Momenty, które wskrzeszają w nas radość [rozmowa]
Rozmowa z red. Tomaszem Królakiem, wiceprezesem Katolickiej Agencji Informacyjnej, autorem książek o Janie Pawle II - o pobycie papieża Franciszka w Polsce.
- Rzadko można zobaczyć tańczących księży, zakonnice i młodych. Czy wizyta papieża Franciszka jest okazją do zmiany patrzenia na duchownych i Kościół?
- Mam nadzieję, bo obecny obraz jest obciążony wieloma stereotypami. Takie widoki, jakkolwiek poruszające, są charakterystyczne dla spotkań młodych w Lednicy. Ciekawe jest to, że tańczą razem zakonnice z najróżniejszych krajów świata i to radosne okazywanie wiary ma międzynarodowy charakter, co dla Kościoła w Polsce jest dodatkowym doświadczeniem. Może jesteśmy nazbyt smutni? Przeżywamy wiarę w ciężki, pokutny i mało radosny sposób? A to jest radość wiary. W pierwszym dniu z tzw. papieskiego okna usłyszeliśmy: bądźcie radośni, bo to jest obowiązek dla tych, co idą za Jezusem! Podobne słowa powiedział kiedyś Karol Wojtyła, że nie rozumie ludzi, którzy wychodzą ze mszy świętej smutni, bo gdyby wiedzieli, czym jest msza, a zwłaszcza komunia święta, to wychodziliby roześmiani, co nie znaczy, że bezrefleksyjni i głupkowaci. Wychodziliby napełnieni autentyczną wiarą i nadzieją. I niezależnie od naszych trosk, o których również mówił papież Franciszek, życie bywa także trudne, ale jest piękne. I to się w życiu przenika. Każdy chrześcijanin musi dobro i radość wynikającą z wiary nieść jako główne przesłanie i tym powinniśmy emanować. Dobrze, że są te dni, kiedy sobie to wszyscy uświadamiamy.
- Przyjazd pielgrzymów z tak wielu stron świata jest również okazją do zmiany myślenia o Polsce i Polakach?
- Mam nadzieję, że te przełom w myśleniu obcokrajowców nie jest aż tak wielki, ponieważ, wynikałoby z tego, że mieli o nas nie najlepsze zdanie. Pewnie spodziewali się dużo dobrego, natomiast ogrom dobra, serdeczności i autentycznej otwartości jednak ich zaskoczył. Obserwując całą Polskę widać, że w parafiach gospodynie piekły ciasta, lepiły pierogi i częstowały bigosem, a to wszystko jest przeplatane uśmiechem, tańcem, radością, a także modlitwą. Takiego doświadczenia Polska nigdy nie przeżyła i prawdopodobnie długo nie przeżyje. To był obustronny dar. Ludzie z całego świata zobaczyli z bliska ojczyznę Jana Pawła II i doświadczyli niesamowitej gościnności. I ta ojczyzn pokazała najpiękniejszą twarz. Oczywiście na co dzień sami sobie powinniśmy okazywać to dobro. Dobrze że są takie momenty, które wskrzeszają w nas radość. Mam nadzieję, że to dobro na tyle nas przeorze, że nie wrócimy do naszych skorupek, kiedy młodzież z całego świata wróci do swoich domów.
- Trudno uciec od porównań, ale papieskie okno kojarzy się przede wszystkim z Janem Pawłem II, który chyba bardziej spontanicznie reagował na młodych. Słowa Franciszka o zmarłym wolontariuszu mogły zdziwić, wywołać szok.
