Muzeum Śląskie: neutralna wystawa o historii Górnego Śląska
Otwarcie nowej siedziby Muzeum Śląskiego już 26 czerwca tego roku. Najbardziej dotąd kontrowersyjna wystawa, planowana w nowej siedzibie Muzeum Śląskiego - "Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów" ma być neutralna, niczego nie podpowiadać, a skłaniać do własnej refleksji. Tak zapowiada Alicja Knast, dyrektor muzeum. To dobra wiadomość, bo oznacza, że nie będzie budowania mitów założycielskich, narzucania innym własnych wizji trudnej przeszłości Górnego Śląska.
Co więcej, dyrektor Knast twierdzi, że w sprawie wystawy historycznej o Górnym Śląsku opinię publiczną wprowadzono w błąd, prezentując "obrazki", choć z góry było wiadomo, że nie znajdą one przełożenia na ekspozycję.
Wystawa historii regionu będzie jedną z sześciu stałych ekspozycji i jej dziś poświęciliśmy najwięcej uwagi. Zajmie 1365 m kw. (aż jedną piątą całej powierzchni wystawienniczej). Ma mieć charakter popularnonaukowy. Obejmie okres od czasów najdawniejszych do 1989 r. Ekspozycja zostanie podzielona na 22 przestrzenie, a złożą się na nią tysiące zdjęć, setki tekstów, dziesiątki materiałów multimedialnych i nagrań audio. Jej zwiedzanie rozpoczniemy od wejścia do symbolicznej markowni kopalni Katowice, gdzie górnicy pobierali swoje indywidualne znaczki, tzw. marki, z którymi zjeżdżali do pracy. To wnętrze ma przypominać zwiedzającym, że znajdują się na terenie dawnej kopalni Katowice, który dziś służy kulturze. Narracja zostanie poprowadzona w językach polskim, niemieckim, angielskim oraz w gwarze śląskiej. Koszt wykonania wystawy to 9.415.000 zł netto (11.580.450 zł brutto).
W nowym Muzeum Śląskim zobaczymy w sumie ponad 1,4 tys. eksponatów z ponad 118 tys. obiektów znajdujących się w zbiorach tej instytucji. Będziemy nawiązywać do nich w naszych publikacjach. Te eksponaty wypełnią kolejnych pięć wystaw stałych: "Galerię malarstwa polskiego 1800-1945", "Galerię sztuki polskiej po 1945 roku", "Galerię plastyki nieprofesjonalnej", "Galerię śląskiej sztuki sakralnej" oraz "Laboratorium przestrzeni teatralnych - przeszłość w teraźniejszości".
Plany związane z otwarciem Muzeum Śląskiego były bardzo ambitne, bo też ta chwila powinna być zapamiętana. Miała to być wystawa "Ślązaków portret własny", nawiązująca do słynnej ekspozycji Marka Rostworowskiego. Tak wystrzałowo nie będzie. Zaplanowano prezentację przygotowywanej specjalnie na ten moment najnowszej instalacji Leona Tarasewicza. Powstaje ona pod okiem Andy Rottenberg. Później ma być wystawa o życiu i twórczości Tadeusza Kantora. Ale Muzeum Śląskie to nie miejsce, do którego można przyjść, żeby tylko obejrzeć wystawę. Musi to być miejsce, gdzie można też miło spędzić czas.
Rozmowa z Alicją Knast, dyrektorem Muzeum Śląskiego
Gdy przed wojną budowano w Katowicach Muzeum Śląskie, miało to być muzeum narodowe, polskie. Jakie będzie w 2015 roku?
Muzeum ma być przede wszystkim przyjazną przestrzenią i miejscem spotkania ludzi, którzy chcą spędzać czas wolny w instytucji kultury, a nie w galerii handlowej. Ma być odpowiedzią na ich kulturalne potrzeby. Od czasu restytucji Muzeum Śląskiego po wojnie, instytucja ta w coraz większym stopniu służyła spotkaniu Ślązaków z własną historią, a także spotkaniu Polski ze Śląskiem.
Słowa: "narodowe", "polskie" mogą uwierać?
Wobec braku zagrożeń i konieczności udowadniania czegokolwiek te słowa mają inny charakter, niosą nieco inną treść.
Jakaż to jest "inna" treść? Toczy się spór o pamięć historyczną. Wystawa "Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów", która budzi tyle emocji, włącza się do tego dyskursu?
Funkcją Muzeum Śląskiego jest stworzenie miejsca do dialogu, a nie zajmowanie stanowiska po czyjejkolwiek stronie. Wystawa jest neutralna. Nie sugeruje żadnych odpowiedzi, nie ma żadnej ideologii. Ma pomóc w zrozumieniu różnych tradycji, różnych opcji intelektualnych, a także postaw i stojących za nimi motywacji. Nie przyjmuje, jako obowiązującej, żadnej z obecnych i często sprzecznych narracji.
Co pani rozumie przez przeciwstawne narracje?
W dyskursie publicznym występuje ich kilka. Jedna mówi o nierozerwalnych związkach z niemieckim dziedzictwem i jego decydującym wpływie na Górny Śląsk, druga - o odwiecznej polskości. Efektem zderzenia obu tych narracji jest choćby określenie śląskości jako zakamuflowanej opcji niemieckiej. Kolejną jest narracja autonomistów, a jeszcze inna, ciągle się pojawiająca, to narracja niepodległościowych ślązakowców. Te spory służą tylko i wyłącznie okopywaniu się na zajmowanych od lat pozycjach, to przez nie właśnie tracimy szansę na dialog, opis otaczającego nas Śląska i jego historii.
Co ma być podstawą sporów o Górny Śląsk?
Wiedza akademicka. Wystawa historyczna w Muzeum Śląskim stara się to odzwierciedlać, używając środków wyrazu pozwalających na dotarcie do nieprzygotowanego merytorycznie zwiedzającego. Jest obiektywna i może wywrzeć pozytywny wpływ na przebieg sporu, przekształcając go w dyskusję na podstawach naukowych, a nie emocjonalnych.
Wystawa muzealna powinna kształtować świadomość śląską. To industrializacja stworzyła Górny Śląsk? Taki, w założeniu, ma być przekaz tej wystawy?
Wystawa nie ma mocy kształtowania świadomości. Może odegrać pewną rolę w tym procesie, ale nie decydującą. Industrializacja nie stworzyła Górnego Śląska, ale go diametralnie zmieniła. Bez niej byłby zupełnie inny. Trudno sobie wyobrazić, jaki, ale prawdopodobnie rolniczy, niezbyt bogaty itp. Uprzemysłowienie dało Śląskowi szansę i ta szansa została tu wykorzystana.
Industrializacja Górnego Śląska miała też swoją cenę, zarówno u jej zarania, jak i później.
Ceną była klęska ekologiczna na tym terenie, degeneracja środowiska i choroby. W owym czasie nie można było przewidzieć tak gwałtownego i zabójczego czasami rozwoju przemysłu ciężkiego. Życie w tych warunkach i walka ze skutkami industrializacji to temat przewijający się od dawna w każdej narracji o Śląsku. Jednak dzięki rozwojowi przemysłu wykształciła się tu specyficzna kultura, zaistniały odmienne zjawiska świadomościowe, tożsamościowe, socjologiczne. Bez zwrócenia na to uwagi nie może obyć się żadna wystawa o tym regionie.
Opowieść główna o Górnym Śląsku rozpocznie się w muzeum od maszyny parowej, która pojawiła się tutaj w XVIII w. Co zostało z zapowiedzi, że do jej wnętrza wejdzie każdy zwiedzający?
Wystawa nigdy nie zaczynała się od maszyny parowej, ale od zarysowania historii od pradziejów.
