Mundialowa jedenastka. Z notatek młodego kibica
Piłka nożna jest jedną z najpiękniejszych gier zespołowych. Fascynowała mnie od dzieciństwa za sprawą wspaniałych piłkarzy - pisze Robert Nęcek, znany naszym Czytelnikom z innej dziedziny niż sport. Ale piłka łączy wszystkich. Dowodem poniższy tekst księdza, wykładowcy akademickiego, byłego rzecznika Archidiecezji Krakowskiej, który sięgnął do swych młodzieńczych zapisków.
Boniek
Pamiętam, jak Zbigniew Boniek zdobywał pierwsze szlify na mistrzostwach świata w 1978 roku w Argentynie. W meczu z Meksykiem - który trzeba było wygrać - strzelił dwie piękne bramki. Były to jego pierwsze gole w mundialach u boku Kazimierza Deyny. Tak to już jest, że wielki pociąga za sobą wielkiego.
Dla chłopca z podstawówki niesłychanym wyczynem było spotkanie Polski z Belgią w 1982 roku, podczas mistrzostw świata w Hiszpanii. Byłem wtedy z rodzicami na wakacjach w Świnoujściu. Tata - który także był kibicem - zarządził skrócenie nadmorskiego odpoczynku, aby swobodnie zdążyć na arcyważny mecz i obejrzeć go już w domu w Krakowie. Ależ to był mecz. Nie było łatwo. Jednak świetne podania Laty i rajdy Smolarka stały się przyczynkiem do równie pięknych strzałów Bońka. Trzy piękne gole pogrążyły pewnych siebie Belgów.
Głęboko w świadomość zapadło mi jeszcze jego budujące zachowanie podczas meczu pucharowego między Juventusem Turyn i Liverpoolem na stadionie Heysel w Brukseli w maju 1985 roku. Choć Juventus wygrał, to wygrana nie cieszyła, bo w wyniku walk stadionowych zginęło 38 osób. Ludzie, uciekając przed brutalnością kiboli, tratowali się na trybunach. Boniek, piłkarz Juventusu, nie chciał grać, twierdząc, że w obliczu takiej tragedii nie można wypaczać piękna sportu.
To, co fascynowało mnie w postawie i w grze Zbigniewa Bońka, to świadomość własnej wartości, brak kompleksów i chęć zwycięstwa. Jego obecność na murawie budziła respekt, a umiejętności piłkarskie stały się nie do przecenienia.
Smolarek
Włodzimierz Smolarek, niezwykle skuteczny piłkarz. Jego skuteczność nie polegała na deptaniu reguł gry czy na brutalnym atakowaniu przeciwnika. Grał fair, prezentując wyjątkowe umiejętności piłkarskie. Strzelał w wyjątkowo ważnych i kluczowych meczach. Pamiętam zwycięskie spotkanie z NRD w Lipsku w 1981 roku w ramach eliminacji do mistrzostw w Hiszpanii. Smolarek grał świetnie, strzelając dwie bramki po indywidualnych i porywających akcjach. Słynął z długich boiskowych rajdów. Podobnie jak Grzegorz Lato, miał żelazną kondycję i moc w płucach. Nie było dla niego piłek straconych. Pamiętam strzelecką niemoc reprezentacji w Hiszpanii. Remis z Włochami, remis z Kamerunem. Ponad połowa meczu ostatniej szansy z Peru także bez bramek. Widmo porażki potęgowało się . Aż tu nagle piękna akcja Smolarka, gol i początek festiwalu strzeleckiego Polaków. Meczem Smolarka było jeszcze spotkanie z ZSRR. Polakom wystarczył remis, a piłkarze radzieccy musieli wygrać. Prawie wszystkie gazety z tamtego czasu podkreślały piłkarski taniec Smolarka w narożniku przy chorągiewce. Czas biegł do przodu, przeciwnicy byli zdenerwowani, ale Polacy przybliżali się do półfinału. W kontekście stanu wojennego w Polsce futbolowy taniec miał swój wydźwięk polityczny.
Wola walki, zdyscyplinowanie, orientacja w polu gry, polot, szybkość, piłkarska pokora i szacunek dla przeciwników to główne zalety Włodzimierza Smolarka. To, co urzekło mnie w jego postawie, to czysta gra, bez faulów taktycznych, tym bardziej złośliwych. Kiedy słyszy się nieraz współczesnych komentatorów piłkarskich tłumaczących faulowanie dla zdobycia celu, to przypadek Smolarka brzmi jak nie z tego świata.
Czytaj dalej, a dowiesz się więcej o Andrzeju Szarmachu, Grzegorzu Lato, Janie Tomaszewskim, Adamie Nawałce i innych legendach.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień