Z roku na rok przybywa nieszczepionych dzieci. Epidemiolodzy alarmują, że jeśli ta tendencja się utrzyma, za kilka lat czeka nas epidemia odry lub krztuśca.
Ruch antyszczepionkowy rośnie w siłę. Coraz więcej rodziców rezygnuje ze szczepienia swoich dzieci, również na naszym terenie. Tymczasem specjaliści apelują: szczepionki to dobrodziejstwo naszych czasów!
- Pierwszego syna zaszczepiłam na wszystko. Za 3000 złotych - mówi Anna z Ostrołęki. - Drugiego syna nie szczepiłam już wcale. Znam lekarzy, którzy nie szczepią swoich dzieci i z niektórych szczepionek się śmieją.
Pani Anna nie ufa do końca służbie zdrowia.
- Ufam swojemu lekarzowi rodzinnemu i doktorowi, który przyjeżdża prywatnie i chroni nas przed szpitalem i antybiotykami. Da się! - podkreśla nasza rozmówczyni. - Nie potrafię pojąć, dlaczego lekarze nie poszerzają swojej wiedzy. Dlaczego nie polecają naturalnych metod wspomagania odporności? Dlaczego nie mówią o oleju z czarnuszki, soku z aceroli, syropie z mniszka albo pędów sosny? Nic, tylko leki i szczepionki! Kiedyś krzywo patrzyłam na tych, którzy nie szczepią dzieci. Odkąd zaczęłam więcej czytać i słuchać wykładów lekarzy-antyszczepionkowców, ja też nie szczepię. To nie jest jakaś moda i głupoty wzięte z internetu - twierdzi kobieta.
Boją się powikłań
Pani Justyna jest mamą dwójki dzieci: Magdy - uczennicy szkoły podstawowej i 3-letniego Borysa. Przasnyszanka do szczepień podchodzi z ogromnymi obawami i dystansem.
- Nie zrealizowałam wszystkich obowiązkowych punktów kalendarza szczepień, ponieważ jestem świadoma ryzyka, jakie ze sobą niosą. W mojej najbliższej rodzinie zdarzył się przypadek ciężkiego powikłania poszczepiennego. Dziecko zostało zaszczepione, gdy przechodziło żółtaczkę. Wywołało to ogromne problemy zdrowotne. Moi bliscy wiele czasu spędzili w Centrum Zdrowa Dziecka, gdzie zetknęli się z innymi ofiarami NOP (niepożądanych odczynów poszczepiennych - przyp. red.). Niekiedy stan tych dzieci jest bardzo ciężki, wegetują niczym rośliny. Nasłuchałam się tych wszystkich opowieści, uzupełniłam wiedzę czytając książki i przeszukując internet. Dzięki temu dowiedziałam się, że szczepionki zawierają szkodliwe substancje - toksyczne aluminium oraz tiomersal, będący pochodną rtęci. W naszym kraju stosuje się szczepionkę przeciw gruźlicy, która w Niemczech została wycofana 18 lat temu. Rozmawiałam również z lekarzami - żaden nie mógł dać mi gwarancji, że NOP nie wystąpi. W Polsce nikt nie jest winny, gdy pojawi się odczyn poszczepienny, a rodzinę zostawia się bez pomocy. Zobowiązuje się rodziców do szczepienia swoich dzieci, ale w razie kłopotów to właśnie oni ponoszą wszelkie konsekwencje. Decydenci, lekarze i firmy farmaceutyczne umywają ręce. Postanowiłam, że nie narażę swoich dzieci na takie ryzyko. W przypadku Magdy zrezygnowałam tylko z jednego z obowiązkowych szczepień - MMR II przeciw odrze, śwince i różyczce. Zrobiłam to, gdyż stosowanie tej szczepionki znajduje się w grupie największego ryzyka wystąpienia autyzmu. Mój syn miał dotychczas wykonane jedynie trzy z obowiązkowych szczepień i poważnie zastanowię się, czy wykonam kolejne - wyjaśnia pani Justyna.
Wielu lekarzy przestrzega przed nieszczepieniem zdrowych dzieci.
- Żadne aktualne badania nie wskazują, że szczepionki szkodzą. Nie zostało także potwierdzone, że powodują autyzm. Szczepiąc swoje dzieci, chronimy je przedchorobami, a także chronimy te dzieci, które z uwagi na różne schorzenia na przykład neurologiczne nie mogą zostać zaszczepione - podkreśla Piotr Paździor, lekarz pediatra i zarazem ordynator oddziału chorób zakaźnych w ostrołęckim szpitalu.
Grozi nam epidemia
W 2015 roku w Ostrołęce i powiecie ostrołęckim nie zostało zaszczepionych 30 dzieci, natomiast w 2016 roku - 15. Część dzieci nie została w ogóle zaszczepiona, a część nie dostała szczepień uzupełniających. Szczepienia ochronne obowiązkowe dotyczą chorób zakaźnych.
- W takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy teraz, czyli kiedy zaszczepionych jest ok. 98 procent dzieci, zagrożenia epidemiologicznego nie ma - mówi Małgorzata Bednarska, dyrektor sanepidu w Ostrołęce.
Natomiast jeżeli ta „moda” będzie trwać, to, jak przewidują epidemiolodzy, za pięć, sześć albo osiem lat będziemy mieć prawdopodobnie małą epidemię odry lub krztuśca. Najbardziej grozi nam odra. Nie chcemy, by do tego doszło. Dlatego edukujemy rodziców.
