Mord i wybuch na Dębcu: Obserwacja psychiatryczna Tomasza J. zakończy się 18 kwietnia. Co z aktem oskarżenia?
W sprawie mordu i wybuchu na Dębcu kończy się obserwacja psychiatryczna Tomasza J. Podejrzany nadal przebywa w Krakowie, gdzie w czwartek zakończą się badania jego poczytalności. Opinia krakowskich specjalistów będzie kluczowa dla dalszych losów śledztwa ws. mordu i wybuchu na Dębcu.
W sprawie mordu i wybuchy na poznańskim Dębcu jedynym podejrzanym jest Tomasz J. Zdaniem prokuratury, w marcu ubiegłego roku najpierw zamordował żonę Beatę, a kilka godzin później rozszczelnił instalację gazową w mieszkaniu. Nastąpił wybuch, w wyniku którego zginęły kolejne cztery osoby.
Kluczowe dla odpowiedzialności karnej Tomasza J. jest ustalenie, czy był poczytalny w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów. Jednorazowe, krótkie badanie psychiatryczne, które odbyło się w Poznaniu, nie dało jednoznacznej odpowiedzi. Dlatego prokuratura zleciła kompleksową opinię, którą przygotują biegli z Krakowa. Właśnie oni badają Tomasza J., bo mieli krótsze terminy od poznańskich biegłych.
- Obserwacja podejrzanego Tomasza J. zakończy się 18 kwietnia. Następnie, w ciągu w dwóch tygodni, powinna być gotowa pisemna opinia biegłych. Będzie miała kluczowe znaczenie dla sprawy
- przyznaje prokurator Michał Smętkowski, rzecznik prowadzącej śledztwo poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Jeśli okaże się, że Tomasz J. był poczytalny, zostanie oskarżony i stanie przed sądem. Będzie mu groziło dożywocie. Jeśli jednak biegli wykażą, że nie może odpowiadać karnie za swoje czyny, śledztwo zostanie umorzone, a Tomasz J. trafi na leczenie do zamkniętej placówki.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Tomasz J. najpierw bestialsko zamordował żonę w kamienicy na poznańskim Dębcu. Znęcał się nad jej zwłokami, rozczłonkował je. Kilka godzin później miał rozszczelnić zawór przy kuchence gazowej i doprowadził do eksplozji. Zginęły kolejne cztery osoby. Motywem zbrodni miała być zemsta, a może zazdrość o żonę, która chciała się z nim rozwieść i zaczęła się spotykać z dawnym znajomym.
Tomasz J. nie przyznaje się do winy. Podczas przesłuchań sprawia wrażanie nieobecnego. Nie składa wyjaśnień.