Zatem sięgnijmy po wytyczne do scenariusza i pierwszych zdań. Nazwa zdarzenia: "Maszyna parowa, rok 1790". Wybrane tropy interpretacyjne do zdarzeń: "Wizyta Johanna W. Goethego w Tarnowskich Górach". Dlaczego chce pani wprowadzać nas w błąd?
Maszynę parową potraktowano jako ważny punkt, ale następujący po narracji poprowadzonej od pradziejów. Na diagramie zatytułowano to wówczas "kapsuły czasu". Pomysł, by wnętrze maszyny parowej było elementem scenograficznym, pojawił się na wczesnym etapie pracy nad tą wystawą i nigdy nie był obowiązujący w takiej formie. Nigdy też nie było mowy o oryginale czy wiernej i funkcjonującej rekonstrukcji, a jedynie o elementach tej maszyny. Nie będzie wejścia do wnętrza maszyny parowej, nie będzie działającego modelu. W trakcie pracy okazało się, że maszyna nie jest atrakcyjna wizualnie i nie przyciągnie uwagi widza. Nie przypomina ona maszyn późniejszych z błyszczącym miedzianym kotłem, mosiężnymi rurami i złotymi napisami. Łatwo można wpaść w banał i kicz, kiedy proporcje siłą rzeczy nie mogą zostać zachowane. Taka dosłowność byłaby rodem z Disneylandu.
Współczesne muzea mają to do siebie, że panuje w nich nastrój, który wprowadza w klimat epoki. Pozwala odczuć przeszłość, bo można wsiąść do maszyny parowej, samolotu czy wagonu. Nie ma to nic wspólnego z Disneylandem.
Autorzy wystawy w komnacie pałacowej zastosowali wizję artystyczną tego fenomenu, jakim było sprowadzenie maszyny parowej. Zjawiska nowego, z innego porządku. Ten sposób uzmysławia zwiedzającym, przed jakim wyborem ówcześni mieszkańcy regionu zostali postawieni: skorzystać z nowej technologii i pójść drogą postępu, czy potraktować jak chwilową atrakcję i zostać przy starym, sprawdzonym modelu gospodarowania. Poza tą artystyczną instalacją, która zmusza do refleksji, jest pochodzący z epoki schemat maszyny parowej wraz z informacją, gdzie, kiedy i do czego służyła.
Gilotyna, na której Niemcy ścięli ponad 500 osób, z tak dużym ładunkiem emocji przywoła na wystawie czas II wojny. Co z pierwszą wojną? Ostatecznie idziemy za żołnierzami na front czy piszemy tylko listy z okopów?
Pierwsza wojna jest przedstawiona jako fakt historyczny, który odegrał na tym terenie dużą rolę gospodarczą, społeczną, świadomościową. Dotknął również Górny Śląsk bezpośrednio, bo kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców zginęło, a drugie tyle zostało inwalidami. Zjawiska te zostaną zaprezentowane w sposób syntetyczny. Nie pójdziemy z żołnierzami walczyć ani też nie będziemy czytać listów od nich. Nie ma na to miejsca ani takiej potrzeby.
Ale takie były zapowiedzi. Jaka jest skala zmian, które doprowadziły do wykreślenia wielu elementów ze zwycięskiego scenariusza?
