Myśliwce F35 dla Polski to konieczny i bardzo dobry zakup. Ale same F35 to za mało
Zakup F-35, jak najbardziej słuszny, oznacza wielkie wydatki, związane nie tylko z samą ceną samolotów. W tej sytuacji poważnie powinno się rozważyć sfinansowanie ich zakupu spoza budżetu MON, na mocy osobnej ustawy - czyli tak jak zrobiono z zakupem F-16. Czyli trzeba by zobaczyć, co tam zostało w budżecie po 500 plus, emeryturze plus i innych plusach.
Ze szczytem Trump - Duda jest jak z każdym widowiskiem - jest show i są kulisy. Zawarto porozumienia, które istotnie zwiększają bezpieczeństwo militarne i energetyczne Polski, zarazem jeszcze silniej wiążąc Polskę ze Stanami Zjednoczonymi. Co oznacza dodatkowy tysiąc żołnierzy amerykańskich w Polsce, zakupy gazu z USA, zakup samolotów F-35?
Dodatkowy tysiąc żołnierzy, dla których musimy wybudować infrastrukturę, to trochę tak, jakbyśmy zamiast Fortu Trump dostali hotel Trump, który sami wybudujemy, a później zapłacimy rachunki. Mówiąc poważnie: zamiast dużej stałej bazy amerykańskiej zaangażowanie wojskowe USA będzie mniej spektakularne, co nie znaczy, że mniej skuteczne. Nawiasem mówiąc, prezydent Andrzej Duda chyba przecenił próżność Donalda Trumpa, próbując go kupić owym Fort Trump.
W liczbach bezwzględnych tysiąc żołnierzy to niewiele, ale jeśli będzie to skład dowództwa na poziomie dywizji i obsługa uderzeniowych bezzałogowców MQ-9 Reaper (jak zapowiedziano), to jest to cenna zmiana jakościowa. Przeliczanie, ile Polska zapłaci za utrzymanie jednego amerykańskiego żołnierza, nie ma wtedy sensu.
Nowoczesne myśliwce F-35 krążące nad głowami Trumpa i Dudy, mogą zawrócić w głowie nie tylko prezydentowi średniego europejskiego kraju. Ich kupno byłoby przełomem w polskich siłach zbrojnych. Z jednej strony byłby to wielki przeskok technologiczny dla naszych lotników, z drugiej F-35 byłyby niejako holownikiem modernizacji całej polskiej armii. W pełni zostaną wykorzystane tylko wtedy, gdy pozostałe rodzaje sił zbrojnych będą w stanie w czasie rzeczywistym przejąć od nich dane, np. o wskazanych celach lub wykorzystać błyskawicznie wyłom zrobiony w obronie przeciwlotniczej przeciwnika. Ich zakup powinien zatem wymusić szybkie unowocześnienie całej armii.
To wszystko oznacza wielkie wydatki, związane nie tylko z samą ceną samolotów (80-90 mln dolarów za sztukę). W tej sytuacji poważnie powinno się rozważyć sfinansowanie ich zakupu spoza budżetu MON, na mocy osobnej ustawy - czyli tak jak zrobiono z zakupem F-16. Czyli trzeba by zobaczyć, co tam zostało w budżecie po 500 plus, emeryturze plus i innych plusach.
Z mniej bojowych aspektów trzeba wymienić kupno kolejnej partii gazu z USA, zapowiedź współpracy w energetyce jądrowej - czytaj: budowie elektrowni jądrowej i zapowiedź zniesienia wiz. Ten ostatni punkt stracił przez ostatnie lata na wartości po wejściu Polski do UE, ale po Brexicie może znów nabrać znaczenia.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że budujemy od Amerykanów bezpieczeństwo na zasadzie kupieckiej, co w czasach Trumpa staje się powoli normą. Ale wielki kupiec, to nie znaczy jedyny kupiec...