Morsy na mrozie nie pękają. Ale razem już nie chcą pływać
W Podlaskim Klubie Morsów szykuje się rozłam, choć nikt tak tego nie nazywa. Powstaje nowy klub. Powodem secesji jest miejsce do kąpieli. Nie wszyscy chcą się pluskać przy tamie na zalewie w Wasilkowie
Kiedy dwa tygodnie temu byliśmy na dorocznym zlocie podlaskich morsów w Wasilkowie zdawało się, że nie było w nim nic szczególnego. Ot, jak zwykle, morsy rozgrzały się przy rytmach Zenka Martyniuka i wskoczyły do lodowatej wody. Kobiety się śmiały, mężczyźni wygłupiali. Okazuje się, że być może to była to ostatnia kąpiel w takim składzie.
Bo klub czeka rozłam. Żaden mors tak tego nie nazywa, ale fakt jest faktem. Część członków odchodzi i zakłada nowy klub - Morsy Białystok. Białostockie morsy będą się kąpać u siebie - na Dojlidach. Natomiast podlaskie - w Wasilkowie. Czyżby Wasilków stał się stolicą województwa? Otóż nie. Podlaski Klub Morsów nazywa się tak nie dlatego, że jest „czapą” nad innymi działającymi np. w Augustowie czy Sokółce. On po prostu powstał na Podlasiu jako pierwszy. - Właściwie powinien nazywać się Wasilkowskim Klubem Morsów - mówi Mirosław Kiślak.
On opuścił klub już jakiś czas temu. Dopytujemy, czy wśród morsów doszło do jakiegoś konfliktu. Może o władzę? Prowodyrem powstania nowego klubu jest Wojciech Michalczuk - wiceprzewodniczący PKM w poprzedniej kadencji. Może jest zły, że nie utrzymał stanowiska i dlatego odchodzi? Zarówno Michalczuk, jak i Kiślak zaprzeczają. Zarzekają się, że nie chodzi o jakieś spory personalne, tylko po prostu miejsce kąpieli.
- Zarząd klubu nie chce się ruszać poza Wasilków. Ileż to razy proponowaliśmy, by zorganizować zlot nad zalewem w Dojlidach. Nie dali się przekonać - mówi Mirosław Kiślak.
A cóż takiego mają Dojlidy, czego nie ma Wasilków? - W Wasilkowie kąpiemy się przy hotelu Jard. Nie robimy tego jednak w zalewie, ale tuż przy tamie - gdzie jest zmienny nurt. Stojąc w wodzie nigdy nie wiadomo, jaki będzie akurat jej poziom - tłumaczy Kiślak.
Wyjaśnia też, że podczas wspomnianego zlotu przed dwoma tygodniami musiał przejść niemal na drugi brzeg, by choć trochę się zanurzyć. A np. przed sylwestrem poziom wody był wysoki. Ale to wszystko to jeszcze nic. Kiślak twierdzi, że w Wasilkowie wchodzi się do wody czystym a wychodzi brudnym.
- Mam basenówki z siateczką. Gdy wychodzę z wody są pełne żwiru. Na Dojlidach przy brzegu jest piasek taki jak na plaży, a w Wasilkowie - żwir - wyjaśnia i jednocześnie odnosi do stwierdzenia prezesa PKM Ryszarda Staranowicza.
Ten ostatni twierdzi mianowicie, że skoro na Dojlidach nie ma nurtu i woda - jak to w basenie - stoi w miejscu to gdy wejdzie do niej 200 osób utworzy się żur.
- Żadnego żuru nie będzie. Wyjdziemy też z wody czyści, a nie jak w Wasilkowie - zarzeka się Kiślak.
Za Dojlidami przemawia też fakt, że obok zalewu jest kawiarnia. Będzie więc gdzie posiedzieć po kąpieli. - Planujemy spotykać się tam w ramach akcji „Morsy czytają dzieciom”. Obok chcemy też postawić namioty do przebierania się - mówi Wojciech Michalczuk.
W Wasilkowie morsy przebierają się na plaży. Obok jest jednak hotel, w którym nocują goście z terenu. Oraz całkiem spory parking. - Na Dojlidach miejsc parkingowych nie brakuje. A hoteli w mieście też jest dużo - mówi Kiślak.
Białostockie morsy uważają, że Dojlidy mają ogromny potencjał. Wystąpiły już do miasta z pytaniem, czy będą mogły wykorzystywać na koszulkach logo Wschodzący Białystok. Trwa ustalanie jakiego koloru polary będą nosić. I nadal zaprzeczają informacji o rozłamie. - Po prostu powstaje nowy klub - mówi Michalczuk.
Emocje studzi też Ryszard Staranowicz. - Klub nadal będzie działał. A że jest grupa, która chce kąpać się na Dojlidach to już ich sprawa - tłumaczy. Nie może jednak powstrzymać się od drobnego przytyku.- Zastanawiam się tylko, kto im będzie robił przeręble? U nas woda nie zamarza, bo płynie. Na Dojlidach stoi - mówi.
Białostockie morsy twierdzą, że dadzą sobie radę z robieniem przerębli i zapewniają, że nie zrywają z morsami, którzy nadal będą się kąpać w Wasilkowie. - Pozostaniemy kolegami - mówi Wojciech Michalczuk.
A i Ryszard Staranowicz życzy białostockim morsom powodzenia.