Ministrowie chwalą się sukcesami, a opozycja wytyka im absurdy
Przywracanie posterunków i wzrost bezpieczeństwa obywateli - tym m.in. po roku pracy chwali się resort MSWiA Jarosława Zielińskiego. - To działania propagandowe - uważa opozycja. Reszta ekspertów: - Poczekajmy na efekty.
Obecny rząd przyjął ustawę o modernizacji służb. Zakłada ona wymianę zużytego, przestarzałego sprzętu i uzbrojenia oraz wzrost wynagrodzeń.
- Program Modernizacji Służb Mundurowych poprawi skuteczność i sprawność policji, straży granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Biura Ochrony Rządu, co przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa wszystkich mieszkańców - mówił podczas sprawozdania z prac rządu szef MSWiA, Mariusz Błaszczak. Przy okazji wspomniał o Marszu Niepodległości oraz lipcowych Światowych Dniach Młodzieży.
- Do Polski przyjechali turyści z całego świata. Kiedy wyjeżdżali, mówili, że Polska jest krajem bezpiecznym - podkreślał minister.
Twarzą zmian w służbach mundurowych jest pochodzący z Suwałk Jarosław Zieliński, Sekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. To on promował kolejny sztandarowy program resortu: „Dzielnicowy Bliżej Nas”. Najogólniej polega on na wzmocnieniu liczebności tej grupy policjantów, ograniczeniu biurokracji i odciążeniu dzielnicowych. Mają wyjść zza biurek i więcej czasu spędzać w terenie, być bliżej obywateli. Z tym wiąże się kolejny punkt:
- Przywracamy posterunki policji zlikwidowane przez koalicję PO-PSL. Taką potrzebę wyrazili obywatele w konsultacjach społecznych - podkreślał wielokrotnie wiceminister Zieliński. - Nasza dewiza jest prosta: „Policja przyjazna uczciwym obywatelom, policja groźna dla przestępców”.
A co z przestępstwami z nienawiści?
Podlaski poseł Platformy Obywatelskiej, Robert Tyszkiewicz, ma inne zdanie na ten temat:
- Dzisiaj w Polsce jest mniej bezpiecznie niż rok temu. Mamy do czynienia z wyraźnym, kilkunastoprocentowym, wzrostem przestępstw z nienawiści. Szczególnie ważne jest to dla naszego regionu, który jest zróżnicowany kulturowo, narodowo, wyznaniowo - podkreśla poseł. - Brak stanowczego potępienia, wręcz przyzwolenie władzy na publiczną aktywność środowisk nacjonalistycznych, kibolskich, posiłkujących się nietolerancją, nienawiścią, powoduje ich rozochocenie i zwiększenie tych przestępstw.
- Z sygnałów, jakie docierają do mnie od samorządowców, posterunki policji w praktyce polegają na tym, że wiesza się szyld, a dyżur policjanta odbywa się godzinę w ciągu dnia lub raz na parę dni - wytyka Tyszkiewicz. Jest przeciwny działaniom pozorowanym, a za takie je uważa. - Chodzi o to, aby jednostki policji na terenie gmin były dobrze wyposażone technicznie, miały dobrą łączność, środki transportu. I żeby policjantów było na tyle wielu, by na podległym sobie obszarze mogli skutecznie działać.
Przypomina, że za rządów PO-PSL służby mundurowe również były doposażane, a policjanci otrzymali podwyżki.
Zapytany o ocenę innych sztandarowych programów MSWiA, tj. Krajowej Mapy Zagrożeń Bezpieczeństwa, czy dzielnicowych, odpowiada: - Zobaczymy jakie będą efekty. Na razie jest zbyt wcześnie, by oceniać ich wpływ na bezpieczeństwo.
Policjanci bliżej nas to ekonomia czy propaganda
Ma
Podobnie uważa prof. UwB. Daniel Boćkowski, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego), choć obu projektom kibicuje.
- Nie wiem, czy przywracanie posterunków wpłynie na poprawę bezpieczeństwa i spadek przestępczości. Przez społeczeństwo fakt ten jest odbierany pozytywnie. Dobrze jednak, aby miał uzasadnienie ekonomiczne, a nie tylko propagandowe - kwituje dr. Boćkowski. Pytany, czy jako obywatel czuje się w Polsce bezpiecznie, odpowiada, że tak. Nie tylko w kontekście zdanego „egzaminu” służb w czasie Światowych Dni Młodzieży.
- Od powstania formacji, każda opcja polityczna niosła na sztandarach hasła „wyciągamy policjantów zza biurek” - mówi Jacek Dobrzyński, wieloletni rzecznik podlaskiej policji, później CBA. Obecnie na emeryturze. - W latach 90. było takie powiedzenie: dzielnicowy jest jak yeti - każdy słyszał, nikt nie widział. Jeżeli ma to się zmienić, należy temu przyklasnąć.
Jego zdaniem, faktycznie, dzielnicowi byli obkładani innymi obowiązkami (byli delegowani do konwoju, prowadzili drobne czynności dochodzeniowe), które odrywały ich od najważniejszych zadań. - Powinni być na wyciągnięcie ręki, gdy mieszkańcy będą oczekiwać od nich pomocy - kończy.