Na toruńskiej starówce odkryto konspiracyjny arsenał z czasów okupacji
Podczas prac w kamienicy przy ulicy Łaziennej 32 w Toruniu konserwatorzy odkryli pod schodami arsenał z czasów okupacji. W skrytce znajdowało się sześć pistoletów i rewolwerów oraz amunicja. Budynek obok był podczas II wojny światowej jednym z najważniejszych punktów polskiej konspiracji.
Toruńskie kamienice są pełne niespodzianek! Nawet takie, które mają już za sobą wiele remontów prowadzonych po okiem konserwatorów. We wtorek, podczas prac w budynku przy ul. Łaziennej 32, jedna z takich ekip odkryła konspiracyjny skład broni z czasów okupacji.Pistolety i rewolwery oraz amunicja, zachowały się w dobrym stanie. Ukryte były pod schodami, ekipa konserwatorów trafiła na schowek przypadkiem, przekuwając się do niego z piwnicy.
Miejsce ukrycia broni, w budynku sąsiadującym z kamienicą, w której mieszkali jedni z najbardziej zasłużonych toruńskich konspiratorów, państwo Maria i Roman Dalkowscy, przywodzi jednoznaczne skojarzenia - mówi Marcin Orłowski, toruński przewodnik i badacz wojennych dziejów miasta. - Kamienica p. Dalkowskich przy ul. Łaziennej 30, była miejscem, gdzie już w 1939 r. spotykali się działacze konspiracyjnej organizacji „Grunwald”, która miała prowadzić działania wywiadowcze i sabotażowe wobec Wehrmachtu, a której korzenie sięgają jeszcze czasów przedwojennych. W mieszkaniu p. Dalkowskich urzędował też przez wiele tygodni w 1940 r. dowódca Okręgu Związku Walki Zbrojnej na Pomorzu mjr. Józef Ratajczak (ZWZ później przekształcona została w Armię Krajową). Wymagania konspiracji zakazywały umieszczania skrytek w lokalach tak narażonych na inwigilację, a później na rewizję, toteż być może poproszono jakiś dobrze sobie znanych sąsiadów z kamienicy obok, o zorganizowania i udostępnienie skrytki na arsenał broni.
W schowku znajdował się m.in. belgijski bergman z 1908 roku, dwa austro-węgierskie steyery model 1912 oraz niemiecka "parabelka" i rosyjski nagant. Czy ta broń mogła być użyta?
Mogło tak się zdarzyć, wystarczy przypomnieć, że w styczniu 1945 r., kilkuosobowa grupa żołnierzy Armii Krajowej wykonała wyrok śmierci na agencie gestapo i jego współpracowniczce - mówi Marcin Orłowski. - Do strzelaniny doszło przy ul Sukienniczej 8. Wykonawca wyroku Józef Śliwowski ps. Skrzat, rozkaz wykonania wyroku otrzymał w restauracji nom-omen „Strzelnica” przy ul. Przedzamcze, a broń odebrał, podając odpowiednie hasło, od kurierki na podwórzu kamienicy przy ul. Prostej 15. Może ta broń pochodziła właśnie z tego arsenału, który właśnie został odkryty? Można domniemywać, że pozostali uczestnicy akcji być może też byli uzbrojeni, żeby ubezpieczać w razie problemów ogniem wykonawcę.
Dlaczego nikt nie wyjął tej broni ze skrytki po wojnie?
- Przyczyn może być wiele - wyjaśnia Marcin Orłowski. - Być może organizatorzy skrytki już w czasie wojny wpadli w ręce gestapo lub zginęli, tak się stało z panem Romanem Dalkowskim, a ich współkonspiratorzy nie wiedzieli, gdzie znajduje się ten schowek. Być może arsenał ten jest związany z czasami powojennymi – tu także wiedzę o miejscu ukrycia broni mogła przerwać śmierć z rąk UB lub emigracja konspiratorów. Znane są też przypadki żołnierzy Armii Krajowej, którzy bali się ujawniać takie tajemnice przez cały okres PRL-u, aż do lat dziewięćdziesiątych. Obawiali się nieprzyjemności, represji, czasami traktowali dochowanie tajemnicy jak dochowanie swoistej wojskowej przysięgi. W Krakowie dopiero w 1997 roku ujawniono arsenał broni 12 pułku piechoty Armii Krajowej – trafił on do tamtejszego Muzeum Armii Krajowej. Nasza broń z Łaziennej też powinna trafić na ekspozycję muzealną.
Takich skrytek było w Toruniu więcej. Jedna z nich znajdowała się w podłodze kamienicy na Nowym Mieście. Kryła się w niej maszyna do pisania i ulotki z czasów okupacji. Skarby te znajdują się w Muzeum Historyczno-Wojskowym. Trafiła tam także biało-czerwona flaga, która była zamurowana w dawnej pralni garnizonowej. Skrytki były różnego rodzaju, kilka lat temu właściciele kamienicy przy ul. Szerokiej 42 oddali do konserwacji drzwi wejściowe. Pracownicy firmy, która się tego podjęła na brak emocji nie mogli narzekać. Kiedy wyjmowali drzwi, aby je zabrać do naprawy, z futryny wyleciał... granat. Jak się okazało, mocno przedpotopowy. inne takie sezamy pewnie wciąż jeszcze czekają na odkrycie.
Jest taka szansa, niekoniecznie w takich skrytkach musi znajdować się broń i amunicja. Może być to prasa konspiracyjna, maszyna do pisania, notes z adresami, czy inne rzeczy związane z konspiracją lub zabronione przez okupanta - dodaje Marcin Orłowski. - W Warszawie jakiś czas temu przez przypadek znaleziono ważne dokumenty Armii Krajowej, które znajdowały się w specjalnym schowku w drzwiach. Niedawno skrytkę w stropie kamienicy odkryto także w Toruniu przy ul. Okólnej – schowane w niej było radio i maska przeciwgazowa. Za nielegalne posiadanie radia w czasie okupacji, jeżeli było się Polakiem, można było wtedy trafić do obozu koncentracyjnego.
Ci, którzy właśnie wstają, aby ruszyć na poszukiwania, niech jednak doczytają ten tekst do końca.
- Nie popadajmy w paranoję. Szanse na znalezienie czegoś są minimalne, choć wiele budynków w Toruniu posiada konspiracyjne tajemnice - mówi Marcin Orłowski. - Na Jakubskim rozebrano teraz dom, gdzie tworzono i być może drukowano również toruńską prasę konspiracyjną. Być może była i tam skrytka, ale niestety nie udało się nam asystować przy rozbiórce. A egzemplarze toruńskiej prasy podziemnej z okresu II wojny światowej należą do rzadkości, mimo, że w konspiracji ukazało się ok. różnych 10 tytułów. Warto jednak zawsze przeglądać domowe archiwa po naszych pradziadkach i dziadkach i nie oddawać ich bezmyślnie na makulaturę. Gdy się znajdzie coś nietypowego, np. mało czytelną gazetkę, warto dać znać po prostu do muzeum. W podobny sposób uratowano niedawno zbiór bezcennych wydawnictw konspiracyjnych z Lubelszczyzny i Kresów, który był zgromadzony w zwykłym kartonie w domu jednego z żołnierzy podziemia. Niewiele brakowało, a bezcenne pamiątki po jego śmierci zostałyby zniszczone.