Komentarz redaktora Tomasza Malety
Coraz więcej białostoczan odwiedza latem czy zimą syberyjski Białystok (rowerem dotarł tam Krzysztof Suchowierski, w 2001 gościł w nim Tadeusz Truskolaski). Bo wiedza i pamięć to dwa filary podtrzymywania więzi z odległą osadą, która przyjęła swoją nazwę na cześć „Manchesteru Północy”. Tym trzecim jest pomoc. I właśnie jej potrzebuje teraz Białystok na Syberii.
W kwietniu spłonął tam drewniany kościół pod wezwaniem św. Antoniego Padewskiego. Ponad 100-letnia drewniana świątynia była symbolem podtrzymywania polskości, a w czasach terroru sowieckiego świadkiem kaźni Polaków. Po wojnie zamieniono ją na klub. Dopiero w 1990 roku znów dotarł do syberyjskiego Białegostoku ksiądz, zarejestrowano parafię. A 13 czerwca 1998 roku dopełnił się cud: biskup nowosybirski wyświęcił odrestaurowaną świątynię. Dziś zostały z niej zgliszcza.
Jest Białystok na Syberii - pod tym hasłem „Kurier Poranny” dziesięć lat temu prowadził akcję pomocy potomkom naszych rodaków. Białostoczanie okazali się niezwykle hojni. Przynosili do naszej redakcji obuwie, odzież, plecaki, przybory szkolne (zeszyty, notesy, piórniki, farby, plastelinę, kredki, ołówki, długopisy, kolorowy papier itp.). Artykuły wysyłaliśmy paczkami na Syberię.
Wierzę, że i tym razem będzie podobnie. Bo odbudowa kościoła to powinność i obowiązek 300-tysięcznego Białegostoku. Niech połączy nas wszystkich. Mieszkańców, prezydenta, radnych PiS. Ale to nasze władze powinny wziąć na swoje barki ciężar tej odbudowy.