Misja: zestrzelić SR-71 Blackbird
Był postrachem Sił Obrony Przeciwlotniczej całego Układu Warszawskiego. Piloci ze względu na jego niewyobrażalne osiągi nazywali go Czarnym Diabłem albo UFO. Był znienawidzony przez lotników, ale też dopingował ich do wysiłku. Myśliwcy z Redzikowa znaleźli skuteczny manewr odstraszania SR-71.
W pierwszej połowie lat 80. SR-71 Blackbird patrolował niebo i terytorium na południe i wschód od Bałtyku. Startował z lotnisk w Wielkiej Brytanii i Norwegii. Pojawiał się na ekranach polskich radarów już od terytoriów Danii.
Leciał łukiem w kierunku Darłowa, by tuż przed granicą polskiego morza terytorialnego wyrównać i poruszając się równolegle do wybrzeża dolecieć do Zatoki Fińskiej, gdzie robił nawrót - promień zakrętu 160 km. Wracał podobną trasą.
Późne lato 1988r. Baza 28. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Redzikowie, Połączone Stanowisko Dowodzenia Stacja Radarowa w Głobinie. Major Wiesław Michalski obserwuje monitor radaru. Nagle z kierunku zachodniego pojawia się błyskawicznie przemieszczający się punkt.
- Uwaga, SR idzie - informuje major Michalski.
Centralne Stanowisko Dowodzenia Wojsk Obrony Kraju w Warszawie wydaje rozkaz: - Gotowość nr 1. Gotowość nr 1 i start dla pary dyżurnej z „Areny“ (kryptonim - 28. PLM). Ustawić parę MiG 23 w „potoku“ (jeden za drugim) na przewidywanym kursie SR. Pozostawić niezbędne urządzenia do kontroli lotu SR. Resztę wyłączyć.
SR-71 Blackbird, samolot rozpoznawczo-patrolowy amerykańskiej armii w służbie CIA, następca U-2 (znany z filmu S. Spielberga „Most szpiegów”), znienawidzony przez pilotów Układu Warszawskiego. Dlaczego? Odrzutowiec ten czynił ogromne spustoszenie w siłach Wojsk Obrony Przeciwlotniczej. Naszpikowany elektroniką prowadził skuteczne rozpoznanie stacji radiolokacyjnych, główek rakiet radiolokacyjnych, celowników samolotów oraz systemu naprowadzania. Mógł zakłócić start rakiety i przerwać łączność. Fotografował wszelkie instalacje militarne przeciwnika, poruszając się nad terytorium międzynarodowym i nie naruszając obszaru powietrznego wroga. Taką penetrację umożliwiały mu przede wszystkim dwa parametry: pułap - przeważnie latał na wysokości 24000-25000 m oraz prędkość - około 3500 km/h. Do dziś jest to najszybszy załogowy samolot świata produkowany seryjnie. W latach 70. i 80. XX w. żaden statek powietrzny nie mógł przechwycić i przerwać misji zwiadowczej SR-71. Czyżby?
- 627 (indywidualne oznaczenie-numer pilota) dla ciebie start, po starcie kurs 070 i nabieraj do 8 - pada rozkaz dowódcy, majora Michalskiego, nawigatora naprowadzania 28. PLM. Biegnąc do samolotu, porucznik Sitarski wie już, że będzie startował na SR.
Z lotniska w Redzikowie podrywa się jeden z pary MiG 23. Podawane są parametry lotu SR: wartości prędkości, wysokości i kursu.
- Zawraca nad Zatoką Fińską, prędkość 2500 km/h, 24000 m, obiera kurs 250 stopni. Zająć wysokość 8000 m i czekać na rozkaz.
Porucznik Sitarski z maksymalną prędkością wzbija się w powietrze. Ma bardzo mało czasu. Mija około dwóch minuty, kiedy jest na zadanym pułapie. SR po zakręcie wykonuje swoje szpiegowskie zadanie.
Wiadomo jednak, że MiG 23 do Blackbirda nie doleci. Jedyne, co można zrobić, to skutecznie go odstraszyć. Porusza się nad wodami międzynarodowymi, więc nie można go zestrzelić. Ale piloci z Redzikowa opracowali manewr zniechęcania i wystraszenia przeciwnika. Polegał on na jak najkrótszym zbliżeniu się do SR i wymierzeniu w niego rakiet powietrze-powietrze. Dlatego pozwalano mu przelecieć wzdłuż polskiego wybrzeża. Nie było szans, aby dogonić startującego z bazy RAF-u w Wielkiej Brytanii w Mildenhall SR nawet przez tak szybki myśliwiec jak MiG 23 - około 2400 km/h, z tym że taką prędkość można było utrzymać przez około 3 minuty. Poza tym MiG 23 mógł wzbić się jedynie na wysokość ok. 18000 m. Dużo za mało, aby zestrzelić Blackbirda. Jednak gdy SR wracał do macierzystej bazy, można na niego było zapolować.
