Jak bumerang wraca absurdalny pomysł na przystanek MZK przy ul. Władysława IV w Koszalinie.
Problem ten pokazaliśmy na naszych łamach już kilka lat temu. Później obśmiały go media ogólnopolskie. Chodzi o przystanek autobusowy przy ul. Władysława IV w Koszalinie (przy skrzyżowaniu z ul. Wańkowicza). Wiata została postawiona za zatoczką, w której zatrzymują się autobusy.
- Młodym wszystko jedno, ale osoby starsze, zdecydowanie mniej sprawne, obawiają się, że nie zdążą dojść do autobusu, więc czekają na transport na nieosłoniętym przystanku. Widziałem dziś seniorki, które w strugach deszczu wypatrywały autobusu - swoimi uwagami na redakcyjnym dyżurze podzielił się nasz Czytelnik. - Mamy jedno miasto, jednego prezydenta, jednego przewoźnika i jeden Zarząd Dróg. I wszystkich łączy jeden cel: żeby miasto było dla nas przyjazne. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego takiego problemu nie można załatwić od ręki.
Pytamy w imieniu Czytelnika w ratuszu. Temat jest tu znany. Odpowiedź niezmienna: nie da się.
- Kilka lat temu przy przystanku dla pasażerów nie było żadnej osłony przed wiatrem czy deszczem - mówi Robert Grabowski z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Koszalinie. - Był tylko słupek z rozkładem jazdy i ławka. Niestety, oddalona od zatoczki wiata to jedyne możliwe w tym miejscu rozwiązanie. Pas drogowy, na którym wytyczona jest jeszcze ścieżka rowerowa, jest zbyt wąski, by wiata stała bliżej. Z kolei teren za chodnikiem nie jest już miejski i na nim budować nie możemy - wyjaśnił.