Muzyka zaostrza obyczaje
Za sprawą decyzji okołofestiwalowych prezydent Opola ze „sługusa PiS” stał się „dzieckiem resortowym”. Dość gruntowna metamorfoza, można powiedzieć. Przypuszczam, że jedna i druga łatka nie jest prawdziwa, ale to teraz dla wyznawców rzeczonych teorii nie ma znaczenia.
Gdyż zwolennicy tej pierwszej uważają ją już, przynajmniej częściowo, za nieaktualną, zaś zwolennicy tej drugiej zapewne są przekonani, że jest nieaktualną całkowicie. Jeśli chodzi o teorię resortowego dziecka, tutaj wektory w obu obozach są dokładnie odwrotne.
Papierek lakmusowy w postaci stosunku do wojenki prezesa Kurskiego ze środowiskiem artystycznym przykładany do kręgosłupa polityczno-moralnego prezydenta Opola jest o tyle bez sensu, że to nie on wzniecał pożary, owszem, gasił je jak umiał. Zresztą „silna kielecka odpowiedź” na odmowę Arkadiusza Wiśniewskiego tylko potwierdza słuszność jego wyborów. Okazało się bowiem, że na teraz-zaraz prezesowi Kurskiemu nie zostało nic w rękach, a powody przeniesienia imprezy w Kielcach to właściwie powielenie argumentacji prezydenta Opola: nie da się w sytuacji artystycznego bojkotu zorganizować koncertu w czerwcowym terminie.
Prezes Kurski zdobył się też na kilka ciepłych słów i wyjaśnień wobec festiwalu w Opolu, więc jeżeli strony rozegrają to na spokojnie, zostawiając na boku politycznych harcowników, KFPP robiony z TVP jest możliwy. Więcej muzyki, mniej polityki, a dobrze będzie.