Zmiany w scenariuszu wynikają z zaleceń jury konkursowego oraz wykonalności pewnych pomysłów, jak omówiony przykład maszyny parowej. Ostateczny kształt wystawy powstał w kolejnych przybliżeniach. Nikt nie pyta pisarza o jego notatki robocze w momencie, kiedy książka jest wydana! Istotny jest tylko ostateczny efekt. Nie ma dzieła naukowego, artystycznego bez procesu tworzenia. Żartuję czasami podczas pracy naszego zespołu, że chyba napiszę książkę o tych wszystkich wspaniałych pomysłach scenograficznych, które okazały się niewypałem na etapie uszczegóławiania. Po trzech dużych realizacjach, przy których pracowałam - Muzeum Chopina, Muzeum Historii Żydów Polskich i teraz Muzeum Śląskie - książka ta będzie bardzo pokaźna. Prezentowanie szczegółowych wizualizacji i komunikowanie za ich pomocą założeń projektu jeszcze w fazie koncepcyjnej jest działaniem nieodpowiedzialnym i niezgodnym ze sztuką tworzenia ekspozycji muzealnych. W przypadku wystawy o Górnym Śląsku opinię publiczną wprowadzono w błąd, prezentując "obrazki", o których z góry wiadomo było, że nie znajdą przełożenia na ekspozycję.
Który eksponat, spośród 400 prezentowanych na tej wystawie, wyróżniłaby pani dyrektor?
Do najciekawszych należy niewątpliwie fotel marszałkowski prezydium Sejmu Śląskiego projektu Ludwika Wojtyczki, który znajduje się w zbiorach naszego muzeum. Będą też tablice informacyjne i reklamowe, wyroby śląskiego przemysłu, broń i odznaczenia z okresu powstań śląskich. Większość eksponatów to przedmioty dokumentujące życie codzienne na Górnym Śląsku zarówno w XIX i XX w., replika mieszkania w nowym osiedlu robotniczym połączona z instalacją artystyczną. Wszystkie eksponaty posiadają dokładną wizualizację rozmieszczenia w gablocie, natomiast nic nie zastąpi oceny aranżacji końcowej. Nie wykluczam, że liczba obiektów może ulec zmianie. Jeśli będzie ich za dużo, dla zwiększenia czytelności scenariusza zrezygnujemy z mniej istotnych.
Będą to oryginały czy repliki?
Autentyczny jest fotel marszałkowski, a także przedmioty codziennego użytku, obiekty kultu, biżuteria, pamiątki górnicze, broń i mundury. Wszystkie dokumenty, jak list Karola Goduli do hrabiego Ballestrema, plakaty, gazety, modlitewniki, są replikami ze względów konserwatorskich.
Jakie eksponaty mówić będą o niemieckiej części przedwojennego Górnego Śląska?
I polskie, i niemieckie eksponaty mają podobny charakter - są to głównie charakterystyczne dla regionu przedmioty codziennego użytku: talerze z polskimi i niemieckimi napisami, reklamy, dokumenty, wydawnictwa itp. Takie, które pokazują Śląsk widoczny na pierwszy rzut oka i obecny w domach.
Czy na potrzeby wystawy historycznej zakupiono jakieś eksponaty?
Nie, choć podczas akcji zbierania pamiątek "Dopiszmy się do historii" pozyskaliśmy kilka, które na wystawie będą prezentowane. Są to m.in.: różaniec żołnierza I wojny światowej, popielniczki z firmowymi napisami z Katowic, opakowanie popularnego mydła "Młotek i Pyrlik", produkowanego w Tarnowskich Górach, aparat radiowy.
Kontrowersje budziła lista Ślązaków, którzy mieli się pojawić na wystawie historycznej. Jakich dokonano korekt?
Mowa, oczywiście, o tych, którzy odegrali rolę pozytywną, dzięki czemu są znani. Gdy rozpoczynano przygotowania do wystawy, taka lista wytycznych z nazwiskami rzeczywiście się pojawiała, lecz była ona swego rodzaju "notatką" sporządzaną po to, żeby nie zapomnieć o postaciach, o których rzadko się w historii Śląska mówi. Ta lista nie była w żaden sposób ustawiona według gradacji ważności, ale raczej według kolejności przypominania sobie o nich.
Chaotyczna "notatka" na poważny konkurs na scenariusz. Ciekawe. Autorzy wytycznych zapomnieli o Sławiku, pamiętali o Czechu. Jakie wydarzenia odnajdziemy w tzw. kapsułach czasu? Ile ich będzie?
