Na film Gwiazdy zaprasza Jan Banaś. Z tęsknotą spoglądam na ekran - mówi nam w rozmowie
Gra się dla siebie lub może dla tych paru sekund, w których człowiek czuje się naprawdę wolny i spełniony. Z niczym innym nie da się tego porównać. Cieszę się, że nasz film „Gwiazdy” oddaje te emocje – mówi polski piłkarz, reprezentant i mistrz Polski Jan Banaś.
Jak pan zareagował na wieść o tym, że Jan Kidawa-Błoński chce zrealizować film inspirowany pana życiorysem?
Jak zareagowałem?! Byłem szczęśliwy. Może nieco onieśmielony i zaskoczony, ale szczęśliwy.
Dlaczego zaskoczony?
Wydawać by się mogło, że jest wielu innych piłkarzy, którzy odnosili większe sukcesy niż ja. Być może byliby lepszym wyborem – im chyba bardziej należałoby się przeniesienie na ekran. Większe sukcesy to też większa popularność i rozpoznawalność.
Koledzy piłkarze będą zazdrośni?
Nie sądzę, no może nieliczni [śmiech]. Kiedyś konkurowaliśmy ze sobą na boisku, dzisiaj nie ma między nami już rywalizacji. Nie zabiegałem o to, by powstał o mnie film, cieszyłbym się tak samo, gdybym dowiedział się że powstaje kino o koledze. Kupiłbym bilet i poszedł na seans, liczę na to, że oni z ciekawości zrobią to samo. Jestem szczęśliwy, że powstał film „Gwiazdy”, a niepewność, o której mówiłem, jest chyba naturalną reakcją. Człowiek zastanawia się jak go sportretują na ekranie, ma różne myśli...
Obawy? Jest coś co wolałby pan, żeby nie zostało uwiecznione na ekranie?
Nie obawiam się kompromitacji, nie mam się czego wstydzić. Są jednak rzeczy, które nigdy nie pojawią się na ekranie, bo nikt o nich nie wie...
Jak Pana romans ze znaną i sławną aktorką?
To jedna z moich słodkich tajemnic. Szczegóły tej znajomości zostaną ze mną na zawsze.
Można się tylko domyślać... ale w filmie bohater Jan Banaś jest zakochany tylko w jednej dziewczynie, Marlenie. To jak to było z tymi porywami serca?
W życiu? No w życiu bywało różnie, do końca zdradzić nie mogę. W filmie na szczęście jest inaczej niż w życiu. Jest nieszczęśliwa miłość bohatera i dalekie od prawdy to nie jest: miałem kilka razy złamane serce, raz porządnie, a i sam pewnie parę razy wyrządziłem szkodę.
Pan się nigdy nie ożenił.
Zawód piłkarza nie sprzyja budowaniu stałych związków. Nie chciałem nikogo oszukiwać, zwodzić. Są liczne wyjazdy, nieobecności w domu, pokusy, porywy... Nie będę wyliczał. Jedni idą w romanse, inni w alkohol, bo i tak się zdarza. Życie z piłkarzem to na pewno jest dla obu stron – mężczyzn i kobiet – wyzwanie. W filmie jest Marlena i ona pewnie symbolizuje tak ogólnie niemoc bohatera w ułożeniu sobie życia z jedną kobietą.
Piłkarz to taki marynarz?
Że w każdym porcie dziewczyna? Nie wiem jak jest z marynarzami, ale to są chyba mity jeśli chodzi o życie piłkarza. Oczywiście jeżdżąc po całym świecie spotyka się mnóstwo wyjątkowych ludzi: piękne kobiety i fantastycznych chłopaków. Jednak bardzo trudno w takich warunkach budować trwałe więzi, tak przyjacielskie jak i miłosne. To wszystko jest „na moment”, dodatkowo towarzyszą takim spotkaniom wyjątkowe okoliczności: bankiety, muzyka, zabawa, alkohol – to nie jest prawdziwe życie.
Narzeka Pan?
Absolutnie nie, mam wiele pięknych wspomnień. Warto jednak podkreślić, że grając, mając treningi, zgrupowania, wyjeżdżając i kombinując jak dodatkowo zarobić, człowiek nie miał czasu ani kondycji, by żyć wyłącznie romansami. Bywało intensywnie, ale pewnie nie tak jak wyobrażają to sobie inni.
Co było z tym kombinowaniem? O co tutaj chodzi?
No każdy z nas starał się jak mógł, by dodatkowo zarobić. Wyjeżdżając handlowaliśmy czym się dało: kryształy, cepelia, alkohol. Każdy liczył na to, że gdzieś po drodze to sprzeda. I zwykle się udawało, człowiek dorabiał. Wyjazdy to zawsze był dodatkowy bonus gry w piłkę. To że za darmo mogliśmy zwiedzić pół świata, to była wielka sprawa, a że przy tym udawało się nam jeszcze coś dodatkowo zarobić, to już była w ogóle niebywała rzecz. No ale takie były czasy. Naszym kolegom z zagranicy to się nie mieściło pewnie w głowie, chociaż każdy robił jakieś interesy przy okazji piłki.
Co chciałby Pan żeby widzowie wynieśli z filmu „Gwiazdy”?
Chciałbym, żeby film wydał im się interesujący. Żeby poczuli ducha tamtych lat, zobaczyli w jakich okolicznościach graliśmy w piłkę, z jakimi trudnościami musieliśmy się borykać, ale też jak interesujące i nietypowe to były czasy. Mieliśmy wielkie marzenia, zupełnie nie na miarę czasów i możliwości. Tak upłynęła mi młodość i pewnie wiele osób – tak jak ja – z tęsknotą będzie spoglądać na ekran. Chciałbym jednak, aby i młodzi ludzie znaleźli w tej historii coś dla siebie. Po latach mogę powiedzieć jedno: warto walczyć o siebie i spełniać swoje marzenia. Czasami trzeba iść pod prąd i nie zważać na innych, ale trzeba zawsze liczyć się z konsekwencjami swoich czynów. I mimo wszystko robić swoje.
Pokierowałby Pan swoją karierą dzisiaj tak samo?
Nie lubię takich analiz, nie robię podsumowań. Kariera sportowca trwa krótko, zostają nam... kontuzje.
No i medale...
Medale też, na osłodę kontuzji [śmiech]. Sportowiec po latach spędzonych na boisku częściej jednak pamięta o kontuzjach, proszę mi wierzyć. Sukces to jest mgnienie, za moment przychodzi na twoje miejsce ktoś nowy, potem jeszcze ktoś inny, i następny, o którym piszą: „nowa nadzieja”, „najlepszy”, „wybitny” itd. Trzeba umieć wykorzystać swój czas, ale liczyć się z ryzykiem. Ja ryzykowałem wielokrotnie. I nie żałuję. Może trzeba było nawet bardziej... I to jest według mnie ważne przesłanie filmu: nie dla medali się gra, nie dla pieniędzy czy kobiet, nie myśli się też o przyszłości, nie przejmuje zdrowiem, tym jak będzie wyglądała rzeczywistość człowieka, gdy zejdzie z boiska... Gra się dla siebie, lub może dla tych paru sekund, w których człowiek czuje się naprawdę wolny i spełniony. Z niczym innym nie da się tego porównać. Cieszę się, że nasz film „Gwiazdy” oddaje te emocje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gwiazdy. Rozmowa z reżyserem filmu Janem Kidawą-Błońskim: To hołd dla polskich piłkarzy
Zobacz opinie widzów o filmie Gwiazdy
UWAGA KONKURS!
W miłości remis nie wchodzi w grę!
Dlatego lepiej się postaraj i zaskocz swoją lepszą połowę już dziś. Zaproś do kina na film Gwiazdy i weź udział w zabawie. Napisz o swoich wrażeniach z filmu Gwiazdy… i wygraj romantyczny weekend w Paryżu lub Wenecji*.
Do zgarnięcia codziennie – plakaty z podpisami aktorów, piłki z autografami i płyty ze ścieżką dźwiękową z filmu! Czeka też na Was kolacja z aktorami…
Wystarczy że:
- Obejrzysz w kinie film Gwiazdy i wyślesz zdjęcie biletów na adres gwiazdy@pmpg.pl
- Napiszesz o wrażeniach i emocjach z filmu Gwiazdy.
- Napiszesz do jakiego z czterech miast chcesz zabrać swoją drugą połówkę…
Szczegóły TUTAJ