W Ostrowi Mazowieckiej w ubiegłym roku zgłoszono 16 nowych przypadków nieszczepienia dzieci. W tym roku - 5. Sanepid w Ostrowi zanotował do tej pory 64 niezaszczepione dzieci. W Przasnyszu jest ich 67. Z kolei w Makowie Mazowieckim w ubiegłym roku zanotowano jedynie pięć przypadków osób uchylających się od szczepień. Nieco więcej było ich w roku 2015 - 11 przypadków, w 2014 - cztery.
- W większości przypadków są to braki w szczepieniach przypominających. Jedynie czworo dzieci nie było poddanych szczepieniom ze względu na poglądy rodziców. Główną przyczyną nieszczepienia tych dzieci, podawaną przez rodziców, były obawy przed wystąpieniem niepożądanych objawów poszczepiennych - informuje Maria Bonk z Państwowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Makowie Mazowieckim.
Lepiej bez pośpiechu
Nauczycielka - pedagog specjalny z Ostrołęki, pracująca m.in. z dziećmi autystycznymi, która z uwagi na kontrowersje wokół tematu chce zachować anonimowość, tak wypowiada się o szczepionkach:
- Szczepienia są potrzebne, ale tylko te z kalendarza szczepień. I na pewno podawane wyłącznie wtedy, gdy dziecko jest na 100 procent zdrowe. Szczepionki podawane powinny być pojedynczo, a nie skrzyżowane - podkreśla. - Dziecku nie robi różnicy czy dostanie jeden zastrzyk czy trzy lub cztery, ale dla jego organizmu to ogromna różnica. Nie należy się zbyt spieszyć ze szczepieniem dzieci i nie ulegać modzie na niektóre szczepionki. Zdrowy rozsądek i intuicja to podstawa, tak samo jak w wielu sytuacjach. Powinniśmy sprawdzać skład szczepionek i ich datę ważności.
Wielu rodziców dzieci z autyzmem uważa, że ich dzieci mają „autyzm poszczepienny”.
- Należy zwrócić szczególną uwagę na szczepionki MMR i MMR2 (świnka, różyczka, odra) - mówi nauczycielka. - Jest dużo kontrowersji na temat powiązania szczepień z autyzmem. Dużo na ten temat czytałam i śmiem twierdzić, że jest to wszystko w jakiś sposób powiązane. Często niepokojące zachowania u dzieci ujawniały się dość szybko i były bardzo nasilone. To znaczy dziecko rozwijało się prawidłowo do momentu szczepienia - później zaczęło się cofać w rozwoju, wycofywało się z komunikacji aż do zaburzeń mowy lub zupełnie przestawało mówić, zachowania autystyczne nasilały się. To są informacje z wywiadów z rodzicami.
Podsumowując, szczepić dzieci trzeba z bardzo dużym rozsądkiem i rozwagą, nie można zmuszać rodziców do szczepienia dzieci, należy pozostawić im wybór.
Można dostać karę
Pracownicy Inspekcji Sanitarnej podkreślają:
- Szczepienia ochronne to dobrodziejstwo naszych czasów. Szczepienia są niezwykle ważne do 2. roku życia dziecka, bo układ immunologiczny nie jest jeszcze dojrzały i choroby mogą wywołać uszczerbek na zdrowiu, często nieodwracalny - mówi Sylwia Nakielska, kierownik sekcji epidemiologii w ostrołęckim sanepidzie. - Obserwujemy częściowo modę na nieszczepienie. Strach przekazywany jest z ust do ust, czyli jedna mama drugiej mamie przekazuje informacje i tak straszą się nawzajem. Rodzice, którzy nie szczepią swoich dzieci, sami są przecież zaszczepieni.
Jeśli lekarz wyczerpie możliwości porozumienia się z rodzicami w zakresie szczepień, informuje Państwową Inspekcję Sanitarną.
- Organ państwowy, jakim jest Państwowa Inspekcja Sanitarna, wszczyna procedurę informacyjną, zarówno skierowaną do matki, jak i ojca dziecka - wyjaśnia kierownik sekcji epidemiologii w ostrołęckim sanepidzie. - Jeśli rodzice nie reagują na działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej, wówczas kierowane są do nich upomnienia, a następnie przygotowywany jest tytuł wykonawczy i sprawa przekazywana jest do wojewody. Wojewoda nakłada kary finansowe na uchylających się od szczepień ochronnych obowiązkowych. Jednakże karanie nie jest celem samym w sobie, celem jest ochrona dzieci przed chorobami zakaźnymi. Szczepienia są bowiem w Polsce obowiązkowe a nie przymusowe - podkreśla Sylwia Nakielska.
Pracownicy sanepidu przyznają, że rodzice często przychodzą do nich gdy otrzymają upomnienie z PIS, nie po wiedzę na temat szczepień jednak, ale po to, aby straszyć urzędników konsekwencjami prawnymi i wykłócać się ze strachu przed karą finansową za zaniechanie szczepień obowiązkowych.
- Nie przyjmują do wiadomości, że stawką jest zdrowie i życie ich dziecka. Bo trzeba powiedzieć jasno: rodzic, nie szczepiąc dziecka, staje się panem jego życia i śmierci - mówi Sylwia Nakielska. - Warto również wspomnieć, że dziecko niezaszczepione nie będzie mogło wyjechać np. na studia za granicę. Bo wyjeżdżając, trzeba udokumentować, że jest się szczepionym.
Pracownicy sanepidu podkreślają, że ich celem nie jest karanie a edukowanie. Bo ludzie zapłacą karę, a problem pozostanie nierozwiązany.