Miśka jest ślepa. Nic dziwnego, że ludzie ślepo ją pokochali!
Suczka Miśka jest ślepa. Przez człowieka. Pewnie spędziłaby życie w schronisku, gdyby nie para gorzowian: Kamila i Piotr.
Gdy patrzysz na niespełna roczną Misię, w pierwszej chwili nie widzisz, że ona nie widzi. O, uroczy pies. Jednak gdy spojrzysz bliżej, dostrzeżesz, że „patrzy” inaczej. A oczy ma jakby nieobecne.
Jej historia zaczyna się na początku maja na ul. Żwirowej w Gorzowie, gdzie została znaleziona wycieńczona, z kleszczami, brudna. Co było wcześniej? Nie wiadomo. Pewne jest jedno: dostała po oczach gazem albo jakąś substancją chemiczną. Czyli okaleczył ją człowiek. To przez człowieka oślepła i nigdy nie odzyska wzroku. Trafiła do schroniska, a stamtąd, jeszcze pod koniec maja, zabrali ją właśnie Kamila i Piotr.
Dlaczego wybrali akurat ją? Wystraszoną, nieufną, ślepą kulkę nieszczęścia? - Bo się w niej zakochaliśmy - mówią szczerze i wprost gorzowianie z os. Staszica.
Trudne początki
Początki Miśki w mieszkaniu były bardzo ciężkie. - Nie umiała zachować czystości w domu, była bardzo nerwowa, a znalezienie sobie miejsca graniczyło z cudem. Nocy nie przesypiała. Ciągle dreptała po mieszkaniu. Wejście do klatki schodowej czy wyjście z domu było dla niej ogromnym stresem - wspomina pani Kamila.
Brak wzroku tylko potęgował problemy. - Przerażały ją wszystkie obce albo nowe dźwięki. A zanim poznała układ mieszkania, to nabiła sobie kilka guzów - mówią opiekunowie niewidomej suczki.
Dziś jest już lepiej. Wystarczyło półtora miesiąca miłości, cierpliwości i wyrozumiałości, by suczka opanowała załatwianie się w domu, nauczyła się ładnie wchodzić po schodach (schodzenia ciągle się boi). - A dotyk? - pytam opiekunów Miśki.
- Na nasz dotyk już reaguje bardzo spokojnie i daje się głaskać. Natomiast obcych rąk ciągle się boi i robi unik przy próbie głaskania - przyznaje pani Kamila.
Za to pomimo ślepoty idealnie trafia do miski. Zapach jedzenia rozpoznaje po mistrzowsku! No i poznaje świat! Nosem, bo oczami nie ma jak. - Zaliczyliśmy już razem urlop nad morzem. Zachowywała się wspaniale! Uwielbiała biegać po piachu i kopać dziury jak każdy inny pies. No i okazało się, że znakomicie znosi podróże. Zasypia w momencie uruchomienia silnika - śmieją się opiekunowie.
Lucek daje radę
Wyobraźcie sobie jednak, że ta historia jest dużo lepsza! Bo Kamila i Piotr... mają jeszcze jednego psa, którego też zaadoptowali z dobrego serca. To Lucek. Ma pięć lat, a z gorzowianami mieszka od 2014 r. Też był bezdomny. Mieszkał na poligonie. Teraz ma dom, miłość i pełną michę.
Lucek to przeciwieństwo małej, szybkiej Miśki. Waży 30 kg i jest królem cierpliwości. Wspaniale się z Miśką dogadują. Są jak papużki - nierozłączki. - Miśka bardzo lubi podgryzać Lucka i tarmosić go za futerko. Skacze na niego jak szalona. Czasem wydaje nam się, że Lucek czuje, że Miśka jest troszkę inna, bo jest wobec niej bardzo delikatny i nawet gdy czasem ma jej dość, to nie robi gwałtownych ruchów, tylko grzecznie wyłącza się z zabawy - zdradza pani Kamila.
Uroda to nie wszystko
Opiekunowie Miśki i Lucka nie palili się do występu w „GL”, ponieważ psy adoptowali z dobrego serca, a nie dla rozgłosu. Jednak... widzą w tym pewną szansę. Przemówienia do rzeszy Czytelników! - Ludzie chcą mieć piękne, puchate psiaki albo rasowe, zapominając o biednych mordkach które czasem latami czekają na adopcje. Wiele z nich nie doczeka swojego domu i odchodzi w samotności w schronisku. Bo kto chce w tych czasach psa starego, którego trzeba leczyć albo z wadami jak Miśka? Nasz przekaz jest taki, by ludzie nie bali się adopcji starego lub chorego psa. One kochają tak samo albo nawet jeszcze bardziej niż te rasowe i z rodowodem. A w naszym gorzowskim schronisku jest dużo mordek czekających na dom! - mówi pani Kamila.
A jakby tego wszystkiego było mało, to para gorzowian, wraz ze swoimi psami, regularnie odwiedza schronisko Azorki, by... zabierać na spacer inne psiaki.