- Ten papież kocha konkret, a słowo miłosierdzie traktuje jak najbardziej serio i to nie od momentu, kiedy został papieżem. Każdy, kto zna jego wędrówki po ubogich fawelach wie, że jako papież robi to co wcześniej. Dla niego osoba jest ważniejsza niż tłum. To było symboliczne pokazanie – symboliczne, bo przecież nie znał tego wolontariusza, ale przejął się jego historią, a przede wszystkich chciał pokazać, że powinniśmy o sobie pamiętać. Pokazał młodego człowieka, który dzięki wolontariatowi w ŚDM, odkrył swoją drogę do Boga, chociaż wcześniej by od wiary daleko. Papież pokazał los indywidualnego człowieka, ponieważ w każdym mieszka Chrystus. Kontynuacją była poranna wizyta u ciężko chorego kardynała Franciszka Macharskiego. Chorych nawiedzać, te gesty papieża są bardzo istotne. Nie mówi: uwaga, uwaga, teraz zrobię wielki gest! Tylko robi to, co uważna za stosowne. Wspomina konkretną osobę, odwiedza chorego. Zresztą już w pierwszym przemówieniu mówił: wzywam do konkretnych faktów na rzecz najuboższych, uciekinierów. Papież przypomina, że wiara bez uczynków jest martwa. To nie jest – jak sugerują jego krytyce jakaś lewicowość czy polityka. To jest ewangelia. Pod takim przesłaniem odbywa się ta wizyta.
- Tylko czy opowieść o śmierci wolontariusza nie była zderzeniem z tą radością, entuzjazmem młodych czekających na papieża?
- Usłyszeli także: bądźcie radośni, módlcie się za mnie. Papież pokazał, że życie nie polega tylko na radości i entuzjazmie. Uczulił, że kiedy wyjadą, to żeby nie popadali w przygnębienie czy apatię, tylko żeby wiedzieli, że w życiu bywa różnie. I on, jak ojciec, przygotowywał dzieci do wyruszenia w drogę życia. A na tej drodze nie będą wyłącznie ŚDM w Krakowie, tylko będzie różnie. Tak jakby papież mówił do młodych, że jako ludzie wierzący napotkają także sytuacje i pytania bez odpowiedzi, jak śmierć przyjaciela, śmierć bliskich. Taka jest rola nauczyciela, człowieka wiary. Umacnia w wierze na czas radości i trudu, który młodzi przeżyją, ponieważ całe życie jest przed nimi.
- A spotkanie z hierarchami, podczas którego zachęcał: pytajcie, ja odpowiem.
- Taką formułę papież Franciszek stosował już z różnymi episkopatami, np. podczas ostatniego spotkania z Episkopatem Włoch czy podczas spotkania z biskupami w Ameryce Łacińskiej. Papież jako człowiek konkretu i praktyk, chce nie tylko przemawiać z wyżyn, tylko poznać "zapach swoich owiec". Chciał poznać ich doświadczenie. Było pytanie: jak głosić Boga światu, który żyje jakby Bóg nie istniał? Czy kwestie związane z migrantami. Nie znamy szczegółów, ale z głosów m.in. arcybiskupa Gądeckiego wiadomo, że papież niczego nie narzuca. Wierzy w rozsądek i inteligencję. Mówił politykom, żeby inteligentnie pomagać. Papież jest świadom najróżniejszych zagrożeń wynikających z nieograniczonego niczym przyjmowania uchodźców. Do tego nie namawia. Natomiast namawia do otwartości serc. Do zrobienia wszystkiego, co w naszej mocy, żeby pomóc najbardziej potrzebującym. Ciesze się, że kwestia pomocy uchodźcom nabiera w Polsce coraz większego wymiaru, przez coraz częstsze mówienie o korytarzach humanitarnych, o których mówił m.in. arcybiskup Gądecki. To praktyczny i bezpieczny sposób pomagania ludziom, którzy uciekli od wojen i głodu. W swoim przemówieniu do władz papież nie mówił: otwórzcie granice i wpuszczajcie, bo macie zatwardziałe serca. Powiedział: pomagajcie uciekającym od głodu i wojen. To dyskretne wskazanie, pomagajcie najbardziej potrzebującym, a nie tym, którzy z przyczyn ekonomicznych chcą zmienić miejsce pobytu. Od lokalnych episkopatów zależy, że Kościół w Polsce odpowie na ewangeliczne wezwanie: błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzi dostąpią. To hasło ŚDM. Jego wypełnienie zależy od nas. Najbliższe dni i miesiące to pokażą.