Jeszcze nie odpoczęliśmy od Euro, a tu już zaczynają się Igrzyska Olimpijskie. Tym razem jest to impreza dla wytrwałych. Czemu?
Z uwagi na inną strefę czasową najważniejsze wydarzania będą się dziać nad późną nocą i nad ranem naszego czasu. Tak więc wytrwali fani, jeśli chcą jakoś funkcjonować, muszą wziąć urlop. Inaczej się nie da. Byłem obecny na trzech poprzednich igrzyskach: w Atenach, Pekinie i Londynie. Bardzo liczyłem, że pojadę do Rio. Niestety, nic z tego nie wyszło...
Igrzyska to wspaniała impreza. Jej nie można przyrównać z jakąkolwiek inną. Jestem fanem futbolu, ale gdyby dzisiaj zaproponowano by mi wyjazd na igrzyska albo na mistrzostwa świata w piłce nożnej, wybrałbym bez wahania pierwszą możliwość.
Do najważniejszej imprezy został tydzień i podobnie jak było przed poprzednimi już jesteśmy bombardowani jak słaba jest wioska olimpijska, jak kiepsko wyposażone i brudne pokoje itd. To stały element. Przed Atenami narzekano, że Grecy z niczym się nie spieszą i sadzą drzewa koło stadionu na dzień przed ceremonią otwarcia. Kiedy zbliżał się Pekin straszono, że reżim będzie wszystko namiętnie przeszukiwał, kontrolował i każdego inwigilował. W Londynie obawiano się, że Anglicy, uważani za największych mądrali na świecie, są tak zadufani w sobie, że nie będą słuchać żadnych rad i w efekcie pogubią się w organizacji. Nic takiego się nie stało. Tak pewnie będzie i teraz.
Przyznam że w ostatnich dniach zostałem zaskoczony tym, że polskie media w większości wyraziły żal, że MKOl nie wywalił Rosji z igrzysk. Uważam, że trzeba wywalić tych, którym udowodniono koks, a nie wprowadzać odpowiedzialności zbiorowej. Skoro udowodniono, że w lekkiej atletyce stosowano niemal urzędowy doping i federacja skreśliła Rosjan z wyjazdu do Rio, to nie ma nad czym dyskutować. Ale jeśli nigdy nie było zastrzeżeń, na przykład do gimnastyków, to czemu oni mieliby ponieść odpowiedzialność za to, że inni się koksują? W komunikacie MKOl zaskoczyło mnie też stwierdzenie, że do Rio nie mogą pojechać rosyjscy sportowcy, którzy w przeszłości byli karani za doping. Skoro tak, to trzeba coś takiego rozciągnąć na wszystkich. Co w takim razie będzie tam robił amerykański sprinter James Gatlin, który już dwa razy był zawieszony i w Rio będzie biegać bez przeszkód?
Gatlina na długo mógł zapamiętać kolega z którym obsługiwaliśmy igrzyska w Atenach. Otóż nasze miejsca były bardzo zejścia dla zawodników po zakończeniu konkurencji. Kiedy Gatlin wygrał bieg na 100 metrów i gdy po całej celebrze, bieganiu w błysku flesza z flagą udawał się tym korytarzem na zaplecze, przez miejsca prasowe przedzierała się jakaś pokaźnych rozmiarów kobieta krzycząc: - Justin, Justin! Koło naszego stanowiska przeleciała niczym pocisk, potrąciła stół, zwaliła laptop, który kolega schwycił w ostatniej chwili. Pogadała chwilę z mistrzem. Po czym przeprosiła nas tłumacząc że jest kuzynką Jamesa i musiała mu pogratulować. Zabrakło centymetrów, a kolega straciłby cały warsztat pracy skasowany przez grubą krewniaczkę złotego medalisty...