Ach ci sędziowie. Mogą wszystko. Tak mówili o tych piłkarskich, bo rzeczywiście było wśród nich kilku mistrzów pozoracji i królów kombinacji. Koszykarscy ponoć mogą jeszcze więcej.
Jak jest ścisk pod "dziurą" to zawsze można zagwizdać. Sam kiedyś pisałem o "panach w szarych sweterkach". Rzeczywiście chłopaki potrafili ładnie zamieszać. Jeden z kolegów mających kontakty w tym środowisku mówił, że kiedyś jednemu z ekstraklasowych rozjemców opisali jakąś kontrowersyjną sytuację i prosili żeby powiedział jak on by zareagował.
Odpowiedź była taka: "powiedzcie kto z kim gra, jaki to jest moment rozgrywek, runda zasadnicza czy play off, albo finał i kto jest gospodarzem, to chętnie wam odpowiem". I tak się to kręciło. A trener Zastalu Dragan Visnjevac, który walczył z arbitrami? To był prawdziwy fighter, ci dzisiejsi, pokrzykujący na linii to w porównaniu z nim waga piórkowa. Dragan kiedyś chwycił sędziego za wiszący na szyi gwizdek i zwyczajnie go ciągnął. Innym razem wkurzony, że za wcześnie ruszył czas tak walnął pięścią w stół, że aż pospadały zegary. Kiedyś jak zobaczył kogo oddelegowano na mecz Zastalu przeżegnał się cyrylicą (był prawosławny) i wskazując go palcem powiedział "Ty jesteś najgorszym sędzią w Polsce. I jeszcze przysłali cię do nas?".
Tyle, że to było 15 lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Sędziowie stali się bardziej profesjonalni. Nie ulegają już tak presji tłumu, mylą się znacznie rzadziej. Tym bardziej, że w niektórych sytuacjach mogą obejrzeć zapis wideo. Oczywiście, jest wiele rozstrzygnięć z którymi kibice, zawodnicy, działacze i dziennikarze się nie zgadzają. Tyle, że nie pamiętam od dawna spotkania w którym trójka gwizdków bezczelnie faworyzowałaby jakiś zespół, co kiedyś się zdarzało. Tym bardziej w europejskich pucharach. Tu panowie czasem przesadzają w ocenie niektórych zdarzeń, bywają też zbyt "elektryczni".
Powiem szczerze, że kiedy usłyszałem jak właściciel Stelmetu mówi, że mecz z Wenecją był przez arbitrów ustawiony od początku do końca, a sędziowie pomogli wygrać rywalom, pomyślałem sobie, że prezes pojechał bez trzymanki i ostro po bandzie. Byłem na tym meczu. To prawda, że było kilka dyskusyjnych rozstrzygnięć. Jednak nie widziałem tam spisku, a zwalanie winy na sędziów za porażkę kompletnie mnie zaskoczyło. Zawaliliśmy ten mecz w trzeciej kwarcie. Gdybyśmy trafiali, to mielibyśmy gdzieś pomyłki. Te się zdarzają, ale udowodnić ich celowość jest praktycznie niemożliwe. Bo jak to zrobić?
Ciekaw jestem jak na to zareagują władze europejskiego basketu. Bo to, że mamy przerąbane w środowisku "gwizdków" to jasne. Czegoś takiego się nie wybacza, a oni nigdy nie zapominają. Jeśli chcemy o coś znaczyć w klubowej koszykówce europejskiej, powinniśmy mieć własne zdanie i walczyć o swoje. Jednak pomawianie sędziów na tym poziomie rozgrywek o ustawienie meczu i składanie oficjalnych protestów to stąpanie po kruchym lodzie. Miejmy nadzieję, że lód wytrzyma i nie wpadniemy do zimnej wody.