Trzydziestego września 1966 roku przez Wałbrzych przejechał ostatni tramwaj. Pokonał trasę z placu Grunwaldzkiego do Szczawna-Zdroju i z powrotem. Na końcu trasy motorniczego, konduktorów i pasażerów powitała dyrekcja MPK w towarzystwie orkiestry.
Później tramwaj, już bez pasażerów odjechał po raz ostatni w kierunku zajezdni mającej swoją siedzibę za elektrownią miejską przy ul. Wysockiego (zajezdnię przekształcono później w halę sportową). Tak zakończyła się licząca prawie 70 lat historia wałbrzyskich tramwajów elektrycznych.
Likwidację szynowej komunikacji miejskiej wymusiły względy bezpieczeństwa. - Od lat 50. wałbrzyskie tramwaje zaczęto nazywać „mordowniami na kółkach”, powodowały bowiem wiele wypadków z ofiarami śmiertelnymi - mówi Tadeusz Skrężyna, były wicedyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Wałbrzychu. - Zdarzało się, że w jednym wypadku spowodowanym przez tramwaj ginęło 10-15 osób, a kilkadziesiąt kolejnych było ciężko rannych. Dlatego trzeba było zlikwidować ten środek transportu.
Powodów dużej liczby wypadków z udziałem tramwajów było wiele. Wpływ na tragiczne zdarzenia miało przede wszystkim górskie ukształtowanie miasta. Wiele torowisk tramwajowych ułożonych było na stromych zjazdach.
Na przełomie lat 50. i 60. tabor tramwajowy był już mocno wyeksploatowany, a miejski przewoźnik nie planował jego modernizacji. To, że stare i wyeksploatowane tramwaje jeszcze jeździły, było przede wszystkim zasługą bardzo dobrych mechaników i ich pomysłów racjonalizatorskich.
Jeden z nich wymyślił na przykład hamulec, który po oderwaniu się na wzniesieniu doczepki tramwaju, powodował jej natychmiastowe zatrzymanie. O wynalazku i zasadzie jego działania dowiedział się cały kraj. Wszystko dzięki ekipie Polskiej Kroniki Filmowej, która przyjechała do Wałbrzycha i nakręciła krótki film na ten temat.
Dzisiaj można go obejrzeć na stronie internetowej Repozytorium Cyfrowego Filmoteki Narodowej. - Wpływ na wypadki tramwajowe miał również wszechobecny pył węglowy unoszący się nad przemysłowy wówczas Wałbrzychem - tłumaczy Tadeusz Skrężyna. -Najgorzej było, kiedy mżył deszcz. Pył osadzał się wówczas na torowiskach i tworzył maź, która powodowała poślizg tramwaju i w efekcie jego wypadanie z szyn.
Do najbardziej tragicznych zdarzeń dochodziło, kiedy tramwaj „wyskakiwał” z szyn, zjeżdżając po stromej ulicy i uderzając w budynek mieszkalny. W takich wypadkach ginęło nawet kilkanaście osób.
Miejscami szczególnie niebezpiecznymi były: zjazd ulicą Gdyńską od dworca kolejowego Wałbrzych Główny w kierunku ulicy Niepodległości, zjazdy z Rynku w kierunku placu Tuwima i pl. Grunwaldzkiego, zjazd z dzielnicy Nowe Miasto w kierunku pl. Tuwima oraz zjazdy z ulicy Wysockiego w kierunku dzielnic Biały Kamień oraz Śródmieście.
Na dodatek motorniczowie byli często niedoświadczeni. Na przełomie lat 50. i 60. w przemysłowym Wałbrzychu pracy bowiem nie brakowało. Dlatego wiele osób traktowało pracę motorniczego jako zajęcie przejściowe, przed awansem na bardziej prestiżowy etat kierowcy autobusu. Z trolejbusiarzy śmiano się, że są kierowcami z dyszlem, natomiast z tramwajarzy, że jeżdżą tylko wytyczonym torem. O słabych szoferach mówiono nawet: „z ciebie to nie kierowca, tylko tramwajarz”.
Kolejnym powodem, który wpłynął na decyzję o likwidacji wałbrzyskich tramwajów, a kilka lat później trolejbusów, były awarie energetyczne. Brak prądu powodował natychmiastowy paraliż komunikacyjny miasta.
W Wałbrzychu do 1944 roku tramwaje były jedynymi pojazdami komunikacji miejskiej. Dopiero rok przed zakończeniem wojny na ulicach miasta pojawiła się kolejna nowinka techniczna - trolejbusy. Pierwsze z nich były niemiecką zdobyczą wojenną zrabowaną we Francji oraz we Włoszech.
Po zakończeniu wojny Francuzi domagali się zwrotu swoich pojazdów. Trolejbusy zostały w Wałbrzychu, ale polski rząd musiał sypnąć groszem i zapłacić odszkodowanie za niemiecką zdobycz wojenną.
Uruchomienie komunikacji trolejbusowej władze Wałbrzycha planowały już na przełomie lat 30. i 40. W porównaniu z tramwajami, trolejbusy były ciche i dużo szybsze, ponadto ich eksploatacja nie wymagała budowy kosztownych torowisk.
Plany te zaczęto realizować podczas II wojny światowej. W 1943 roku ruszył montaż sieci trakcyjnej, a pierwsze trolejbusy wyjechały na wałbrzyskie ulice 27 października 1944 roku i kursowały na trasie pomiędzy obecnymi pl. Grunwaldzkim i dworcem kolejowym Wałbrzych Główny.
W1948 roku rozbudowano pierwszą linię trolejbusową, która połączyła wówczas pl. Grunwaldzki z dworcem kolejowym Wałbrzych Miasto. Potem uruchamiano kolejne trasy, które zastępowały linie tramwajowe.
Jednak pod koniec lat 60. zapadła decyzja o likwidacji połączeń trolejbusowych. 1 marca 1971 roku popularne „trajtki” przestały kursować po pierwszej historycznej trasie pl. Grunwaldzki - dworzec Wałbrzych Główny. Rok później działały już tylko trzy linie trolejbusowe. Ostatni trolejbus przejechał ulicami Wałbrzycha 29 czerwca 1973 roku.