Myślę, że Szeryfowi dzisiejszy ośrodek mógłby się podobać...
Bogusław Sułkowski opowiada jak został dyrektorem, co zastał w Drzonkowie i co zrobił by ośrodek wyglądał tak jak dzisiaj wygląda.
Jak zostałeś dyrektorem?
O tym, że ówczesny marszałek województwa Marcin Jabłoński widziałby mnie na stanowisku dyrektora ośrodka w Drzonkowie dowiedziałem się w czerwcu 2009 roku. Prowadziłem wtedy biuro federacji sportu, pracowałem nad doktoratem i nie miałem zamiaru tego zmieniać. Propozycja była bardzo ciekawa, ale w żaden sposób nie mieściła w moim życiowym planie. Poprosiłem o dobę do namysłu. Zgodziłem się. Przebrnąłem przez procedurę konkursową i tak 1 sierpnia 2009 oficjalnie zostałem, jak się później dowiedziałem szesnastym dyrektorem drzonkowskiego ośrodka.
Miałeś problem czy w to wchodzić? Tylu wcześniej dyrektorów się sparzyło... Co zastałeś?
Z racji organizacji kilku imprez akrobatycznych, trochę znałem ośrodek i ludzi tam pracujących. Szczerze powiem, że nie był to różowy obrazek. Ząb czasu mocno go nadszarpnął, u pracowników zauważyłem zniechęcenie i brak wiary w lepszą przyszłość. Pierwszego dnia zapoznałem się ze stanem obiektów. Wszedłem w niemalże każdy zakamarek. Obraz nie był budujący. Powiem wprost. To był ostatni moment na ratunek.
Czemu Drzonków przez długie lata był dla władz kukułczym jajem?
Nie zamierzam być cenzorem przeszłości. Ośrodek funkcjonował w zmieniającym się, głównie w latach 80. i 90. otoczeniu politycznym i gospodarczym. Przechodził różne przekształcenia własnościowe. W związku z tym przeżywał trudne, a nawet dramatyczne chwile Częsta zmiana kierownictwa, także nie służyła stabilności jego funkcjonowania.
Jak to się stało, że Ty dostałeś zielone światło?
Zielone światło, które także dzisiaj jest odczuwalne, jest konsekwencją działań i przekonaniem właściciela, czyli województwa lubuskiego i osobiście pani marszałek Elżbiety Anny Polak, do tego, że ośrodek jest jedną z rozpoznawalnych w regionie, kraju i na świecie marek naszego województwa i wymaga wsparcia na drodze do osiągnięcia standardu obiektu na poziomie europejskim. Widoczna była także wiara i zaufanie do mnie. Zadaniem było przygotowanie i dobra realizacja, rozbitego na lata rozsądnego i realnego programu modernizacji i odbudowy, który pochłonął w ostatnim sześcioleciu ponad 55 mln zł. Wykorzystujemy regionalne środki unijne, z Ministerstwa Sportu i Turystyki i Europejskiej Współpracy Terytorialnej. Pomocy finansowej dwukrotnie udzieliła Zielona Góra. Kwoty te uzupełnione sięgającym ponad 25 mln. zł udziałem województwa umożliwiły realizację planów.
Co zrobiłeś od razu? Coś wymagało natychmiastowej reakcji?
Jestem zwolennikiem działań długofalowych, pierwszym dokumentem było opracowanie precyzyjnego, podpartego liczbami i terminami planu inwestycji, który został zaakceptowany przez władze. Z satysfakcją stwierdzam, że został on zrealizowany. Zmieniłem także statut, strukturę i sposób zarządzani, przekazując część kompetencji kierownikom poszczególnych działów.
Co już jest zrobione ?
Zaczynając od 2009 roku przeprowadziliśmy gruntowną modernizację zespołu obiektów, czyli hali sportowej, szermierczej, krytej pływalnia i hotelu. Powstała także nowa siłownia. Kolejny krok to budowa najnowocześniejszego w Polsce oświetlonego obiektu jeździeckiego, hipodromu wraz z remontem widowni, budową strzelnicy plenerowej i trasy biegowej dla pięcioboistów. Potem powstała nowa dziesięciotorowa zadaszona pływalnia olimpijska. Potem przyszła kolej na gruntowny remont hali tenisowej. Powstał nowoczesny i przyjazny obiekt z czterema kortami i możliwością uprawiania gier sportowych. Ponad dwa lata zajęła realizacji dwóch dużych projektów informatycznych, które podniosły na wysoki poziom sposób zarządzania. Pracujemy na własnym serwerze, a goście korzystają z bezpłatnego dostępu do internetu. Ośrodek, poprzez szereg udogodnień i oznaczeń został przystosowany dla osób niewidzących. Został też w pełni przystosowany dla osób niepełnosprawnych, czego uwieńczeniem było oddanie do użytku w ubiegłym roku internatu, w którym może prze bywać ponad pięćdziesięciu sportowców niepełnosprawnych. Etapem zamykającym podstawowy etap „metamorfozy” było wykonanie nowych dróg i chodników z nowoczesnym i energooszczędnym oświetleniem.
Co jeszcze jest w planach ?
W maju ubiegłym roku zarząd województwa przyjął program inwestycji w ośrodku do 2020 roku, który zawiera między innymi budowę dwóch boisk treningowych ze sztuczną trawą dla piłkarzy oraz budowę pełnowymiarowej hali jeździeckiej. Te inwestycje, uzupełnione o stworzenie siłowni plenerowej oraz termomodernizację pozostałych budynków praktycznie wyczerpuje potrzeby w zakresie infrastruktury.
Zbigniew Majewski był niezadowolony praktycznie ze wszystkich poprzednich dyrektorów. Twoją pracę też recenzował? Co powiedziałby gdyby mógł spojrzeć na dzisiejszy ośrodek?
Pracę rozpocząłem 3 sierpnia 2009 roku, w poniedziałek. Pierwszą osobą, która mnie odwiedziła był „Szeryf” Zbigniew Majewski. W swoim stylu, bez zapowiedzi, wszedł do biura z rulonem projektów pod pachą. Rozłożył mapy i przedstawił to co powinno być jeszcze zrobione, zbudowane i w którym miejscu. Spotykaliśmy się jeszcze kilkakrotnie. Rozminęliśmy się w kwestii lokalizacji hipodromu jeździeckiego i boiska piłkarskiego. Miałem inne spojrzenie na te obiekty, głównie pod kątem ich funkcjonalności i planu zagospodarowania przestrzeni ośrodka. To bardzo się „Szeryfowi” nie spodobało i ograniczył kontakty ze mną. Jednak ograniczony, ale kontakt ze sobą utrzymywaliśmy. Do końca nie dał się przekonać co do mojego pomysłu na Drzonków, ale kilka razy zdobył się na kilka ciepłych słów pod moim adresem, co sobie do dzisiaj bardzo cenię. Sądzę, że po tych kilku latach „metamorfozy”, tam w górze, siedząc na niebieskiej chmurce i patrząc na ośrodek, mógłby mu się on podobać.
Może na koniec krótko podsumujesz ten drzonkowski okres Twojego zawodowego życiorysu.
Z perspektywy tych niemal siedmiu lat był to bardzo wymagający, ale ciekawy i rozwijający okres mojego zawodowego życia. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy. Poznałem wspaniałych ludzi. Oprócz inwestycji udało się rozwinąć nowe i perspektywiczne kierunki rozwoju ośrodka. I co najważniejsze szło to w parze z moim szczęściem osobistym...