- 627 dla ciebie wysokość 11, prędkość 1000. Cel 170 km - rzuca w radio major Michalski, przeliczając na kartce papieru wszystkie parametry lotu obu jednostek.
„Szybko, szybko” - w tyle głowy kołacze cały czas ta sama myśl. Mijają cenne sekundy.
- Rozpędzić maszynę do 2,35 macha (2400 km/h), maksymalny pułap 18000 m, rakiety w stan bojowości, cel 40 km - wyrzuca jak z karabinu mjr Michalski.
- Rakiety gotowe do odpalenia - potwierdza por. Sitarski.
W przypadku konieczności z dużym prawdopodobieństwem mógłby zestrzelić Blackbirda. Wg majora Michalskiego osiągnięte warunki imitowanego ataku pozwalały na skuteczne zniszczenie Czarnego Ptaka. Co prawda SR mógł zakłócić pracę wiązki laserowej celownika, ale rakieta naprowadzała się już optycznie. Kamera widziała przeciwnika.
W książce „Sled Driver: Flying the World’s Fastest Jet” Briana Shula, majora amerykańskiego lotnictwa, który w ciągu 20 lat służby brał udział w wojnie w Wietnamie, a następnie był pilotem zwiadowczego samolotu SR-71 Blackbird, można przeczytać, jak pewni siebie byli piloci Czarnego Ptaka. Czuli się niezniszczalni. Nikt nie mógł im zagrozić. Nikt tak wysoko i szybko nie latał.
Jednak w latach siedemdziesiątych XX w. pojawił się godny przeciwnik. Rosjanie, wiedząc, jakie spustoszenie może zrobić SR-71, wyprodukowali specjalnego MiG-a 25.
Był on zbudowany przede wszystkim z myślą o przechwyceniu SR.
Jeśli chodzi o szybkość pułap, dorównywał Czarnemu Ptakowi, ale trudno było zaatakować amerykańskiego szpiega nad międzynarodowymi obszarami.
W naszej armii jednak Polacy nie latali na MiG-ach 25, tylko Rosjanie nimi dysponowali.
Ale ta historia pokazuje, że i nasi lotnicy na MiG-ach 23 zakłócali i utrudniali misje SR, którego załoga nie do końca mogła skupić się na wykonywanym zadaniu. Ówczesny dowódca 28. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Redzikowie, pułkownik pilot Franciszek Klimczuk, twierdzi, że takie działania jego jednostki miały wpływ na rezultaty pracy amerykańskiego wywiadu. W jakimś stopniu przeszkadzały w zrealizowaniu misji szpiegowskich.
- Jaki miał numer ten SR? - kpiąco pyta major Michalski.
- No nie zdążyłem zobaczyć - śmieje się porucznik Sitarski, wracający znad morza do bazy w Redzikowie.- Najpierw ujrzałem na widnokręgu punkt, po dwóch sekundach coś mignęło nade mną i tyle go widziałem. W końcu suma prędkości to 5000 km/h.
- Wystraszyłeś ich? - Kto wie? Ale na pewno zarejestrowali moją obecność i komendy też słyszeli - odpowiada nonszalancko.
Ciekawe, jaka była reakcja załogi SR. Czy na pewno się wystraszyli? Doświadczeni piloci mówią, że takich akcji wszyscy się boją. Mogli poczuć się zagrożeni akurat tą, ponieważ przeprowadzona była z niezwykłą precyzją i odwagą. Zauważmy, że od momentu poderwania MiG-a mija zaledwie kilka minut. A sam atak, czyli „górka“ z 8000 do 18000 metrów, odbywał się poprzez włączenie dopalaczy i ruch drążkiem w górę, i trwał tylko 40 sekund.
Przypomnijmy, że dowódca nawigator wylicza i uwzględnia naraz szereg parametrów lotu obu maszyn, ich wzajemne położenie, a pilot musi reagować natychmiast. Wymaga to ogromnego doświadczenia i zgrania dwóch oficerów. Takich udanych akcji było mało, gdyż taki manewr to bardzo trudne zadanie do wykonania.
Wymagało niesamowitej precyzji wyliczenia, znajomości możliwości technicznych SR i MiG-a, komunikacji i bezwzględnego zrozumienia pomiędzy nawigatorem a pilotem, no i oczywiście umiejętności pilota myśliwca.
Dzisiaj zmieniliśmy sojuszników, funkcję samolotów szpiegowskich przejęły satelity i latamy na amerykańskich F-16.