Motorniczy jak z żurnala. Na 120-lecie łódzkiej komunikacji pracownicy MPK dostaną nowe służbowe stroje.
Tym, co zawsze wyróżniało łódzką tramwajarską brać wśród innych grup zawodowych, był strój. Od samego początku, czyli od roku 1898 obowiązywał swoisty „sznyt”, na który oprócz umundurowania (bo mundur w carskiej Rosji i ówczesnym Królestwie Polskim pod rosyjskim zaborem budził respekt) składały się również... wąsy i bródki. I jedne, i drugie starannie przystrzyżone.
Krótka historia mody w MPK
Sam mundur był koloru marengo, z zielonymi wypustkami na rękawach, spodniach i kołnierzu. Kołnierz był stojący, zapinany na haftkę, czapka czarna, typu kepi, z krótkim daszkiem. Nad daszkiem numer służbowy, a nad nim godło łódzkich tramwajów: uskrzydlone koło z piorunami. Mundur miał dwa rzędy guzików z takim samym godłem Kolei Elektrycznych Łódzkich jak na czapce.
- Trzeba pamiętać, że praca motorniczego była potwornie ciężka, bo w pierwszych tramwajach pomosty były osłonięte tylko daszkiem, nie było ani szyb bocznych, ani nawet przedniej – mówi Bartosz Stępień z MPK. - Zimą wiało niemiłosiernie, nawet przy niewielkiej prędkości, więc motorniczowie dostawali również służbowe kożuchy, a na jesień grube sięgające do kostek płaszcze. Bo w dodatku prowadził pojazd na stojąco.
Ten fason tramwajarskiego stroju z niewielkimi tylko modyfikacjami przetrwał aż do końca lat 60., choć z mundurów znikać zaczęły wypustki. Wcześniej motorniczym pozwolono usiąść na wysokim stołku; potem na pomoście zagościło wygodniejsze miękkie siedzisko, a kiedy pojawiły się przegubowe tramwaje z wydzieloną (i ogrzewaną) kabiną motorniczego, długie szynele przestały być potrzebne.
W 1972 w łódzkim MPK wprowadzono jednolity szary kolor mundurów, mocno zbliżony do kolorystyki milicyjnych sortów, co zresztą było przyczyną, że jednym z postulatów sierpnia 80 było, by zmienić go na granatowy. Szyte były z mieszanki elany z wełną, a ich krój bardziej przypominał normalny garnitur, dzięki czemu w okresie powszechnego niedoboru wszystkiego w latach osiemdziesiątych mogły uchodzić za strój odświętny w połączeniu z białą koszulą non-iron.
Kolejny nowy wzór służbowych strojów wprowadzono dopiero pod koniec 1994 roku, uzupełniając zestaw o czarną ocieplaną kurtkę, granatową bluzę i niebieską koszulę z bordowym krawatem.
Miarę bierze Telimena
Po upływie niemal ćwierćwiecza za wygląd łódzkich motorniczych i kierowców wzięła się Telimena. Nazwa tej firmy miło brzmi dla ucha zwłaszcza paniom zasiadającym za kierownicą autobusu czy pulpitem tramwaju, bo to przecież niegdyś jeden z najbardziej znanych domów mody ubierających Polki. Pozostał szyld, ale teraz Telimena szyje odzież korporacyjną, czyli dla pracowników różnych firm. Stroje mają być wygodniejsze, bo z każdego pracownika zdejmowana jest miara i uwzględniane są jego preferencje, np. czy woli luźniejsze, czy bardziej do figury. I trzeba przyznać, że panie w służbowej garsonce oraz panowie w firmowym garniturze prezentują się naprawdę jak z żurnala.