Mógł gotować dla ambasadora, a wybrał Lecha. Co serwuje piłkarzom?
Artur Dzierzbicki dba o to, by dieta piłkarzy Lecha była bogata w wartości odżywcze, a przy tym ciekawa. Co jedzą piłkarze Lecha? Mogą zapomnieć o pizzy. Na ich talerzach ląduje m. in. jagnięcina, sarnina.
Artur Dzierzbicki to nazwisko, które znają szefowie kuchni i kucharze w całym kraju, a od jakiego czasu też piłkarze Lecha Poznań, którzy jedzą to, co im przygotuje. Artur to rodowity poznaniak i należy do sporej grupy pasjonatów Lecha Poznań, którzy… pracują w klubie, który kochają, robiąc przy tym to, co kochają.
Gotował już jako nastolatek
- Pamiętam pierwsze w całości przygotowane przeze mnie danie obiadowe. Rodzice wyjechali i ja bardzo chciałem, by wracając zastali w domu obiad
- przypomina sobie Artur Dzierzbicki. - Kotlet i frytki były tak twarde, że ledwo można było wbić w nie widelec. Miałem wtedy bodaj piętnaście lat - uśmiecha się Artur, który kulinarne zdolności odziedziczył po mamie. Ta była szefem kuchni w przedszkolach.
Artur, jak sam podkreśla, wszystkiego co potrafi nauczył się sam, a nie w szkołach gastronomicznych, szybko pokonywał kolejne szczeble kucharskiej kariery.
Aby wytłumaczyć, jak Artur znalazł się w Lechu trzeba cofnąć się w czasie aż do roku 2000, kiedy to podejmował pracę w pałacu w Mierzęcinie. Odnowiony obiekt, piękne boisko, a do tego spokój tak rzadko przecież spotykany w miastach. Wszystko to sprawiło, że Artur zdecydował się otworzyć kolejny rozdział w swoim życiu.
- A tak naprawdę o wszystkim zdecydował fakt, że mojemu siedmioletniemu wówczas synowi bardzo spodobało się boisko tuż przy pałacu - zaznacza. To tam wszystko się zaczęło.
Artur gotował w Mierzęcinie, do którego chętnie na jego zaproszenie przyjeżdżali juniorzy Lecha. WKP Lech był w nie najlepszej sytuacji finansowej i w zamian za pobyt w hotelu, młodzi piłkarze musieli reprezentować barwy… Arki Mierzęcin. A wraz z młodymi piłkarzami w miejscowości nieopodal Krzyża Wielkopolskiego chętnie pojawiali się Marcin Dorna i Mariusz Rumak.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że obecny kucharz Lecha gotował też dla piłkarzy innej poznańskiej drużyny - Warty. Kilka lat temu dbał o catering VIP-ów i piłkarzy, a podczas jednego ze sparingów spotkał Mariusza Rumaka, z którym uciął sobie dłuższą pogawędkę. Artur Dzierzbicki już wtedy pracował jako szef kuchni w hotelu Rodan, a kilkanaście dni po spotkaniu z ówczesnym szkoleniowcem Lecha otrzymał od niego wiadomość: „Słyszałem, że jedzenie w Rodanie się poprawiło. Musimy sprawdzić!”. Wówczas rozpoczęła się współpraca z Kolejorzem w zakresie zgrupowań przed meczem, a pogłębiła się, gdy trenerem pierwszej drużyny został Maciej Skorża.
Rewolucyjne zmiany
Odkąd klub na stałe współpracuje z Arturem menu wielu piłkarzy wywróciło się do góry nogami. Jakie są zasady żywieniowe w Lechu Poznań?
- Większość dań ma pochodzenie bioekologiczne. Bez sztucznych nawozów, z większą ilością błonnika, żelaza, minerałów i węglowodanów. Produkty muszą być jak najlepiej dobrane, świeże, nieprzetworzone
- tłumaczy.
Lechici wręcz przepadają za bezglutenowymi naleśnikami, które są im serwowane na śniadanie. Jako dodatek służą dżemy o 75 proc. zawartości owoców, oczywiście bez cukru. W porze obiadowej na ich talerzach lądują niemal wszystkie rodzaje mięsa, ale nie kurczak, kucharz Lecha stara się też im nie serwować łososia. A to dlatego, że są one tak popularne, że niemal niemożliwym jest spotkanie ich w czystej, niezanieczyszczonej postaci. Zawodnicy Kolejorza jedzą 12 różnych gatunków ryb, jagnięcinę, comber z sarny, dziczyznę… Wszystko to podane ze świeżymi dodatkami, surówkami.