Kapsuły czasu nie istnieją fizycznie. W ten sposób określono węzłowe punkty historii Górnego Śląska, których omówienie jest konieczne dla pokazania wielu zjawisk na Śląsku w okresie przedindustrialnym. Zawierają m.in. świadectwa archeologiczne, pokazują Śląsk w państwie Przemyślidów, monarchię Henryków Śląskich, rozwój osadnictwa i powstawanie nowych miast, Śląsk w monarchii Habsburgów, problemy konfesyjne, wojnę 30-letnią, rolę Śląska w kulturze.
"W tej wystawie Ślązak jest Ślązakiem tylko pod jednym warunkiem: gdy przestaje czuć i myśleć po polsku". To fragment opinii o wytycznych do scenariusza. Ma odzwierciedlenie w ostatecznym kształcie wystawy?
Nie. Sprawy budzenia się świadomości narodowej, polskiego życia narodowego, religijnego i politycznego są potraktowane z całą powagą, z uwzględnieniem złożoności tego zjawiska.
Jakaś część Górnoślązaków oczekuje, że będzie to ich muzeum, opowie ich wersję historii regionu, bo Górny Śląsk nie jest ani polski, ani niemiecki, jest górnośląski.
Wracamy do początku naszej rozmowy. Wystawa prezentuje obecny stan wiedzy (a nie publicystyki), bez nieuzasadnionego pokazywania przewagi którejkolwiek ze stron. Każdy mieszkaniec regionu ma swoją historię, która jest dla niego wyjątkowa. Wystawa "Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów" nie ma charakteru antropologicznego, ale historyczny, więc omawia związki przyczynowo-skutkowe. Jest dla wszystkich zainteresowanych. Osobom niezorientowanym ma przekazać zasób wiedzy o złożoności problemów występujących kiedyś na Śląsku i będących obecnie podłożem przeciwstawnych postaw i różnych sporów.
Pomoże walczyć ze stereotypami o regionie?
Mamy taką nadzieję. Przez ogół mieszkańców Polski jesteśmy postrzegani w dość wąskim zakresie. Wystawa po raz pierwszy pokaże w przystępnej formie złożoność historii Górnego Śląska.
Tożsamość śląska zyskuje nowy wymiar, który, niestety, często też dezintegruje i dzieli na: my-oni, swój-obcy. Nie obawia się pani, że ta debata przeniesie się także do sal muzealnych?
Nie unikamy problemów z tożsamością mieszkańców naszego regionu, ani mechanizmów, w jakich te tożsamości się konstytuowały. Mamy świadomość, że dyskusję wzbudzi zakres uszczegółowienia tych spraw. Fakt, że wystawa mieści się tylko na 1365 m kw., a także stopień uogólnienia całej ekspozycji nie pozwalają nam na więcej. Zakładamy, oczywiście, że więcej nie oznaczałoby słuszniej czy bardziej prawdziwie.
Ważne daty
1924 rok. Powołanie Towarzystwa Muzeum Ziemi Śląskiej. Jego zadaniem było gromadzenie pamiątek kultury materialnej i duchowej, wytworzonych na Śląsku. Formalnie Muzeum Śląskie powołano w 1929 roku ustawą Sejmu Śląskiego. Prace budowlane zakończono w 1939 r. Muzeum rozebrali Niemcy.
1984 rok. Restytucja Muzeum Śląskiego. Tymczasowa siedziba w Katowicach przy al. Korfantego. W 2002 r. wmurowano kamień węgielny pod budowę nowej siedziby w Katowicach w rejonie ulic Ceglanej i Kościuszki.
2005 rok. Przekazanie terenu dawnej kopalni Katowice dla nowej siedziby Muzeum Śląskiego. Budowa zaczęła się w 2011 r. Otwarcie nowej siedziby Muzeum Śląskiego odbędzie się 26 czerwca 2015 r.