Na Jagiellońskiej 1 pracowały rodzinne klany drukarzy [zdjęcia]
Trzy pokolenia mistrzów czarnej sztuki drukarskiej pojawiły się na odsłonięciu tablicy, przypominającej dwa wieki zakładów graficznych.
Gdyby przetrwały, w tym roku świętowałyby 210. rocznicę powstania. Ale Zakładów Graficznych im. Komisji Edukacji Narodowej nie ma w Bydgoszczy od ponad dekady.
Liczącą dwa wieki drukarnię upamiętnia tablica, którą z inicjatywy Stowarzyszenia Inżynierów Mechaników Polskich - Sekcja Poligrafów oraz Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy odsłonięto 23 lipca na budynku Bydgoskiego Centrum Finansowego przy ul. Jagiellońskiej 1 (przez prawie dekadę był to adres Domu Mody „Drukarnia”).
Z prawdziwą drukarnią związanych było wiele bydgoskich rodzin. Na sobotniej uroczystości stawili się byli pracownicy - przedstawiciele trzech pokoleń drukarzy.
Wspomina Wojciech Kończal. - Dziadek był kierownikiem zecerni. Pan Jerzy Riegel wspomina go jako dobrego majstra i edukatora. Tata z kolei zaczynał jako montażysta, przygotowywał formę, potem został kierownikiem. Tu poznał moją mamę, Niestety, rodzice musieli się rozstać - byli w jednym dziale, nie mogli brać razem urlopów, dlatego mama przeszła do drukarni prasowej. Babcia natomiast była kierowniczką ekspedycji. Pamiętam, że jako dzieciak przychodziłem do drukarni, jeździłem windą z paczkami, kierowcy zabierali mnie na dworzec - pewnie wywoziliśmy paczki z „Elementarzem” Falskiego. Nie pozostało mi nic innego jak też zostać drukarzem - jestem maszynistą, pracuję w jednej z prywatnych drukarni.
Sentymentalną podróż w czasie odbyli też Mirosława i Włodzimierz Swoińscy. - Mąż odszedł z zakładów graficznych w latach 80., ja zwolniłam się z drukarni prasowej w 1993 r. Pozostaliśmy w branży, bo jest niezwykle ciekawa. Pamiętam, że drukarze byli ze sobą bardzo zżyci.
Eugeniusz Jeliński, jeden z szefów drukarni na Jagiellońskiej (kierował także drukarnią prasową na Wojska Polskiego) wspominał dzień, w którym do zakładu przywieziono ogromnych rozmiarów maszynę introligatorską KOLBUS. - Trzeba było ruch zatrzymać na ulicy, by tir mógł wjechać na dziedziniec. Dźwig, który miał przenieść kolosa na piętro, stał na trzech nogach. W pewnej chwili zaczął się chwiać. Mówię: - Chłopcy, czy wy wiecie, ile to kosztuje. Ta maszyna warta była tyle, co 20 samochodów. Po raz pierwszy się wtedy bałem.
W drukarni na Jagiellońskiej pracował też Feliks Bzdawski. - Brat był zecerem, bardzo sobie tę pracę chwalił - wspomina siostra pana Feliksa.
Historię firmy można przeczytać na tablicy wykonanej przez plastyka Bogdana Kowalskiego. Powstała z inicjatywy grona b. drukarzy: Andrzeja Szaefera, Jerzego Riegla, Leszka Wojciechowskiego, Bronisława Tecława, Mirosława Szczygielskiego i Romana Lewandowskiego.