Myśliwi mogą już strzelać w bazie w Redzikowie
Dwóch myśliwych pracujących w batalionie ochraniającym tarczę antyrakietową ma zgodę na odstrzał zwierząt zamkniętych na jej terenie.
Niedawno na wniosek dowódcy polskiej jednostki zgodę na odstrzał wydał Marian Wilczewski, łowczy okręgowy w Słupsku. Jak nam powiedział, przy okazji dowiedział się, że spośród ponad 130 zwierząt zamkniętych za ogrodzeniem kilka już odzyskało wolność.
- Jeden z dzików przedarł się przez ogrodzenie, które naruszył. Natomiast potężny jeleń przeskoczył je, korzystając z górki usypanej w pobliżu płotu. Kilka dzików odłowili i wypuścili na wolność Amerykanie. Dwa dziki utopiły się w wykopie, który wykonano na zlecenie Amerykanów. Natomiast w żaden sposób nie można było złapać zwierzyny płowej, czyli saren i jeleni. Dowiedziałem się też, że lisy, które również przebywają na tym terenie, raczej Amerykanom nie przeszkadzają - mówi łowczy Wilczewski.
Z kolei Dorota Urzyńska, słupska ekolożka, zrelacjonowała nam przebieg swojej rozmowy z pracownikiem Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku, który podkreślił, że zwierzęta zamknięte na amerykańskim terenie są własnością Skarbu Państwa i powinny być przede wszystkim wyłapane.
- Chcemy być świadkami odławiania tych zwierząt, bo mamy sporo wątpliwości co do warunków, w jakich to będzie się działo. Jeśli zwierzęta są własnością Skarbu Państwa, to ich brutalne traktowanie można uznać za działanie na szkodę państwa, a wtedy sprawa może trafić do prokuratury - mówi Urzyńska.