowego to żadna zachęta. Mogłoby nią być jedynie atrakcyjne wynagrodzenie.
W woj. podlaskim 60 proc. lekarzy opieki podstawowej już trzy lata temu osiągnęło wiek emerytalny.
- Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz i ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie
Tu jednak szpital na wiele nie może sobie pozwolić. W podobnej sytuacji są mieszkańcy sąsiedniej gminy Jasionówka. Tam także lekarz rodzinny przyjeżdża na zastępstwo. Poszukiwani są także lekarze do gabinetów w Rogienicach Wielkich i Szczepankowie w pow. łomżyńskim. Podobne problemy są także w niektórych miejscowościach pow. wysokomazowieckiego.
- W woj. podlaskim mamy ok. 700 lekarzy opieki podstawowej i 60 proc. z nich już trzy lata temu osiągnęło wiek emerytalny - mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie. - Chętnych na ich miejsce nie ma wielu. Jeśli tę specjalizację wybiera rocznie 5-8 lekarzy, to w końcu musi dojść do krachu. W medycynie rodzinnej pieniądze są nieatrakcyjne, a praca ciężka. Mam kolegów, którzy od lat nie mieli ani jednego dnia urlopu.
W Kalinówce Kościelnej pojawił się pomysł, by gmina przejęła ośrodek. Jeśli szpitalna pensja nie jest w stanie lekarza zachęcić, to może perspektywa własnej działalności gospodarczej byłaby korzystniejsza.
- To zależy, ilu jest pacjentów i w jakim są wieku - mówi prof. Sławomir Chlabicz, wojewódzki konsultant ds. medycyny rodzinnej. - Żeby utrzymać się z praktyki, lekarz musi mieć pod opieką 1,5-2 tys. pacjentów.
Do ośrodka w Kalinówce Kościelnej zapisanych jest ponad tysiąc.