Powinniśmy zacząć jak najszybciej gromadzić eksponaty z historii najnowszej Słupska. Tramwaj pokazał, że pamiątki mogą być wspaniałymi atrakcjami turystycznymi.
Był u nas w okolicy kilka dni temu Mirosław Hermaszewski. Dawniej służył dwa lata w podsłupskim Redzikowie. Przyjechał powspominać stare czasy i spotkać się z dawnymi kolegami.
Idealna okazja, by zdobyć pamiątkę związaną z pierwszym - i jedynym jak dotąd - Polakiem w kosmosie. Można było pomyśleć o odcisku dłoni dla słupskiego muzeum albo autografie na fragmencie jednego z samolotów, który służył w Redzikowie. Ach.... zapomniałem... nikomu nie przyszło do głowy, by w muzeum pozostawić jakąś pamiątkę po lotniczym pułku z Redzikowa.
Przyznać muszę, że jakoś nie radzimy sobie z historią najnowszą i tą troszkę tylko starszą. Nie kolekcjonujemy pamiątek w muzeum, nie staramy się uwiecznić dla potomnych tego, co nam kiedyś służyło i co było naszą codziennością, z czego możemy być dumni.
Jako dziecko dziwiłem się, że po słupskich tramwajach pozostały tylko fragmenty słupów na trasie w okolicy ulicy Arciszewskiego.
- Jak to, tylko tyle - nie mogłem się nadziwić. - Przecież były do tego tory, słupy, wagoniki, przystanki. I nic, absolutnie nic nie przetr - wało?!
Szczerze mówiąc, dziwię się temu do dzisiaj. Po latach dopiero okazało się, że warto tramwaje upamiętnić. Było ustawianie szyn, a następnie zrekonstruowanego tramwaju. Stał się on jedną z wizytówek Słupska. Powinna być to dla nas cenna lekcja na temat gromadzenia pamiątek oraz o atrakcjach turystycznych. Niestety, tradycyjnie żadnych wniosków nikt nie wyciągnął.
To, co odeszło w niepamięć na naszych oczach, można wymieniać bardzo długo. Nawiązując choćby do pierw szych zdań mojego tekstu, po jednostce lotniczej zostało kilka maszyn ocalonych dzięki grupce zapaleńców. A przecież to taki kawał historii - od podboju bieguna pół- nocnego, przez II wojnę światową, zimną wojnę, aż do tarczy antyrakietowej.
Czy gdzieś można zobaczyć jakieś pamiątki po tych wydarzeniach (nie liczę wspomnianych wcześniej samolotów)? Albo na przykład trolejbusy. Kiedyś duma naszego miasta, i to powstająca w lokalnych zakładach. Podobnie jak po tramwajach, pozostały po nich jedynie słupy.
Ciekaw jestem, czy za kilka lat znów będziemy budować makiety trolejbusów albo samolotów, by przypomnieć nam i turystom naszą przeszłość. By uczynić nasze miasto atrakcyjniejszym. A podobnych zniszczonych i zapomnianych historii jest dużo, dużo więcej.
Choćby zakładów przemysłowych, dru- żyn sportowych, które już nie istnieją. Wspomnieć wystarczy o pierwszych drużynach sportowych w latach powojennych, o festiwalu pianistyki, który obchodził ostatnio 50-lecie istnienia. A zniszczone zakłady kolejowe czy meblowe? Nieistniejące już kina albo instytucje kultury? Byłoby dobrze, gdyby nasze muzeum pomyślało wreszcie o ekspozycji ukazującej nasze najnowsze dzieje. Warto już teraz gromadzić nieliczne pamiątki. Także podczas wizyt takich jak ta Mirosława Hermaszewskiego. Żebyśmy później nie ustawiali makiet. Bo wspominać mamy przecież co