Muzeum w Susch niczym wielki meteoryt, czyli spełniony szwajcarski sen Grażyny Kulczyk
Pod koniec ubiegłego roku odbyło się uroczyste otwarcie muzeum sztuki współczesnej Grażyny Kulczyk. Związana z Poznaniem słynna milionerka i filantropka otworzyła je w szwajcarskim Susch. Jego budowa pochłonęła setki milionów. Co będzie można w nim zobaczyć? I dlaczego inwestycja nie została zrealizowana w Polsce?
Chyba nie ma w Polsce osoby, która nie wiedziałaby, kim jest Grażyna Kulczyk – najbogatsza kobieta w Polsce, kolekcjonerka i promotorka kultury, znana w wielu projektów o charakterze filantropijnym. Z aktywności na polu sztuki znana jest nie od dziś. Swoją własną kolekcją mogła pochwalić się już podczas studiów. W jej pierwszych zbiorach znajdowały się zarówno obrazy polskich artystów, takich jak Andrzej Wróblewski, Tadeusz Kantor, czy Władysław Strzemiński, jak też twórców zagranicznych – Donalda Judda, Sama Francisa, Andreasa Gursky’ego, Jenny Holzer i wielu innych, w tym Andy’ego Warhola.
– Wprawdzie studiowałam prawo, ale w kulturze i sztuce siedziałam po uszy. Jako szefowa rady klubów studenckich stale bywałam na artystycznych imprezach, miałam mnóstwo znajomych wśród studiujących historię sztuki, a oni z kolei wprowadzili mnie w krąg młodych twórców z ASP
– wspominała po latach.
Z miłości do sztuki
Wiele z jej prac nabytych w tamtym okresie, później znalazło miejsce we wnętrzach poznańskiego Starego Browaru, który otworzyła w 2003 roku, a także znajdującym się w nim hotelu Blow Up Hall 5050. Jego nazwa nie jest przypadkowa – nawiązuje do filozofii Kulczyk, zgodnie z którą połowa jej biznesowej działalności jest związana ze sztuką.
– Nikt nie patrzy tak szeroko poza biznes jak ja – powiedziała w jednym z wywiadów.
Kiedy po piętnastu latach zdecydowała się sprzedać Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu Stary Browar, pozostawiła po sobie dobre wspomnienia w pamięci wielu miłośników malarstwa, rzeźby czy artystycznej instalacji. W końcu można w nim podziwiać choćby inspirowaną naturą rzeźbę kinetyczną „Opertus Lunula Umbra” U-Ram Choe czy rzeźbę twarzy-maski „Thsuki-no-hikari” Igora Mitoraja.
Grażyna Kulczyk nigdy nie cierpiała na brak pomysłów. Z wypowiedzi wielu osób, które miały okazję z nią współpracować, można dojść do wniosku, że raczej zawsze brakowało jej czasu, by wszystkie zrealizować. Jak czasem podkreśla w wywiadach, mimo że dużą część życia zawodowego i prywatnego poświęca sztuce, to sama nigdy nie miała do niej specjalnych umiejętności.
– Mogę promować artystów i być z nimi bardzo blisko, ale ja nie potrafię malować. Popełniłam w życiu tylko jeden obraz i nigdy się nim nie pochwaliłam, do dziś jest głęboko schowany w piwnicy
– przyznaje, która już rok po otwarciu Starego Browaru założyła Art Stations Foundation, prywatną fundację, której jednym z głównym celów było zwiększenie dostępu społeczeństwa do kultury, sztuki i edukacji.
Z długiej listy jej projektów warto wymienić też Art & Fashion Forum oraz Wydawnictwo Mundin, stworzone wspólnie z poznańskim artystą Honzą Zamojskim.
Muzeum, które spadło z nieba
Jednak od dłuższego czasu o Kulczyk najczęściej mówi się w kontekście jej muzeum sztuki nowoczesnej. Dla zwiedzających zostało otwarte 2 stycznia – dwa lata od rozpoczęcia jego budowy. Powstanie obiektu było nie tylko jednym z najdroższych przedsięwzięć w jej karierze, ale również jednym z największych życiowych marzeń.
Stworzyć wyjątkowe miejsce, w którym będzie można podziwiać dzieła wybitnych artystów reprezentujących sztukę współczesną udało się jej w niepozornym Susch – jednym z zabytkowych miasteczek w dolinie Engadyny, we wschodniej części Szwajcarii, znajdującym się na tamtejszym odcinku historycznego szlaku pielgrzymek do Santiago de Compostela. Jego wspaniałemu krajobrazowi ulegało wielu – pomieszkiwały i tworzyły w nim choćby takie postacie jak Rainer Maria Rilke, Friedrich Nietzsche, Giovanni Segantini, czy Ernst Ludwig Kirchner. Pod jego wrażeniem są również twórcy młodego pokolenia.
Miasteczko sprawia wrażenie odciętego od cywilizacji. Susch otaczają pasma wysokich gór, jednak do dużych szwajcarskich miast, takich jak Zurych, Berno, czy Bazyla, dotrzemy z niego dość szybko. Mimo to niektórzy określają je mianem „alpejskiej wsi na końcu świata”, tworzenie w nim muzeum porównując do „zakładania opery w dżungli”. Nic dziwnego, że o śmiałym eksperymencie Kulczyk rozpisują się media na całym świecie. Artykuły na temat projektu pojawiły się już choćby w "Wall Street Journal", czy "Deutsche Welle". Jak pisze londyńska dziennikarka Natalia Rachlin, muzeum w Susch jest „ambitną instytucją nowoczesnej i współczesnej sztuki, która wniesie nowy wpływ kulturowy do regionu i sprawi, że Susch stanie się jednym z najbardziej ekscytujących miejsc artystycznych poza trasami w Europie”.
Muzeum powstało we wbudowanej w skałę bryle historycznego browaru i klasztoru, który swego czasu był przystankiem dla pielgrzymów. Obejmuje aż 25 sal oraz przestrzeń wystawienniczą o powierzchni 1500 m2. Nie zabrakło w nim również biblioteki, sali wykładowej i performance, a także przestrzeni biurowych. Jest nawet specjalny labirynt i mikro-jezioro. Jak podkreślają twórcy, wygląd muzeum nawiązuje do górskiego otoczenia: bogatego i ascetycznego jednocześnie.
Dlaczego muzeum nie udało się wybudować w Polsce? Prace jakich artystów można tu podziwiać?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień