Mord w Żernikach: sprawca zabójstwa często stał pod domem ofiary. "Policja mówiła nam, że panuje demokracja”
W sprawie mordu w podpoznańskich Żernikach, gdzie Sławomir B. zamordował byłą dziewczynę Monikę, zeznawali kolejni świadkowie. W poniedziałek sąd przesłuchał ojczyma zamordowanej dziewczyny. Jak mówił, informowali policję, że oprawca Moniki przed zabójstwem często stał pod jej domem i ją zastraszał. - Policjanci mówili nam, że może sobie stać, bo panuje demokracja – zeznał ojczym zamordowanej Moniki.
Do mordu w Żernikach doszło pod koniec marca 2016 roku. Sławomir B. zadźgał nożem swoją byłą dziewczynę Monikę G. Wcześniej przez 1,5 miesiąca się jej odgrażał, nękał ją i jej rodzinę, używał przemocy, zmuszał do seksu. Chciał, by wróciła do niego. Z drugiej strony po rozstaniu domagał się, by oddała pieniądze, które „zainwestował w ich związek".
WIĘCEJ
Mord w Żernikach: zeznawała matka zamordowanej Moniki G.
Prokurator Jan Sz.: tylko nadzorowałem sprawę Moniki G.
Prokuratura oskarżyła czterech policjantów z komisariatu Poznań Nowe Miasto. Mieli nie dopełnić obowiązków poprzez niewystąpienie do Komendanta Wojewódzkiego Policji o ochronę dla zastraszanej dziewczyny. Oskarżeni policjanci nie przyznają się do winy. Niektórzy z nich winą obarczają prokuratora Jana Sz., który ich zdaniem nie chciał połączyć w jedno postępowanie różnych skarg Moniki G. Prokurator stoi zaś na stanowisku, że sprawy nie prowadził, a jedynie nadzorował.
Ojczym Moniki: Sławomir stał pod naszym domem, pukał w szyby, straszył nas
Jacek L., ojczym Moniki, mówił, że gehenna rozpoczęła się, gdy dziewczyna zerwała ze Sławomirem. Było to w lutym 2016 roku.
- Najeżdżał Monikę w domu i nas też. Siedział w aucie pod naszym domem, pukał nam w szyby. Gdy powiedzieliśmy o tym policji, policjanci mówili, że może sobie stać, bo jest demokracja
– zeznawał Jacek L. - Za moją żoną, czyli matką Moniki, jeździł do pracy. Wymuszał też, by Monika wycofała pierwsze zeznania na policji. Ona bała się wychodzić z domu. Jak gdzieś jechaliśmy, kładła się na siedzeniu w samochodzie, by jej nie widział. Do mnie raz powiedział, żebyśmy wyszli na ulicę, to zobaczę, co ze mną zrobi. Zawiadomiłem komisariat policji na Wildzie o groźbach wobec mnie. Po miesiącu przyszło zawiadomienie, że sprawa została umorzona.
Co w poniedziałek zeznali oskarżeni policjanci i krewni Moniki G.? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień