Na półmetku należy przejrzeć się w lustrze, czyli samorządowcy w krzywym zwierciadle
Seksafera w Nowym Targu wyzwoliła w radnej instynkt śledczy. W konsekwencji w miejskim basenie Sanepid szukał... plemników. Burmistrz Olkusza zyskał ksywę „raper”, po tym, jak zrodził się pomysł, by na jego szyi - jako insygnium władzy - zawisł złoty łańcuch
Od wyborów samorządowych właśnie mijają dwa lata. To dobra okazja, aby spojrzeć w stronę małopolskich radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów. Tym razem jednak chcemy pokazać ich nieco inaczej, poprzez rodzące się wokół nich kontrowersje i śmieszne wpadki. Słowem nasi wybrańcy w krzywym zwierciadle.
Asfalt na wygwizdowie
Beata Szydło, co prawda nie jest już samorządowcem, ale poprzez kontrowersyjną decyzję burmistrz Brzeszcz Cecylii Ślusarczyk, pani premier znalazła się ona w naszym zestawieniu. O drodze wiodącej do posesji domu Beaty Szydło przy ul. Groblowej w małym Przecieszynie w gm. Brzeszcze było głośno w całej Polsce przez pół roku. Wcześniej była to zwykła wiejska gruntowa droga, pełna kolein i wybojów.
- To był wstyd, żeby ważni ludzie przyjeżdżali do pani premier po takiej drodze - mówił sołtys Przecieszyna Czesław Smółka.
Zamiast rozdawać gumowce, by notable nie zabłocili garniturów, postanowiono działać. W marcu władze gminy, na czele z burmistrz Ślusarczyk, odpicowały drogę na cacy. Najpierw wysypano ulicę tłuczniem, a dwa tygodnie później wyasfaltowano, chociaż urząd gminy nie miał takiej inwestycji w planach. Koszt remontu wyniósł 140 tys. zł. Już to niektórych dziwiło, potem padały kolejne pytania, gdy okazało się, że część ul. Groblowej znajduje się na prywatnych gruntach rodziny Szydłów. Zaskoczeni takim obrotem sprawy byli nawet brzeszczańscy radni, którzy dowiedzieli się o tym po fakcie.
Zasypywana pytaniami w tej sprawie Cecylia Ślusarczyk, uparcie milczała.
Pod koniec września rodzina Szydłów przekazała nieodpłatnie wspomniane grunty pod drogą gminie. Dopiero po wszystkim Ślusarczyk wydała oświadczenie, z którego wynika, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Fakt. Asfalt na drodze leży, to dobra zmiana. Służy mieszkańcom pięciu budynków, w tym pani premier i jej mamie. Zwykły obywatel nią nie przejedzie, zatrzymam go BOR.
Pedałujesz, jest nagroda
30 kilometrów dalej od domu pani premier urzęduje Mateusz Klinowski. Zadeklarowany ateista i swego czasu zwolennik marihuany, rządzi w papieskich Wadowicach twardą ręką. Ostatnio jednak mówiło się o jego nogach i pedałowaniu. Otóż Klinowski nie dość, że do pracy przyjeżdża na rowerze i parkuje go tuż przed swoim gabinetem, to na dodatek uznał, iż jego ludzie powinni pójść w jego ślady. Oświadczył, że za każdy dzień, w którym pracownik urzędu dotrze do pracy rowerem, zapłaci mu dodatkowe 3 zł nagrody. Zakładając, że w miesiącu mamy ok. 22 dni robocze, to można w ten sposób uzbierać co miesiąc nawet 66 zł extra pensji.
Nie wszyscy pracownicy są łasi na tę kasę.Młodsze wiekiem urzędniczki martwiły się, że w krótkich spódnicach nie sposób siedzieć na siodełku a co dopiero pedałować. Seniorzy urzędniczej braci podnosili natomiast kwestię swojej kondycji.
- Jestem po zawale, mam nadciśnienie. Jak przejadę się parę metrów, to padnę - wyznał wicedyrektor jednego z wydziałów.
Akty uniesienia w wodzie
Naszym numerem jeden w kategorii śledztwa wszechczasów jest postawa Bogusławy Korwin, radnej z Nowego Targu.
