Modlitwa o rozsądek
W przedszkolu w Szczedrzyku wybuchła kwestia modlitwy przed posiłkiem. Dyrekcja donosi, że taka była wola części rodziców, a jaka to była część, sama ustaliła poprzez pisemne deklaracje. Okazało się, że była to grupa znacząca, jednak nie stuprocentowa.
Sęk w tym, że prawo zabrania zmuszać obywateli do składania deklaracji w kwestii wiary. I fakt ten powinna dyrekcja rodzicom uświadomić.
Modlitwa nie jest niczym złym, a nawet wśród wiernych pożądanym, ale tutaj nie o nią chodzi, tylko o istotę demokracji. W dużym skrócie polega ona na tym, że rządy większości muszą brać pod uwagę również prawa mniejszości. Wbrew pozorom, im większa większość, tym proporcjonalnie rośnie jej odpowiedzialność wobec mniejszości. Oczywiście nic by się nie stało, gdyby część dzieci modliła się przy posiłku, a część w tym czasie po prostu pomilczała. Dzieci, jak się modlą, to nie gryzą.
Sęk w tym, że rodzice milczących dzieci na to się nie godzą, czemu dali wyraz w deklaracji, a wolność jednostki zawsze ma granice, które wyznacza wolność innej jednostki. Gdyby dyrekcja z rodzicami porozmawiała i opisała, jak to miałoby wyglądać, a nie kazała się określić, pewnie nie byłoby problemu.