Na pojedynek! [komentarz]
Najpierw pan Bruski napyskował panu Zaleskiemu. Teraz pan Zaleski napisał do pana Bruskiego, że niefajny z niego kłamczuch. Najlepiej dla obu miast byłoby, gdyby pan Bruski wyzwał teraz pana Zaleskiego na pojedynek. Może niekoniecznie na pistolety, ale na szpady, do pierwszej krwi. Kto wygrywa, ten ustępuje pola w sporze o metropolię. Obawiam się, że szybciej tego sporu nie rozstrzygniemy.
Przyglądam się tej szarpaninie z uśmiechem. Szczególnie gdy panowie przybierają pozy, jakby walczyli o wolność naszą i waszą. Już się nie denerwuję, bo swój czas w tej rozgrywce i tak straciliśmy. Kto ma okazję jeździć po Polsce, widzi, że podział ekonomiczny kraju już się uformował. Kilka największych aglomeracji kumuluje kapitał na zasadzie śnieżnej kuli. Coraz wyraźniejszy jest podział na liderów, ośrodki satelitarne i prowincję.
Rozgrywkę o udział w peletonie liderów rozstrzygnęliśmy na swoją niekorzyść już dawno. Gdy z Bydgoszczy wyprowadziły się banki, gdy ostatecznie podupadła żegluga śródlądowa, gdy pogrzebano Zachem. Gdy Roman Kar-kosik sprzedał na złom toruńską Elanę, a Metron wykończyła głupia prywatyzacja. Z całym szacunkiem, ale Pesa czy Neuca i jeszcze parę wisienek nie zrobią z drożdżówki tortu Sachera.
To, co się stało, było jednak dopiero pierwszą odsłoną zmian. Teraz czas na odsłonę drugą. Miałem ostatnio okazję rozmawiać z dwoma programistami, którzy przeprowadzają się na południe (do Wrocławia i Krakowa). Pracowali wcześniej w liczących się firmach informatycznych w Bydgoszczy. Pytałem, o ile więcej zarobią w nowych miejscach pracy. Kubłem zimnej wody była informacja, że nie chodzi o 50, ale o 200 procent.
Najbliższe 30 lat w kraju będzie rozgrywką o to, żeby na kurczącym się rynku pracy zatrzymać młodych. Bo jeśli nie oni, to kto utrzyma stadionowo-halowe pomniki postawione sobie przez panów prezydentów? Są jeszcze wolne miejsca w konkurencji satelitów. A zatem, panowie, ćwiczcie czym prędzej pchnięcia i odskoki.