W trosce o dobro mieszkańców, zwłaszcza z tych, którzy chodzą na miejski basen, węszyła aferę seksualną w pływalni. Radnym na sesji opadły szczęki, inni zrobili wielkie oczy, kiedy pani Bogusława w trakcie swojego wystąpienia wystrzeliła, że dyrektor basenu nie radzi sobie z ratownikami i schadzkami w jacuzzi. Potem już nam tłumaczyła, że doszły do niej informacje o dwójce pracowników basenu, którzy uprawiali seks w jacuzzi. A skoro był stosunek, radna była pełna obaw, że po akcie uniesienia, w wodzie - z której korzystają inni mieszkańcy miasta, w tym ona sama - mogą być… plemniki.
Zszokowany tymi doniesieniami burmistrz Grzegorz Watycha zarządził kontrolę na pływalni. Sprawą na poważnie zainteresował się również nowotarski Sanepid, gruntownie zbadał wodę w niecce jacuzzi. Ostatecznie plemników nie znaleziono, a radna - gdy sprawą zainteresowały się już ogólnopolskie media - nabrała wody w usta.
Burmistrz w blasku chwały
W Olkuszu uwagę mediów zwrócił na siebie w kwietniu burmistrz Roman Piaśnik. Powstał bowiem pomysł, że burmistrz Srebrnego Miasta powinien mieć swe honorowe insygnia. Chodziło o kupno łańcucha, nie byle jakiego, bo ozdobnego z pozłacanym klejnotem. Mniejsza o to, czy był to pomysł samego Piaśnika, czy propozycja kilku radnych. Mieszkańcy komentowali sprawę jednoznacznie: blichtr, zbytek, zbędna fanaberia, niepotrzebny wydatek. Wydatek też niebagatelny. Szacowano, że wykonanie błyskotki to koszt nawet 20 tys. zł. Za sam projekt zapłacono 5 tys.
W mieście do tej pory porównuje się burmistrza do 50 Centa, amerykańskiego rapera, który znany jest z upodobania do drogich błyskotek - złotych łańcuchów, wielkich pierścieni, bransolet.
„Błyskotliwy” pomysł na razie nie został zrealizowany.
Wolałby tego nie pamiętać
Za to przebłyskiem niefrasobliwości wykazał się Marek N., który burmistrzem Chrzanowa był rok. Mieszkańcy w referendum odwołali go ze stanowiska, po tym, jak mając 1,4 promila alkoholu we krwi spowodował kolizję jadąc swoim samochodem. Marek N. po tym zdarzeniu przepadł jak kamień w wodę i objawił się w urzędzie dopiero po dwóch tygodniach. Twierdził, że udowodni swoją niewinność. Pewnie skorzysta ze swej wiedzy wyniesionej ze studiów, bo skończyć przecież prawo. W trakcie procesu zasłania się niepamięcią, nie mylić z alkoholową amnezją.
Prawomocnie skazany jeszcze nie został.
Gorzki smak ciasteczka
O tym, że nie warto wałęsać się po sklepach z pustym brzuchem, przekonał się z kolei na własnej skórze Sławomir Paterek, wójt Gnojnika. W Biedronce jego wzrok przykuło pyszne ciastko francuskie z nadzieniem truskawkowym. Pokusa była zbyt silna. Wpałaszował je jeszcze krążąc między sklepowymi alejkami, przy kasie nie wspomniał, że doszło do konsumpcji. Nie uszło to jednak uwadze ochroniarza, który stanął mu na drodze, gdy wychodził z kasy. Paterek nie tylko zapłacił za ciacho (1,49 zł), ale też dostał mandat od policji, którą wezwano na miejsce.
To był wstyd, żeby ważni ludzie przyjeżdżali do pani premier po takiej drodze
- Nie zrobiłem nic złego. Na pewno w kościele nie będę się z tego spowiadał - mówił nam Sławomir Paterek.- To nie było celowe, byłem zmęczony po pracy, doszło do tego przez roztargnienie. Odruchowo sięgnąłem po ciastko. Jestem przepracowany, co wynika z tego, że realizujemy wiele zadań i inwestycji naraz. Nie mam też zastępcy - bronił się.
Pod sąd go nie wezmą, ale z pewnością teraz wie, że nawet słodkie ciastko, może mieć gorzki smak.
