Mówią o nim „Najlepszy”, bo odbił się od dna. Ale Jerzy ma się na baczności
Poznali się na Dworcu Centralnym w Warszawie. Był rok 2011. Trzy lata później Łukasz Grass włączył mikrofon, a Jerzy Górski zaczął opowieść o 14 latach ćpania, o więzieniu, odwyku w psychiatrykach, wypitym alkoholu, stu papierosach dziennie i o sporcie, który pozwolił mu narodzić się na nowo. Najpierw powstała książka, teraz film.
Głogów. 1998 rok. Jerzy Górski od czternastu lat jest czysty. Narkotyki, papierosy i alkohol to już przeszłość. - Jedni śpiewają, drudzy malują, trzeci piją, a ja biegam - zaczyna swoją opowieść. - Stany natchnienia, które odczuwam w tych chwilach, sprawiają, że nawet prozaiczne czynności wydają mi się fascynujące. Jedni odkrywają to szybciej, inni okupują latami błądzenia.
Kilka dni temu spotykamy się znowu. Od mojej wizyty w Głogowie minęło kolejnych kilkanaście lat. Jerzy Górski przyjeżdża do Krakowa. Opowiada o książce, którą na kanwie jego losów napisał Łukasz Grass. I filmie, który na motywach tej książki powstał i właśnie trafił do kin. Jerzy nie jest już anonimowy.
Legnickie kamienice i ulice zawsze będą mu się kojarzyły z melinami, z policją, z narkotykowym głodem. Kuchnia dawnego mieszkania z tabletkami nasennymi. Gdy odgrzebał w pamięci smak makiwary (wywar słomy makowej działający jak morfina - MLK), zrobiło mu się niedobrze. Niektóre zdarzenia zapamiętał dobrze, inne się zatarły. Pomogło kilkadziesiąt osób, które wtedy znały i dziś znają Jerzego. Choćby lekarz, który kierował go na oddział dla narkomanów szpitala psychiatrycznego, albo Jarek Kosiński, który przyjmował go do Monaru. Ich słowa uzupełniły pamięć Jurka.
W dalszej części tekstu dowiesz się:
- jakie sporty lubił Jerzy Górski w dzieciństwie
- jak wyglądała jego walka z nałogiem
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień