Moim zdaniem. Czy obecnie powinniśmy się bać się Rosji?
Wszyscy stale nasłuchujemy wiadomości zza naszej wschodniej granicy i martwimy się z powodu ofiar wojny na Ukrainie. Jak potrafimy najlepiej, staramy się pomóc pukającym do nas uchodźcom z tego nękanego wojną kraju i obawiamy się nieprzyjaznych działań Rosji wymierzonych w Polskę. Czy słusznie?
Nie twierdzę, że zagrożenia nie ma. Rozwój sytuacji politycznej i militarnej jest nie-przewidywalny i rzeczywiście mogą nas spotkać różne bardzo złe zdarzenia. Ale „ku pokrzepieniu serc” chcę przypomnieć, że w przeszłości obawy przed Rosją bywały także bardzo duże, a jednak na szczęście do tragedii nie doszło. Obawy przed rosyjską agresją w latach 50. ubiegłego stulecie żywiły głównie Stany Zjednoczone i kraje Europy Zachodniej. Obawy te były uzasadnione faktem, że w tym czasie Rosja (a dokładniej Związek Radziecki) miała już liczne ładunki jądrowe o ogromnej sile niszczenia. Niemcy Zachodnie, Francja, Anglia i inne kraje Zachodu miały więc powody do obaw. W dodatku drugie atomowe supermocarstwo, Stany Zjednoczone, trochę „odpuszczało”, bo dość długo uważało, że ZSRR nie może zagrozić terytorium USA, ponieważ Rosja nie dysponowała wystarczająco dużą liczbą bombowców strategicznych o zasięgu międzykontynentalnym, a Stany miały bardzo rozbudowany i silny system obrony przeciwlotniczej.
Dlatego ogromnym szokiem dla Amerykanów było umieszczenie na orbicie wokółziemskiej pierwszego sztucznego satelity (Sputnik 1 wystrzelony 4.10.1957 r.). Stało się jasne, że rakieta zdolna do umieszczenia w kosmosie sporego (83 kg) satelity może też przenieść w dowolne miejsce kuli ziemskiej śmiercionośny ładunek jądrowy. Zrobiło to ogromne wrażenie.
Obliczono, że „The New York Times” w ciągu jednego miesiąca (do końca października 1957 r.) opublikował 279 artykułów na temat Sputnika i związanych z nim możliwych zagrożeń. Jeszcze więcej obaw wzbudził następny rosyjski sztuczny satelita (Sputnik 2), wystrzelony miesiąc później, który miał na pokładzie nieszczęsną Łajkę, która - jak ujawniono niedawno - zginęła zaraz na początku swojej kosmicznej misji na skutek przegrzania satelity. Ale Sputnik 2 miał już masę ponad pół tony. To naprawdę nie były żarty!
W prasie amerykańskiej pojawiły się wtedy wypowiedzi, że to jest dla USA nowe Pearl Harbor (tak twierdził Edward Teller, twórca amerykańskiej bomby wodorowej) i że Stany Zjednoczone stały się „mocarstwem drugiej kategorii” (tak pisał Arthur C. Clark, futurysta).
Nie były to obawy bezpodstawne, bo po satelitach eksperymentalnych pojawiły się na orbicie satelity o przeznaczeniu wojskowym. Większość z nich miało jedynie przeznaczenie szpiegowskie (obu stron konfliktu), ale chyba nigdy nie dowiemy się, jak wiele z nich przenosiło broń i jaki kataklizm to mogło spowodować. Obie strony były „uzbrojone po zęby”!
Na szczęście tak zwany kryzys kubański, wywołany próbą umieszczenia rosyjskich rakiet bojowych na terytorium komunistycznej Kuby, udało się opanować. Do wojny nuklearnej nie doszło, i Europa zaznała 77-letniego okresu pokoju, który był także naszym udziałem.
Wierzę, że to wróci. Wierzę, że wojna w Ukrainie zostanie zakończona, zanim będzie mogła rozlać się na kraje sąsiednie. Wierzę, że groźby użycia broni jądrowej, której Rosja ma naprawdę dużo, pozostaną jedynie groźbami. Powód jest nadal taki sam, jak w okresie między 15 a 28 października 1962., gdy Kennedy i Chruszczow nie posunęli się do wojny atomowej mimo groźnych wypowiedzi. Po prostu wojny takiej nie można wygrać! Można zniszczyć życie na całej Ziemi, ale nie można odnieść zwycięstwa. Przegrani będą wszyscy. I ta „równowaga strachu” zadziała także i tym razem!
Gorąco w to wierzę i Państwu tę wiarę przekazuję...