Przyparło go do muru
W Nowym Sączu prezydent musiał z kolei obejść się smakiem. Przez bezsensowną, a co więcej sprzeczną z prawem decyzję jego ludzi, miastu koło nosa przeszło prawie 5 mln zł. Doszło do tego w trakcie licytacji kawałka drogi, 10 arów w sąsiedztwie Konspolu, firmy należącej do „króla kurczaków” Kazimierza Pazgana. Milioner zjawił się na licytacji, a w szranki z nim stanął Marek Poremba, właściciel firmy drobiarskiej Gosdrop, który też posiada ziemię w pobliżu. Walka była zacięta, przez dwie godziny przedsiębiorcy przebijali swoje oferty. Z ceny wywoławczej 170 tys. zł kawałek wyboistej drogi zyskał wartość pięciu milionów. Wówczas Poremba poprosił o kilka minut przerwy. - Po prostu musiałem załatwić potrzebę fizjologiczną. Przetarg trwał długo, to już było ponad dwusetne przebicie ceny wywoławczej - tłumaczy sądecki przedsiębiorca. - Usłyszałem, że jest to niemożliwe. A gdy zapytałem, czy tak samo byłoby w sytuacji, gdybym stracił przytomność, to otrzymałem twierdzącą odpowiedź - dodaje. Właściciel Gosdrobu opuścił salę, a po powrocie okazało się, że licytację wygrała spółka Konspol oferując 5 001 700 zł.
- Byłem gotowy bić się dalej. Nawet do kwoty 10 mln zł - zapewnia przedsiębiorca.Mirosław Chrapusta, dyrektor Wydziału Prawnego Urzędu Wojewódzkiego mówi, że nie było przeszkód, by taką przerwę zarządzić.
„Stówka” za łamanie ciszy
Blamaż zaliczył niedawno także wójt Wierzchosławic, Zbigniew Drąg. Jego oponenci doprowadzili na początku roku do referendum w sprawie odwołania go ze stanowiska. Choć frekwencyjnie ponieśli porażkę, echa referendum rozniosły się szerokim echem.
Doszło do tego, że Zbigniew Drąg usłyszał wyrok w sprawie naruszenia ciszy wyborczej.
Było tak. Pod lokal wyborczy mieszczący się w szkole przyjechał z rodziną Paweł Ogar. Gdy 25-latek wchodził do lokalu, zorientował się, że nie ma przy sobie dowodu osobistego. Po chwili chciał wrócić z dokumentami, ale drogę zaszedł mu wójt z drugim mężczyzną, który okazał się policjantem.
W kościele nie będę się z tego spowiadał - mówi wójt Gnojnika o ciastku, za które nie zapłacił
- Krzyczeli na mnie, żebym wrócił do auta - mówił Ogar. Ostatecznie oddał głos, ale sytuację opisał tego samego dnia na Facebooku.
Sędzia Piotr Henich z Sądu Rejonowego w Tarnowie nie miał wątpliwości, że celem wójta było to, aby wyborca nie wziął udziału w referendum. Orzekł wobec niego karę 100 zł grzywny, uznając jednocześnie, iż jego zachowanie nie wpłynęło na wyniki referendum.
Etat pomimo zarzutów
W poprzedniej kadencji powiało chłodem, gdy panujący w Krakowie Jacek Majchrowski nie konsultując swej idei z mieszkańcami, ogłosił, że będzie starał się o przyznanie stolicy województwa organizacji zimowych igrzysk w 2022 roku. Wydano na to około 11 mln złotych. Dopiero później w referendum zapytano krakowian, czy chcą takiej imprezy. Powiedzieli „nie” i pieniądze przepadły. A prezydent na antenie radia nazwał demokratyczną decyzję krakowian „głupią”.
Teraz głupio powinno być jemu, bo okazało się, że w kolejnej kadencji zaliczył następną, poważną wpadkę. Na stanowisko dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu powołał Jana Tajstera, któremu śledczy zarzucają m.in. korupcję, mobbing czy przekroczenie uprawnień służbowych. Pod naporem krytyki Majchrowski wycofał się z tego rakiem.
Współpraca: (alf, ŁB, BST, poni, ROG, MAW)