Artur Dzierzbicki podkreśla, że nigdy nie miał zamiaru zupełnie oduczać piłkarzy smaków, które znają od lat. Nie zakazuje się im też jedzenia kanapek, hamburgerów tortilli, lecz są one przyrządzone w zupełnie inny sposób niż fast foodach.
- Sos jogurtowy, wołowina, świeży ogórek, pieczywo kukurydziane bez glutenu. Lepiej, żeby chłopacy w klubie zjedli taką kanapkę, niż później szukali jej w przydrożnym barze. Muszę przyznać, że nasi piłkarze są uświadomieni i praca u podstaw przynosi rezultaty. Dużo rozmawiam też indywidualnie z zawodnikami, oni zresztą sami pytają o to, jak przyrządzić pewne dania, np. Maciej Makuszewski prosił o przepis na zupę, która pomogła mu w regeneracji. Przez ostatnie dwa i pół roku tylko trzy razy w szatni wylądowała pizza. Za każdym razem była ona oczywiście przygotowana przeze mnie ze składników najwyższej jakości - opowiada nasz rozmówca.
Kucharz Kolejorza osobiście pilnuje menu i przygotowania potraw nie tylko na co dzień, lecz jeździ z drużyną na każdy mecz. Jak to się odbywa? Najpierw wysyła menu do hotelu, w którym przed danym meczem będą spać lechici, a później osobiście dba o składniki. Część z nich, jak owoce morza zabierane są z Poznania. Do rangi legendy urósł już wyjazd Lecha do Sarajewa, gdzie rok temu zespół grał w eliminacjach Ligi Mistrzów. Do stolicy Bośni Kolejorz przywiózł ze sobą 120 kilogramów jedzenia. 24 kilogramy ryb, 17 kilogramów polędwicy wołowej i 20 kilogramów indyka. Do tego mąka bezglutenowa (20kg), kasze, czarny i brązowy ryż, amarantus, quinoa, makaron bezglutenowy i jeszcze wiele innych produktów.
Gotował dla ambasadora
Inny wyjazd na pucharowe spotkanie Kolejorza, niemal nie skończył się… transferem. Lechitów podczas pobytu w Lizbonie na spotkaniu Ligi Europy z Belenenses odwiedził bowiem ambasador Polski w Portugalli. Został on oczywiście przyjęty kolacją przez Kolejorza, a posiłek przygotował nie kto inny jak Artur Dzierzbicki. Powiedzieć, że potrawa zasmakowała, to jak nic nie powiedzieć.
- Otrzymałem propozycję pracy i to bardzo atrakcyjną propozycję. Nie zdecydowałem się na nią, ale zimą zaraz po ostatnim w roku meczu z Piastem Gliwice, wyruszyłem do Lizbony na dwa miesiące.
Podczas pierwszego zgrupowania na Cyprze lechici zostali bez jego opieki, lecz już w trakcie obozu w Hiszpanii…. - Odebrałem jednak telefon od Mariusza Skrzypczaka, kierownika drużyny z prośbą, że koniecznie muszę przyjechać, by wszystkiego dopilnować. Udało się dogadać z ambasadorem i na kilka dni się pojawiłem w hotelu, gdzie mieszkał Lech - tłumaczy Artur.
Kucharz Kolejorza miał także podczas tego wyjazdu okazję przyjrzeć się kolegom po fachu ze znanych lizbońskich klubów piłkarskich Benfiki i Sportingu.
Symbioza z piłkarzami
Artur na co dzień pracuje w hotelu Rodan w Kórniku, jednak dla piłkarzy jest dostępny 24 godziny na dobę. Kiedy trzeba doradzić, zawsze mogą na niego liczyć, zwłaszcza że na co dzień na stadionie dla zawodników serwowane są obiady, z których korzystają zwłaszcza… kawalerowie.
- Najważniejsze, że ja chcę takiej współpracy i oni chcą
- kończy nasz rozmówca.