Ostatnie doniesienia o szpitalu w Krośnie Odrzańskim były niepokojące. Spółka jednak zapewnia, że chce ratować krośnieńską placówkę.
Problemy na oddziale dziecięcym, kłopoty z personelem odpowiedzialnym za transport. Do tego niewypłacone świadczenia socjalne dla pracowników od trzech lat. Brak podwyżek. Wiceprezes, która miała pomóc podnieść placówkę na nogi, została przeniesiona do Szczecina. Ogromne zadłużenie krośnieńskiego szpitala. Można tak wyliczać pewnie jeszcze długo. Wydaje się, że sytuacja pogarsza się z roku na rok. Obecnie jest tak źle, że starostwo zgłosiło zawiadomienie do prokuratury o domniemanym zagrożeniu życia. - Otrzymaliśmy pisma od pracowników. Sytuacja wygląda bardzo źle, ale nie bierzemy zagrożenia jako fakt. Chcemy, żeby prokuratura się temu przyjrzała - stwierdza przewodnicząca rady powiatu, Danuta Anioł.
Spółka jest jednak przekonana, że szpital da się uratować, choć nie będzie to łatwe. Na miejsce poprzedniej wiceprezes zatrudniono panią Aleksandrę Zaborowską, która wraz z prezesem Michałem Ogrodwiczem oraz sztabem ludzi pracuje nad planem rekonstrukcji szpitala. Ta ma pozwolić na wygospodarowanie oszczędności i wyjście z potężnych długów. Przede wszystkim jednak spółka chce wyjść do pracowników. Rozmawiamy o tym z przedstawicielem spółki Nowy Szpital, Krzysztofem Zgodą.
- Sytuacja krośnieńskiego szpitala była trudna od samego początku. Kiedy go przejmowaliśmy, już był zadłużony i wyjście z tego dołka nie jest łatwe. Staramy się wszystkich zadowolić. Najważniejszy jest oczywiście pacjent, ale nie chcemy też likwidować miejsc pracy. Wiele zarządów oraz prezesów nie dawało sobie z tym zadaniem rady, dlatego albo stąd uciekało, albo musieliśmy się z nimi pożegnać - tłumaczy pan Krzysztof.
Najważniejszy jest oczywiście pacjent, ale nie chcemy też likwidować miejsc pracy
Przede wszystkim jednak podkreśla, że wcześniej nie było odpowiedniego dialogu. - Mówię tu o dialogu personel-pacjent oraz pracodawca-personel. Musimy nad tym mocno popracować, ponieważ w chwili obecnej mamy pewne pomysły, które chcielibyśmy przedstawić pracownikom, ale jest niestety nastawienie na „nie” - podkreśla Zgoda.
- Nie ma pieniędzy, dlatego musimy szukać oszczędności - mówi Krzysztof Zgoda, przedstawiciel spółki Nowy Szpital. Stąd też ostatnie ruchy, związane z transportem medycznym i oddziałem dziecięcym. W przypadku tego pierwszego zrezygnowano z jednej karetki. Wcześniej funkcjonowały dwie. - Nie zrobilibyśmy tego, gdybyśmy nie byli absolutnie pewni, że możemy to zrobić. Ostatnie statystyki wskazują, że w ciągu dnia zdarzają się trzy albo cztery wyjazdy. Jedna karetka jest w takim przypadku wystarczająca - tłumaczy Zgoda. Dodaje również, że nawet jeśli byłoby więcej wyjazdów, to mają wsparcie ze Świebodzina.
Likwidacja jednej karetki wiązała się z tym, że kilku pracowników nie jest potrzebnych. - Nie chcemy jednak pozbawiać nikogo pracy, dlatego zaproponowaliśmy, aby panowie pomagali na oddziałach. Zachowaliby pracę, a spółka zaoszczędziłaby na nadgodzinach. Oni jednak nie chcieli pracować, dlatego musieli zostać zwolnieni - wyjaśnia.
Podobnie było w przypadku oddziału dziecięcego. - Obecnie na oddziale znajduje się trójka dzieci. W tym okresie nigdy nie ma ich dużo, dlatego zdecydowaliśmy się, żeby wprowadzić jednoosobowe zmiany - tłumaczy przedstawiciel spółki. To nie spodobało się pielęgniarkom, z których większość poszła na zwolnienia lekarskie. - Przecież to paranoja. Sama na oddziale po godz. 15.00, bez salowej. A co jeśli przywiozą jakiegoś małolata pod wpływem środków odurzających? Sama dam sobie z nim radę? - dopytuje jedna z pracownic.
Przecież to paranoja. Sama na oddziale po godz. 15.00, bez salowej
Sytuacja jest bardzo trudna, zwłaszcza że NFZ ponownie planuje zmniejszenie funduszy na prywatne spółki. - Robimy, co możemy. Cieszymy się, że powiat nam do tej pory pomagał, umarzał nasze długi. Staramy się ograniczyć wydatki, inne szpitalne spółki przekazują pieniądze na Krosno, ponieważ ta placówka nie ma z czego płacić. Musimy wyjść z minusa. Wkrótce przedstawimy plan restrukturyzacji szpitala, który ma przynieść oszczędności. To jednak długi proces. Chcemy też w tym czasie spłacać zaległości dla pracowników. Nie jesteśmy jednak w stanie zrobić tego za jednym zamachem - tłumaczy Zgoda.
Niektórych pracowników takie tłumaczenie nie przekonuje. - Szukają oszczędności od lat i nic - mówią. Zarząd spółki podkreśla, że najbardziej trzeba skupić się na komunikacji. - Musimy działać wspólnie, dopiero wtedy coś nam się uda - zaznacza pracownik Nowego Szpitala.