Morsy nie wiedzą, co to katar
Rodzice z dziećmi, dziadkowie z wnukami. Wszyscy na dźwięk armaty wskoczyli do lodowatej wody i odśpiewali „Hymn podlaskich morsów”.
Zimna woda zdrowia doda - tak uważa każdy mors, który z entuzjazmem i uśmiechem na ustach wchodzi zimą do wody. Tak też uważają ludzie, którzy w minioną niedzielę przybyli na czwarty Zlot Podlaskich Morsów, by wykąpać się w wasilkowskim zalewie.
Jednak zanim weszli do wody, najpierw solidnie rozgrzali się przy hitach muzyki disco. Rozciągali się, skakali, boksowali, no i oczywiście... śpiewali. Potem ściągnęli z siebie szlafroki i po wystrzale armatnim wskoczyli do wody.
- Za każdym razem bawimy się świetnie - opowiada Jolanta Dawidko z Wasilkowa, która „morsuje“ od 12 lat. - Wchodzę do wody zawsze od października do końca marca. Zanurzyłam się już nawet zimą w morzu - w Mielnie. Myślałam, że tego nie zrobię, ale zalała mnie fala i tak to się zaczęło - wspomina ze śmiechem.
Jolanta zawsze „morsuje“ razem z mężem i synem. Z rodziną lodowatych kąpieli zażywa również Grzegorz Dulewicz z okolic Sokółki.
- Najpierw zimą do wody wszedł mój syn, potem żona i córka, a na końcu ja - przyznaje mężczyzna.
- Na początku miałam pewne obawy, ale teraz okazuje się, że dzięki morsowaniu praktycznie nie chorujemy! No i nawet w mrozy jest nam znacznie cieplej niż innym ludziom - dodaje z uśmiechem jego 12-letnia córka, Aleksandra Dulewicz. I zapewnia, że nie zamierza zaprzestać zimowych, cotygodniowych kąpieli.
Jak człowiek jest sam, to zanurzy palec i ucieka
W minioną niedzielę w wodach wasilkowskiego zalewu zanurzyło się ponad 200 osób. Większość z nich to członkowie Podlaskiego Klubu Morsów, ale byli i tacy - jak 21-letnia Melania z Białegostoku - którzy jeszcze do żadnego klubu się nie zapisali.
- Morsuję dopiero drugi raz - tłumaczy dziewczyna. - Pierwszy raz do lodowatej wody weszłam 3 lata temu. Potem już nie miałam odwagi. Ale niedawno byłam mocno chora i pomyślałam sobie, że czas zacząć morsować na dobre, bo wiem, że dzięki zimowym kąpielom poprawia się odporność. Poza tym, morsowanie to zdrowa odrobina szaleństwa, a ja lubię takie szalone pomysły. Nawet nie trzeba się jakoś specjalnie do tego przygotowywać. Na początek wystarczy odrobina odwagi, a potem to już tylko silna wola.
Melanię do „morsowania“ przekonała siostra i przyjaciółka. Zdaniem 21-latki, pierwszy raz do zimnej wody warto wchodzić z kimś, kogo się dobrze zna, bo wtedy jest o wiele raźniej.
- Jak człowiek jest sam, to czasem zanurzy koniec stopy i rezygnuje - śmieje się dziewczyna.
A ile czasu trzeba spędzić w lodowatej wodzie, by zasłużyć na miano morsa? To już kwestia indywidualna. Zaprawieni w „boju“ siedzieli w niej ponad kwadrans, inni wyskakiwali zaraz po zamoczeniu.
W Bałtyku zimą jest najcieplej
- Na morsowanie nigdy nie jest za późno - podkreśla 70-letni Ryszard Gil z Białegostoku. - Ja zimowe kąpiele zacząłem już po 60-tce. Na dobre morsuję od 2012 roku. A skusiła mnie zwykła ciekawość - śmieje się - No i nie bez znaczenia są też względy zdrowotne. Wcześniej bolał mnie kręgosłup, a teraz zapomniałem już co to ból. Ja nawet nie wiem, co to katar!
Pan Ryszard kąpie się przez cały rok, bez względu na to, czy jest upalny lipiec, czy mroźny luty. Zimą najczęściej przyjeżdża nad zalew do Wasilkowa. Jeździ też nad jeziora i nad morze. W Bałtyku w sezonie zimowym woda jest najcieplejsza i - jak mówi - trudno oprzeć się wrażeniu, że siedzi się w... saunie. Ostrzega, że mimo to pod żadnym pozorem nie można zapominać o rozgrzewce.
- Zdarza mi się zimą kąpać w lodowatej wodzie nawet trzy razy w tygodniu! - podkreśla. - Dzięki temu bez problemu latem wchodzę do Bałtyku na długie godziny - śmieje się mors. - Ale muszę zaznaczyć, że zdecydowanie trudniej jest mi wejść do wody latem niż zimą, bo im temperatura na zewnątrz jest niższa, tym woda wydaje się cieplejsza.
Pan Ryszard wspomina, jak kąpał się dzień po tegorocznym święcie Trzech Króli, kiedy to temperatura za oknem wynosiła minus 23 stopnie C! Woda miała wówczas 0,7 stopnia C.
- To było niesamowite, bo jak się wychodziło z wody, to nawet ręcznik nie był nam potrzebny - podkreśla. - Człowiek w ułamku sekundy był suchy.
Kłuło całe ciało
Od ponad 10 lat zaś morsuje Paweł Harasimczuk z Białegostoku. Dziś ma 37 lat, a za sobą kilkadziesiąt mroźnych kąpieli.
- Dawno temu zobaczyłem w białostockiej telewizji materiał o tym, jak ludzie kąpią się zimą w Nowodworcach - wspomina. - I coś mnie wtedy tknęło, żeby spróbować. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, pojechaliśmy tam z całą rodziną. Najpierw jedynie obserwowałem z mostu wyczyny kąpiących się ludzi. Jakiś czas później zrobiłem kurs płetwonurka, a potem jeszcze stopnie podlodowe. To właśnie wtedy zaczęliśmy z kolegami morsować w przerębli.
Uczestnikami Zlotu Podlaskich Morsów byli nie tylko ludzie, którzy mają za sobą już kilka sezonów mroźnych kąpieli. Byli też tacy, którzy po raz pierwszy zanurzyli się zimą w wasilkowskim zalewie.
- Bałem się okropnie, ale było warto - podkreśla z entuzjazmem i gorącą grochówką w ustach 43-letni Krzysztof Aleksiejczuk z Zabłudowa. - Najgorszy był moment, kiedy po około pół minuty od wejścia do wody, całe ciało zaczęło mnie... kłuć. Ale jak wyszedłem na brzeg, to momentalnie zrobiło mi się ciepło. I to ciepło trwa nadal. Jestem z siebie dumny.