Na transporcie wodnym można zrobić biznes. Ale na razie to trudne
Trzeba zatrzymać wodę w Wiśle, budować zapory i tak zaspokoić potrzeby transportowe oraz energetyczne regionu. Tak można też zwiększyć potencjał gospodarczy.
Przekonywano o tym wczoraj na konferencji pt. Użeglownienie rzek szansą dla przemysłu, która odbywa się w bydgoskim hotelu „Słoneczny Młyn (potrwa także dziś). Konferencja skierowana jest do środowisk biznesowych.
To na razie pobożne życzenia, bo główne drogi wodne w Polsce (w tym w naszym regionie) dosłownie leżą odłogiem. Wisła, która formalnie jest międzynarodową drogą wodną E-40, ma na większości odcinków klasę żeglowności 1b, czyli lokalną.
- Nawet mała jednostka pływające może rozbić się na kamiennych rafach albo uszkodzić śrubę napędową. Mnie zdarzyły się poniżej Włocławka uszkodzenia śrub i wałów napędowych po najechaniu na pływające drzewa - komentuje dziennikarzowi „Pomorskiej” Czesław Błocki, armator i kapitan żeglugi śródlądowej z Torunia. - A uszkodzenie napędu dużego zestawu transportującego kontenery grozi katastrofą. To tak jakby w rozpędzonym tirze uszkodzone zostały hamulce. Za naszego życia chyba nie uda się poprawić tego stanu rzeczy.
- Ale w przyszłość możemy patrzeć z optymizmem. Wiemy jak podnieść klasę żeglowności do piątej. Trzeba wybudować stopnie wodne - wyjaśnia dr Dawid Szatten z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, reprezentujący też Centrum Informacji i Promocji Śródlądowych Dróg Wodnych w Bydgoszczy. - Retencja wodny jest istotna także z tego powodu, iż ociepla się klimat. Wody mamy w kraju mało i musimy spodziewać się, że deficyt wody będzie coraz większy.
Dawid Szatten dodaje, że na zaporach wodnych powstaną elektrownie, produkowany będzie prąd, co zwiększy potencjał energetyczny kraju i wpłynie na poprawę bilansu czystej energii wobec węglowej, do czego zobowiązuje nad Unia Europejska.
- Transport ładunków rośnie w całej Europie. Tylko w latach 2005-2017 całkowita masa przewożonych towarów wzrosła w Polsce o 50 procent - przekonuje Rafał Koba z Instytutu Morskiego w Gdańsku. - I dlatego zaspokojenie potrzeb transportu wymaga zwiększenia efektywności całego systemu, integrację wszystkich rodzajów transportu, ze szczególnym wskazaniem na wykorzystanie wody. Bo drogi wykorzystywane są bardzo intensywnie, ich przepustowość jest ograniczona, tworzą się tzw. wąskie gardła.
Z wyliczeń firmy konsultingowej Ecorys wynika, że transport samochodowy jest o wiele droższy od wodnego. Koszt przejazdu 1000 km tirem wynosi średnio 24,12 euro, koleją 12,35, zaś barką poniżej 5 euro. Stopień zanieczyszczenia powietrza przez samochód ciężarowy jest 7-krotnie większy niż statku śródlądowego, a emisji hałasu 70-krotny. O wiele większe jest ryzyko wypadków.
- Żegluga śródlądowa oddziałuje społecznie i gospodarczo na przyległe do drogi wodnej regiony i przyczynia się do wzrostu przedsiębiorczości. To wpływa na rozwój gospodarki - dowodzi Rafał Koba.
Takie same korzyści, tyle że w skumulowanej formie, popłyną z budowy portów śródlądowych, bo będą przyciągać inwestorów, wokół nich najbardziej skupi się potencjał gospodarczy. Powstanie wiele miejsc pracy, ludzie nie będą odpływać poza region, wzrośnie stopa życiowa.
- Krok po kroku wpisujemy transport wodny w krajowe dokumenty strategiczne - zapewnia Łukasz Pieron z Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. - Mówię przede wszystkim o dużych planach dla najważniejszych z gospodarczego punktu widzenia dróg wodnych, czyli Odry i Wisły oraz o ich połączeniu przez Bydgoszcz.
Resort zapowiada znaczną poprawę warunków nawigacyjnych na drodze wodnej E-40 (na Wiśle). Pierwszym krokiem będzie budowa w naszym regionie stopnia wodnego Siarzewo.
Według najnowszych projektów, zapora ma zostać oddana do użytku w roku 2027. Właśnie opracowywane są formuły finansowania tego przedsięwzięcia, także przy udziale środków prywatnych. W najbliższym czasie rozpoczną się prace nad koncepcją programowo-przestrzenną. W latach 2020-2021 ma powstać projekt budowlany i wydane zostanie pozwolenie. Prace budowlane potrwają w latach 2023-2026.
Jednak nie sfinalizowano jeszcze odwołań ekologów. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska przekazała je pod koniec ubr. do resortu środowiska.